fbpx
+48 736-84-84-44
Zaznacz stronę

Nasza Cesarska Mość

W rozkwicie euforii wysoce nabrzmiałych endorfin, wygrzany miłością przybył Jesienny Carewicz, przebijając bańkę blisko czterdziestoletniej monotonii graniczącej z odrętwieniem. 

Rodzicom z oczarowania rozkwitły ogrody przynależności, zatopione w amoku aż po brzegi bezsennej rozkoszy. Żadnych sztormowych klęsk na horyzoncie, a wokół tylko piękniejące bezchmurze.

Carowie bezwzględnej ciszy, w absolutnym bezszeleście, na własnym bezdechu, wsłuchani w oddech potomka, czuli połączenie z kosmiczną energią orbity. 

Stojącą na progu Panią Samodzielność natychmiast przegoniły klęczące u bezgłowia Panie: Rodzicielska Samowystarczalność i takoważ Bezradność, krzycząc: ty jeszcze nie teraz!… to jeszcze nie twoja kolej!… hola hola!, po groźniejsze już: a dokąd to moja panno!… Zamknięto  jej przed  nosem drzwi na dobrych …mówiono, że to potrwa ze dwa lata, ale potrwało  pewnie … sześć, a i wtedy ledwie je uchylono. Gość oczekiwany, upragniony, a mimo to przyjęty chłodno, raczej nieufnie, bez nadziei, bez wiwatów i salw. Chudzinka przecisnęła się szczeliną framugi, wydając ciche westchnienie. Ale i w takiej mizernej, nadwątlonej, nieskomplikowanej postaci, próbowała pomóc. Szło jej wprawdzie monumentalnie opornie, ale niezrażona pierwszymi niepowodzeniami, zdawała się być niestrudzona i konsekwentna.

Carewicz rozmiłowany w swej pelerynie bezpieczeństwa, na złotym tronie, w koronie cech apodyktycznych antenatów, wydawał sprzeczne rozkazy, z trudem znosząc rozstania,  przemiany i obecność poddanych.

Obsługa bezkosztowa, z sercem na dłoni, z duszą na ramieniu i bebechami na wierzchu, w szumie rozpostartych skrzydeł szturmu historii, wycisnęła bolesny pryszcz nagromadzonych emocji.

Bezsilność lubiła się u nich rozgościć na przednówku, tuż za piecem, sproszona przez starsze, bardziej doświadczone siostrzyce. Podejmowały właśnie wespół istotę czasoprzestrzennego bytu rozkosznego carskiego berbecia, gdy wszystkie harpie naraz rzuciły się poczciwym rodzicielom do gardeł  i dalejże ujadać,  wwiercając się  w ich mózgi krzyczały: to przez was, to wasza wina, to wy wydaliście na świat tego autokratę…to wy…

Na huśtawce wspomnień rozkołysana miłość po wielekroć próbowała zrzucić gorycz wszystkich jesiennych rozczarowań, porażek, ciężarów. Szamocząc się obie spadały w przepaść, boleśnie raniąc wzgardzonego ducha.

***

Pani Katarzyno już po wszystkim, zszywamy, piękny chłopiec, 10 apgarków. Wpiszcie: cesarskie cięcie, poród ze wskazaniem…

Wciąż huczało w głowie i trzewiach. I że jakby taki był plan wszechmocy stwórczej, to byłyby brzuszne suwaki … Ta krytyka, co nie dotyka, a boli…

Kto dał im prawo do oceny?!

Karmiony piersią – tak, pełzał, czworakował, gaworzył – tak, podreptał roczek- tak. Mówił? Kiedy? – w pierwszym roku życia… po stokroć wszystkie książkowe TAK. Używki, choroby, złe moce- po stokroć NIE.

Pani Kasiu, to alternatywny wzorzec osobowy,  to nie choroba, to nie zaburzenie, to nie deficyt, proszę się nie martwić, z tego się da wyprowadzić, to się da… naprawdę…da.

Gdzie oni wszyscy teraz są, ci od da…da…?

Gdzie są, gdy kopie mnie w brzuch, albo rzuca butelką tuż nad moją głową i każdego dnia obrzuca stekiem swej alternatywnej osobowości?

Boję się zasnąć, myślę w kółko o tym, że zaraz kopnie mnie w potylicę i rozłupie ją jak orzecha na dwie równe połowy. A potem zamienię się  w garść popiołu i  mózgową galaretkę. Zniknę. Mała to w istocie strata, bo przecież mnie i tak już od dawna prawie nie ma.

Cała czereda kolektywu sąsiedzko- oświatowego bezceremonialnie i transparentnie zmierza ku mnie, żądając ukrzyżowania, w marszu wymownego rozsierdzenia, nakazując bezlitośnie: niechże pani coś wreszcie z tym zrobi! I ja ze swoją żałośnie głupią miną, spuszczoną i posypywaną popiołem głową, mamroczę już bezcarsko…tylko co?

Pani dziecko, pani sprawa, pani kłopot. My tylko chcemy spokoju. Żądamy spokoju! My mamy do tego prawo! 

A ja czuję, że już nie mam żadnych praw…nawet tego do bycia sobą. Do niczego już nie mam prawa, jestem bez prawa…  jestem  bezprawiem…jestem poza prawem.

A ja niby czego pragnę, rewolucji? Ja od lat nie marzę o niczym innym, jak tylko o spokoju.

Zdmuchując świeczki na torcie myślę o spokoju, pisząc proszalny list do równie bezradnych instytucji wzmiankuję o spokoju, wybierając postanowienie noworoczne pamiętam o spokoju, losuję, oddam… królestwo za spokój, cesarstwo nawet, a wkrótce może i ostatni oddech.

Skip to content