– No, wreszcie skończyliśmy odwalać te cholerne wcielenia – mruknąłem zadowolony, gdy zbliżaliśmy się do bram niebieskich.
– Ty to możesz się cieszyć, ale ja… – westchnął ciężko, aż mu ektoplazma zabulgotała.
– Czemu narzekasz?
– Czemu? No popatrz tylko na mnie.
Popatrzyłem i dopiero teraz uświadomiłem sobie w czym problem.
O ile moja dusza miała dwa drobne ubytki, to jego wyglądała jak ser szwajcarski, dziura na dziurze.
Trochę mu współczułem, ale przecież mógł być dobry – sam doprowadził do tego, że po każdym wcieleniu, gdy był złym człowiekiem, wyrywano mu zepsuty fragment i wrzucano do ektoplazmatycznego pieca.
Swoją drogą, zabawnie się ten piec nazywał: Piekło 2.0.