07/2022
Stały bywalec cafeterii
Przesiadywała w taniej kafejce Szara sukienka odsłaniała
piękne nogi i ponętny dekolt Jej usta szeptały sekrety
pomiędzy gronami wina Rozpływała się po sali i płynęła
Nieruchoma Zapatrzona Odurzała go swoją Sweet Rose
Jej karmazynowe milczenie i myśli malowały graffiti
z niedopowiedzeń na posadzce taniej kafejki
Barman wyczekiwał jej każdego weekendu I umierał
Starzał się z pragnienia i umierał
W pewien weekend wszystko się zmieniło
Barman umarł Ona w czerwonej sukience Skryła nogi
Piękno i dekolt ponętny Jej usta szeptały milczenie
Wino płynęło z ust do ust Sweet Rose dusiła ją oddechem
Oczy kobiety malowały graffiti spływające ze ścian
Stały bywalec cafeterii oczarowany i zaciekawiony
Pierwszy raz dostrzegł jej usta szepczące sekrety
Naszkicował portret kobiety i zostawił u stóp Barmana
Ziemia zapachniała Sweet Rose
Tania kafejka
Tania kafejka codziennie przesiadywała w kobiecie Z-mrokiem
odkrywała arkana cieni wyłaniających się zza ludnie obleganych miejsc
Pewnej niedzieli mężczyzna rozsiadł się przydymionym spojrzeniem
Tania kafejka opuściła kobietę Ona teraz bywa w niej Zostawia cień
A mrok odkrywa ją w swoich snach
06/2021
***
Kobietą jestem
w cieniu skrywającym pożądanie twoje
w blasku spojrzenia oślepiającym rozumowanie twoje
w geście doprowadzającym do szaleństwa
krew zalewającą mózg paraliżem zmysłów twoich
Kobietą jestem
strojną nagością miłości nałożnicą filozofów
utrudzoną splataniem sukmany Abrahama
z nici wiary w rozpaczy Sary tkającej szczęście
falami zwątpienia i czekania – u stóp Jahwe
– Kobietą jestem
***
– jestem Ewą z Edenu
Kuszę cię owocem słów
Lecz nie odpowiadasz –
Boisz się wypędzenia z raju milczenia
który tak mozolnie tworzyłeś
– w piekielnej jaskini Platona
***
Będąc akuszerką na nocnej zmianie
próbuję pomagać rodzić ból.
Najtrudniej jest w czas świtania
– gdy on zostaje w moich dłoniach
a oni odchodzą bez jednego spojrzenia.
I nie wiem co zrobić – z tym dzieckiem
które nie chce przeciekać przez moje palce
– z tym dzieckiem niechcianym
żebrzącym o pojęcie imienia jego.
05/2021
***
Wczoraj życie ożyło myślą
Zawirowało z podmuchem oddechu
Przysiadło uczuciami na rozdrożu czasu
Wiatr obudził skrzydła do lotu
Nie umieram – jestem w sercu
Kocham
Cała spowita bielą
Cała osnuta mrokiem
Kocham
Gdy jestem w sercu widzę oddech
– w tańcu
***
pierwsze jest zawsze powietrze
otwiera i zamyka
rozkoszuje albo mdli
zmysły poruszają mnie
i one odchodzą ostatnie
znikają bezdechem
najpierw dostrzegam ruch
w cieniu ukryty zamysłem
pojawia się w kadrze narracji
słowo nazywa znaczenie
materializuje się we wszystkim
gmatwa i rozjaśnia fabułę
staję się mozaiką spojrzeń
wizualizacją wyobraźni
prawdy nikt nie chce
z planu wyłaniam się migawką
pragnienia zjawiają się nagle
i wszystko zmieniają
***
Jak dalej – kiedy zabrakło sił
na słowa a gesty oniemiały
i krok twój zastygł w spojrzeniu
Powiedz – jak ma serce oddychać
kiedy krztusi się własną krwią
ściśnięte w garści pożegnania
Jak – bez ciebie na wyciągnięcie dłoni
w tym zapatrzeniu ostatnim
i w poszumie twojego oddechu
04/2021
***
Jak opowiedzieć ci ten moment – gdy znikam
Pamiętam wtedy inne zdarzenia
I strachu nie czuję. Jasność i cisza nanizują mnie
– wplatają koralami w makramę. Zawieszona
pomiędzy tam a tutaj – czuję jedność
I nic więcej ani mniej
Jak opowiedzieć ci ten moment – gdy wracam
Pamiętam wtedy inne zdarzenia
I czuję niepokój w nas – zacienia spojrzenia
– nie wiesz co czujesz i ja nie wiem. Zawieszona
w perspektywie bez horyzontu jestem.
