Mamy po czterdzieści lat, nasz syn raptem dziewięć, ale czujemy się przy nim jak imbecyle – nie dość, że patrzy na nas jak na tępaków, to na dodatek coraz częściej używa słownictwa, którego nie znamy, wygłaszając przemowy na tematy, o których nie mamy zielonego pojęcia.
Nie byliśmy przygotowani na to, że będzie chciał z nami dyskutować o fizyce kwantowej…
Ostatnio zbuntował się i powiedział, że nie pójdzie do liceum – chce już na studia, na ostatni rok, a w zasadzie to na egzaminy końcowe.
To pierwsze pokolenie dzieci z podrasowanym genetycznie intelektem – a my jesteśmy ofiarami okresu przejściowego między starym, a nowym…