Jak co roku, w porze lata,
W miejscu gdzieś na krańcu świata,
Na polanie tej pod lasem
Urządzono wyścig z Czasem.
Skoro zaś już przyszedł Czas,
W lesie głośno rozbrzmiał bas.
(Leśny bas – wiadomo – znaczy,
Że Czas nadszedł dla biegaczy).
Zaraz się rozpocznie starcie.
Już widzimy ich na starcie.
Patrzą przed się, przykucając:
Jeleń, tygrys, sarna, zając,
Gepard oraz antylopa.
Dźwięk! I wyprost.W górę stopa…
Wystrzał! I ruszyli lasem
Wszyscy chętni wygrać z Czasem.
Słychać doping z każdej strony.
Czas wciąż pędzi jak szalony
I nie zwalnia, choć zwierzęta
Stale depczą mu po piętach.
Mknie zwierzyniec jak petarda.
Czas na karku ma geparda,
Który w tej zabawie gnanej
Niemal pewny jest wygranej:
„W tej dziedzinie jestem asem!
Gnam, więc wygram! Nawet z Czasem!
Każdy na mych plecach pas
Krzyczy, że pokonam Czas!”
Była ta postawa harda
Jednak zgubną dla geparda.
Skupił się na przechwalaniu.
I zapomniał o bieganiu,
Nie przebiegłszy nawet jarda.
Wyścig gnał więc bez geparda.
Zaraz potem i bez sarny.
Dzień był dla niej nazbyt parny,
Więc stwierdziła krótko: „Pas.
Trudno. Znowu wygra Czas”.
A ci biegną, pędzą, gnają.
Jedni drugich wyprzedzają.
Na taktyce się skupiają
I w pomysłach prześcigają.
Tygrys, aby wygrać z Czasem
Chciał posłużyć się kompasem,
Zaoszczędzić dwie minuty,
Pokonując las na skróty.
Zając miał do oszustw nosa,
Szybko zwęszył więc młokosa.
A że prawy był, dlatego
Sprawę zgłosił do sędziego.
W lesie rwetes. Szok. Sensacja!
Skarga. Dyskwalifikacja.
Nie ma co przyczyny szukać.
Czasu nie da się oszukać.
I choć zdębiał cały las,
Komu w drogę, temu czas…
Mkną więc dalej, bez tygrysa.
Wszystkie siły bieg wysysa.
Walka jednak trwa zawzięta.
Nie poddają się zwierzęta,
Kombinując wciąż zawczasu,
Jak tu przetrwać próbę Czasu.
Chciała sobie antylopa
Do biegania dodać kopa.
Doradzała wszak jej kuna
Wyciąg pić z leśnego runa.
Więc za drzewem się schowała
I łyk płynu w siebie wlała.
Gdy zbliżała się do końca,
Napotkała wzrok zająca.
Znów więc rwetes. Szok. Sensacja!
Skarga. Dyskwalifikacja.
Gwizd sędziego, który znaczy,
Że zostało trzech biegaczy:
Jeleń, zając oraz Czas.
Zawrzał znów w dopingu las.
Szumiąc pośród dźwięków basu:
Kto dziś wygra? Kwestia Czasu!
Nagle, wśród tych głośnych krzyków,
Trąbek, gwizdków, flag, szalików
Zaszła rzecz niespodziewana.
Zadrżał bas, las i polana,
Gdy mknąc, gnając i kicając
Z hukiem się przewrócił zając.
Oblał fanów pot z gorąca,
Szkoda było im zająca.
Jeleń uniósł lekko rogi
I zawrócił szybko z drogi
Zającowi na ratunek.
Podał mu leczniczy trunek.
Po czym, widząc że utyka,
Odprowadził do medyka.
Widząc poświęcenia tyle,
Czas zatrzymał się na chwilę,
Aby w chwili tej skupienia
Sycić czynem się jelenia.
I wystarczył ten czas skromny,
Aby jeleń nasz przytomny,
Co Czas ujął swą postawą,
W dalszy bieg wyruszył żwawo.
I tu rzecz spektakularna,
Absolutnie unikalna
Tak tu w lesie, jak i w świecie:
Jeleń pierwszy był na mecie.
Okazało się, że czasem
Można jednak wygrać z Czasem.