I jest za dużo – mnie i ciebie
Odchodzę i jestem wtedy najbliżej – gdy milczę
Niczego nie pamiętam i nie pragnę
Oddycham bez potrzeby pragnienia
– miłością rozplatam więzy. Uwolniona
jestem wszędzie – poza czasem – kocham nas.
I nic więcej ani mniej
***
Jestem najpiękniej – gdy mnie nie ma.
Jestem wyobrażeniem. Marzeniem i spełnieniem.
Wtedy – gdy mnie nie ma – możliwe jest wszystko
i nic.
Jestem najpiękniej – gdy jestem możliwością.
Jestem wszystkim i mogę być kim chcę.
Wtedy – gdy jestem możliwością – staje się nieskończoność
i kropla.
Jestem najpiękniej poza czasem
– nieustannie
***
Kochanie,
straconych chwil u mnie dostatek,
a tych, które nie nadejdą – najwięcej.
I tylko spotykam się z wiatrem
pomiędzy źdźbłami trawy –
zatrzymuję czas nam odebrany.
Rosa płacze za mnie – najpiękniej o świcie –
gdy staję się powiewem, a on mną.
Kochanie,
chwile niestracone w mig policzyłam
– w każdej jesteśmy oddechem.
Oddychaj więc – proszę – oddychaj
***
Fabuła jest przed nami ukryta.
A może w ogóle nie jest napisana.
Otwieram oczy i czuję oddech serca.
Myśli nieuświadomione.
Z automatu lub z wysiłkiem zaczynam.
Życie tworzę sobą, nami, Bogiem.
Fakty. Manipulacje. Iluzje.
Fabuła się przed nami otwiera.
W ostatnim spojrzeniu.
W zatrzymanym dotyku.
W marzeniu.
W utracie nadziei.
W niedokończeniu.
Fakty. Manipulacje. Iluzje.
Fabuła zapętla się w zdarzeniu.
Punktem kulminacyjnym.
Zostaję w tobie. (Nie)Napisana.
03/2021
*
Przychodzisz spóźniony o całe życie
Ledwie poznałeś a już pocałunki ślesz
A to za wcześnie i za późno jest także
Bo mnie już tu nie ma. To tylko mój cień
Nie nadąża za mną. Ociąga się może nawet Czeka
Spragniony ust i wyznań pośpiesznych ulotnych
Od dawna mam inne pragnienia
I innych pocałunków mi trzeba
Nie ust i dłoni ale zapatrzenia
I teraz w oku twoim kroplą błękitu
Cichutko spoglądam i opowieść maluję
nie naszą
*
Nie pytasz co u mnie ani ja nie pytam.
Czy zmieniło się coś może albo nic.
Dziś znów przemierzam czas.
Nic nie zatrzyma mnie i nie przyspieszy.
Nie sprawi że zniknę gdyż to trwa i jest .
A sny – snami nie są. Możliwościami suną w nas.
Ominąwszy to – zostań dłońmi i ustami. Zapatrzeniem
serca. Bądź. Tak właśnie. Trwaj. We mnie.
Nie pytam o ciebie. Ani ty o mnie. Nie rozpytuję o nas.
Na bazarze nie poszukuję słów modnych i miękkich.
