Pamięci Isaaca Bashevisa Singera
Po Leoncinie przechadza się twoja matka Batszewa – córka rabina z Biłgoraja. Jest dumną kobietą, więc nosi głowę wysoko. Trzyma za rękę córkę Ester, syna Izraela i ciebie – małego Icyka. Spacerujecie, a ona tłumaczy wam, co jest dobre, a co złe. Ojciec studiuje w jesziwie Torę. Od małego wpaja wam miłość do Boga.
Tu spędziłeś 5 lat, ale niewiele pamiętasz, może najwyżej jakieś pojedyncze słowa po rosyjsku, i nic więcej…
Po radzymińskich ulicach kręcą się żydowskie dzieci. To małe miasteczko, liczy może 10 tysięcy mieszkańców, Żydów jest połowa. Malcy biegają w pogoni za wozami i bryczkami. Umorusani, głodni. Niektórym udaje się przysiąść na tyle pojazdu, innych woźnica przegania, sięgając batem po plecach. Wśród tej ferajny jesteś także ty: młody, zwinny, beztroski i ciekawy świata, jak wszystkie dzieci, które mają po kilka lat.
Gdy dorośniesz, stwierdzisz, że nauki pobożnego ojca na nic się zdały. Bóg cię nie interesuje, podważasz wiarę w jego istnienie… Najpierw stoczysz z nim bój, nim to zrozumiesz.
Roczny pobyt w tym mieście pozostawi wspomnienia na długo i znajdą się ona na kartach twoich przyszłych powieści…
W Warszawie na Krochmalnej spokój, bo to szabas, wszyscy w domu. Modlicie się razem z matką. To ona unosi dłonie nad menorą, bo Tora zezwala kobiecie przewodzić szabasowej modlitwie.
W zwykły dzień panuje ruch na ulicach. Ludzie podążają we wszystkie strony, spiesząc się do pracy, do sklepu. Jeżdżą samochody, słychać klaksony. Gdy pada deszcz, miasto przykryte jest parasolami, gdy świeci słońce, Żydzi rozkładają swoje kramy. Ty, z bratem i siostrą, siedzisz w domu przy oknie. Spoglądacie na mokre ulice i w okna sąsiadów. A tam jeszcze biedniej, jeszcze ciemniej… Tylko u niektórych na białej serwecie chałka…
W Biłgoraju na rynku gwar. To prawdziwy żydowski sztetl. Polacy i Żydzi.
Ale ty stronisz od tłumów. Wolisz znane: przewidywalne i bezpieczne towarzystwo.
W Biłgoraju pachnie miętą i rumiankiem, a za płotami rosną malwy. Na parapetach widzisz pelargonie w doniczkach. To w domach Polaków.
W Biłgoraju powietrze pachnie też słomą i smołą… Nieraz jeszcze poczujesz ten zapach, przebywając już w Ameryce. Nieraz zatęsknisz, wspomnisz i nawet zapłaczesz.
Ta Polska będzie zawsze twoja, ta Polska będzie bliska sercu jak żona Alma, z którą spędzisz ponad 50 lat. Będziecie ze sobą do końca.
Warszawska ulica Krochmalna będzie twoją ulicą, po której będziesz chodził aż do śmierci, tyle że nie na jawie, a w powieściach, wspomnieniach, tęsknotach i snach.
Biłgoraj będzie tym miasteczkiem, które pokochasz całym sercem… i Radzymin- to miasto cudu nad Wisłą… To o tych miejscach będziesz pamiętał już zawsze.
Kim będziesz Isaacu Bashevis Singerze? Icchoku Baszewisie! Icchoku Warszawski! D. Segalu! Kim? Wielkim pisarzem, mężem i ojcem, zdobywcą nagrody Nobla?!
Znawcą ludzkiej duszy, kobiecych serc i ciał, bluźniercą bez wiary, przyjacielem wszystkich swoich czytelników, niedowiarkiem? A może będziesz nieśmiertelny, jak twoje pisanie? Jak wszystko, co po sobie pozostawisz?
Cała spuścizna świadectwem ciągle żywego języka jidysz. Jak ty.
Kim jesteś? Sztukmistrzem z Lublina – Jaszą Mazurem, Szatanem z Goraju, podróżnikiem wędrującym po kraju, starym Rebe grzesznikiem, Szoszą, niewolnikiem, wegetarianinem etycznym, kochankiem wielu kobiet, ich towarzyszem i dobrym duchem, przyjacielem Kafki, ojcem z przypadku, czy człowiekiem z sąsiedniej ulicy? Kim jesteś?
Jesteś mężczyzną ze spuszczonym wzrokiem, cichym, skromnie ubranym, nie mówiącym o sobie wiele, mężczyzną, który płacze…
Dzięki tobie widzę świat, którego dawno nie ma. Świat chasydów wschodniej Polski barwnie przez Ciebie namalowany. Słyszę o problemach moralnych ortodoksyjnych Żydów, widzę ich postaci, wnikliwie malowane słowem. Poznaję mistrzostwo twego pióra, filozofię treści.
Twój prosty język okazał się łącznikiem oczarowanych czytelników. I choć nie czytają w jidysz, to dzięki twojemu pośrednictwu, znają go doskonale.
Twój język onieśmiela światłością, ozłaca nasze szare progi. Twój świat jest ciągle żywy, zmysłowy, pełen barw i dźwięków. To żydowski świat dawnej Polski.
A kiedy spotkamy się po drugiej stronie, Ty pisarz i ja – czytelnik, powiesz: rozpoznaję cię… Wiem, że i ty mnie znasz…