fbpx
+48 736-84-84-44
Zaznacz stronę

Alicja w krainie wspomnień

Alicji nie znałam, nie widziałam Jej nigdy wcześniej. Napisała do mnie e-maila, wymieniłyśmy kilka zdań i umówiłyśmy się na spotkanie. Byłam Jej ciekawa. Potomkini Rodu Grundlandów – włocławskich Żydów: filantropów i przemysłowców, to nie byle kto… Ciągnęło mnie do Niej też z innego powodu. Po głosie i sposobie wypowiadania, wyobraziłam Ją sobie jako bardzo delikatną i inteligentną kobietę.

Przyjechała porannym pociągiem z Warszawy. Rzeczywiście była delikatna. I szczupła, filigranowa, prawie porcelanowa, o jasnych włosach, karnacji, i ciemnych oczach. Uśmiechała się serdecznie. Polubiłam ją od pierwszego spojrzenia.
Z wzajemnością. Dziś jesteśmy przyjaciółkami. Zaczęłyśmy od śniadania w barze „Miś”, gdzie opowiedziałam jej historię tego Misia.  Alicja rozkoszowała się smakiem polskiego chleba i masła, których smak już zapomniała… Wiele lat nie miała ich w ustach, a kiedyś, gdy mieszkała w Polsce, stanowiły jej codzienny, poranny posiłek.

W Stanach wszystko jest inne i smakuje inaczej, chociaż na pewno nie gorzej. Opowiadałyśmy o sobie, o swoich rodzinach i o mieście, w którym Alicja spędzała wszystkie: wakacje, ferie i święta, a które jest także moim miastem. Dziś przeniosłyśmy się w świat przedwojennego, rodzinnego miasta dziadków i ojca Alicji. Wszyscy Oni już nie żyją, a Ona zna niewiele faktów z ich biografii, pamięta jednak chwile i historie, które przeżyła osobiście. Dziś żałuje, że nie pytała, kiedy jeszcze było można…

Przez dom dziadków przy ulicy Kościuszki, który stoi do dziś, przewijało się wiele osób. Dziadek Józef dbał, by finanse szły w parze z kulturą. Organizował comiesięczne spotkania świata włocławskich filantropów i społeczników. Zbierali pieniądze na różne szczytne cele wspomagające ludzi w potrzebie. Przede wszystkim jednak był przemysłowcem. Włocławska Fabryka Cykorii „Stella” dobrze prosperowała. Dawała zatrudnienie wielu ludziom. Zapach cykorii rozchodził się po całym mieście… Dziadek Izaak Józef (dwojga imion) był jej właścicielem od 1909 roku aż do wybuchu wojny w 1939 roku, kiedy to przejęli ją Niemcy. W czasie wojny w naszym domu urządziło swą siedzibę gestapo. W piwnicach przetrzymywano i torturowano zarówno Polaków jak i Żydów. Wielu z nich straciło życie. Po wojnie fabryka została upaństwowiona. Zabudowania fabryczne stoją przy ulicy Królewieckiej do dziś. Drugą fabryką, której właścicielem od roku 1919 również był dziadek Alicji, była Włocławska Fabryka Lin i Drutu Stalowego dawniej C. Klauke.

Poszłyśmy na ulicę Kościuszki, gdzie do dziś stoi dom mieszkalny Rodziny Grundland. Tam właśnie Alicja spędzała wiele czasu swojego beztroskiego dzieciństwa. Budynek w dobrej formie, mieści obecnie instytucję państwową. Weszłyśmy do środka. Alicja posmutniała. Przypominała sobie, jak przed laty przebywała tu z całą rodziną, spędzając żydowskie święta. Będąc dzieckiem, w białej sukience przemierzała marmurowe schody. Na pierwszym piętrze mieściły się biura Fabryki Lin i Drutu, gdzie zdarzało jej się zaglądać. A potem zbiegała na parter do jadalni, by wspólnie z rodziną spożywać posiłki.

Babcia Franciszka, po której ma drugie imię, doskonale znajdowała się w kuchni. Gotowaniem jednak na co dzień zajmowała się kucharka, starsza Polka, której imienia Alicja nie pamięta. Za domem, gdzie często biegała z bratem i kuzynostwem, znajdowała się Fabryka, a za nią mały, zielony gaik. Najliczniej rosły tam akacje i klony. Słychać było śpiew ptaków, szczególnie głośne były kosy. Potem, po wojnie, stworzono tam Ogródek Kolejowy, gdzie dzieciarnia udawała się na oranżadę farbującą usta na czerwono i na duże śmietankowo-czekoladowe lody. Tego jednak Alicja pamiętać nie może, bo w tym czasie mieszkała już w USA. Stojąc na dworze, przeczytała jeszcze tablicę umieszczoną na budynku przy wejściu, i w oczach jej zobaczyłam… wielkie łzy.