Umykam z czasu. Nie jestem snem.
Wszędzie znajdziesz mnie i nigdzie nie ukryjesz.
Nie znikniesz – Wibrujesz i rozprzestrzeniasz się.
Pomiędzy tu i tam. Światło zadrży. A czas zapomni że jest.
Ominąwszy to – zostańmy zapatrzeniem. Zauroczeni
Omijamy czas
*
Piszę wiersze i czytam w wyobraźni.
Myśli snuję wokół twoich spojrzeń
– niezatrzymanych
Wiersz oddycha mną. Rozkwita i podziwia sen
Uczucia malują nasz portret
– niedokończony
Zatrzymuje mnie cisza.
Gra koncert – w Międzyczasie
wiersze tworzą nas
02/2020
Budzi mnie zaduma snu. Jego wątpliwości
snujące się pajęczyną po kątach myśli. Witrażem
patrzą we mnie. Dotykają przeczuciem zdarzeń
i intuicją.
Budzi mnie przestrzeń sunąca liniami czasu
w równoległościach. On tańczy z poczuciem względności
w rytmach samby. Zostawia w przedsionku snu niepokój
i strach.
Budzę sen. Realnieje w oczach i rośnie. Okala gwiazdy
możliwościami. Czaruję rzeczywistość i tworzę nową.
Sprawczością myśli tkam promień wyborów
i niepewność.
Jest noc. Śpisz i nie wiesz o mnie – śnisz.
***
Sen wyśnił mnie. Wyciągnął z mroku. Uczynił realną i sensualną.
Wsunął pod swoje powieki spostrzeżeń kompleksowych. Doświadcza mnie,
więc jestem jego empirią. Spiritus movens istnienia. Źródłem wiedzy.
Nie spodziewał się mojej zalotności. I uwiodłam go.
W zakątku nie – przyzwoitości i a – logiczności. Jestem nie –
zmącona jego światem .
***
Zapatrzyłam się w miasto oddechem Dotykam pulsu
Spojrzenia wiatru się czepiam Zanurzam się w impresji
Myśl czujna w horyzoncie drży Ukryta
Ariadna z ulic nić uprzędła na kołowrotku pragnień
I wręczyła mi naręczem Ufność i odwagę
Przechodzisz Mijasz Zostajesz We mnie Tkasz czas
Wiatr wianki z niezapominajek zaplata i czeka
Na przystanku podmiejskim zaplątany w sukni
Zapatrzyłam się oddechem W dotyku wiatru
Ekspresja otwiera bramy miasta nurtem o – powieści
___
01/2020
kiedy mnie skoszą
to i tak będę
bo w sercu jestem kotem
chadzającym własnymi ścieżkami
cichcem przyjdę do ciebie
i zobaczysz mnie w oknie
w zieleni spojrzeń
niezatrzymanych
***
Rzucam się w każdą chwilę –
łapczywie, zachłannie. Bez umiaru.
Umieram ze śmiechu.
– Taka forma samobójstwa.
I tak na wszelki wypadek –
uwierzę w skrawek nieba.
Zmaterializuję wieczność.
***
Wczoraj długo wpatrywałam się w lustro – Taka odmieniona jestem.
Rozglądałam się w sobie z ciekawością.
Inne serce. I oddech głęboki.
Lekko zaczynam dzień.
Z nadzieją kochanki przekraczam noc.
Nie piszę już do ciebie, bo chłonę chwile.
I czasu paradoksalnie mam teraz mniej.
Ale ty pisz do mnie – bo jestem twoją Kolombiną.
Rozglądam się w sobie i widzę – wszystko mija.
I ja przemijam też. Taka zmieniona jestem, gdy wracam.
Rozliczam się z przyszłością – a ona spłoszona
– umyka przede mną.
***
O miłości pisać już nie będę.
Niech ona napisze o mnie.
O kochaniu.
I o umieraniu z tęsknoty do mnie.
Może wtedy zostanę –
Wierszem – na wietrze.