W czasie kiedy Alicja przyjeżdżała do swoich dziadów, Izaak Józef, do którego wszyscy zwracali się Józef, był w mieście osobą powszechnie znaną, szanowaną oraz liczącą się w biznesie. Żywo interesował się kulturą na świecie, popierał twórców polskich, w tym regionalnych. Zakupił wiele obrazów, które przyozdabiały ściany salonów. Biblioteka zawierała cenne białe kruki. Babcia zawsze dbała, by wazony były pełne żywych kwiatów. Kiedy kwitł bez, w całym domu nim pachniało, kiedy pąsowe róże zdobiły antyczne wazy, pachniało słodkim kwieciem różanym. Alicja wspomina te zapachy do dziś.

Babcia Franciszka była wytworną i inteligentną kobietą. Przyjmowała gości na salonach i zabawiała ich rozmową, dopóki dziadek się nie pojawił. Potem zostawiała gości z gospodarzem, a sama przychodziła do pokoju Alicji i mocno ją przytulała. Ala była kochanym dzieckiem, miłość czuła ze wszystkich stron…

Niestety babcia odeszła, a dziadek ożenił się po raz drugi. Z Ettą nie mieli dzieci. Rodzina była duża, bowiem i Józef i Franciszka mieli liczne rodzeństwo.  Ich dom wypełniony był ciotkami, wujkami i ich dziećmi. Dziadkowie mieli czworo dzieci: córkę i trzech synów. Alicja również ma starszego brata Jerzego. Było im tam  wszystkim dobrze… do czasu.

Wybuchła wojna. Ich dom, fabryki i wszystko co posiadali, przejęli Niemcy. Przyszli oprawcy w ciemnych krzyczących mundurach, w długich czarnych oficerkach, z przylizanymi włosami i małymi wąsikami, z brutalnym językiem na ustach, i przewrócili świat do góry nogami, siejąc terror i strach, likwidując i mordując ludzi o odmiennych od nich poglądach i pochodzeniu, ludzi, którzy przecież chcieli żyć. Dom Państwa Grundland stał się miejscem zbrodni wielu niewinnych istnień.

Dziadka Józefa około 1939 roku  Rosjanie zesłali na Syberię. Był już za stary, żeby ścinać drzewa, więc uczynili go stróżem w obozie pracy. Zachorował tam na zapalenie płuc i zmarł.

W odnalezionych przypadkiem dokumentach figuruje informacja: ,,Józef Grundland urodzony 21.09.1874 roku w Warszawie, zmarł 20.10.1942 roku w Pieseck na Syberii, numer więzienny: 15 795.0.” Nawet nie wiadomo, gdzie jest jego grób, o ile w ogóle istnieje.

Kiedy zmarł  jego syn Maurycy, przyjaciele z Włocławka pochowali go w zamarzniętej ziemi, a więc formalnego grobu też nie ma.

Etta  druga żona Izaaka wyprowadziła się do Warszawy, trafiła do getta i zginęła w Treblince.

Franciszka zmarła jeszcze przed wojną, prawdopodobnie w październiku  1927 roku. Alicja miała wówczas kilka lat. Pamięta pogrzeb babci, na który przyszło wielu ludzi, również takich, których nigdy wcześniej nie widziała. I pamięta białe róże i hortensje na grobie, dużo białych kwiatów, tworzących rustykalno -jesienny klimat smutku. Alicja wiedziała, że babcia kochała róże, dlatego właśnie tę Jej ofiarowała. Wiele łez i miłości… aż do dziś. I ciągle za nią tęskni… za babcinym przytulaniem…

Cmentarz, na którym spoczęła, został zbezczeszczony i rozwalony przez Niemców, a po wojnie na jego miejscu postawiono szkołę. Uczą się tam polskie dzieci. Czy wiedzą, że jest na miejscu żydowskiego cmentarza? Dziś Alicja nie ma już gdzie pozostawić pąsowej róży dla babci Franciszki, ale ma dla niej miłość i pamięć, zakorzenione głęboko w sercu.

Alicja żałuje, że wcześniej, kiedy była jeszcze możliwość pytać, nie pytała. Może młodość kieruje się innymi prawami. Teraz, gdy czas biegnie szybciej, ona poczuła nostalgię i tęsknotę za latami dobrego, spokojnego i beztroskiego życia.  A ja pomogłam Jej trochę poznać losy rodziny i zachować pamięć o Nich dla potomnych. Należy się to temu skromnemu, dobremu człowiekowi – Izaakowi Józefowi Grundlandowi, który ukochał swoje miasto. Włocławek chyli przed nim dziś czoła i mówi: dziękuję.

Skip to content