fbpx
+48 736-84-84-44
Zaznacz stronę

Wróżka zrobiła skupioną minę. Zastanawiałem się, czy mi zaraz nie zacznie ściemniać. U nich to przecież normalne. A z drugiej strony…
Koleżanka usilnie przekonywała mnie, że ta jest inna – wyjątkowa.
Dobra, nie będę rozkminiał – już za późno. Jestem tu, a ona wróżkuje.
Za pięćdziesiąt złotych…
Dziesięć minut teatrzyku i pięć dyszek – niezła robota. Też tak chcę.
Ale chcieć, to sobie mogę – marny ze mnie aktor.
– Jeśli będziesz uważny, dziś za rogiem… – odchrząknęła znacząco… łamane przez podkreślająco, by skupić mą uwagę, w razie gdyby się rozproszyła – …spotkasz miłość swego życia!
No proszę, a wystarczyłoby, że za dwa złote kupiłbym gazetę i na ostatniej stronie dowiedziałbym się tego samego: ,,Koziorożcu bądź dziś czujny, za zakrętem życia czeka miłość. Nie przegap jej!”.
Wyszedłem zniesmaczony, acz dla niepoznaki zębicznie się do niej wyszczerzyłem wręczając ,,ciężko” zapracowany pieniądz. 
Żeby tylko wiedziała, jak ciężko ja nań musiałem pracować…
Co mnie podkusiło? Czy coś ciężkiego spadło mi na głowę? Czy w aż tak wielkiej jestem desperacji, by się ezoterycznej brzytwy chwytać? A page! A page! Mogłem iść z kumplami na browara, może by mi doradzili coś mądrego w temacie wyrywania panien.
Wyszedłem.
I przez cały dzień chodziłem, i szukałem, i rozglądałem się niecierpliwie. 
Skręcając na skrzyżowaniach, skręcając za każdą kamienicą, widząc kolejnych ulic zakręty, coraz bardziej byłem pewny, że znowu życie zrobiło mnie w konia. Wróżka wcisnęła kit. Nie – ona niewinna, sam żem sobie to uczynił… 
A jednak mimo wszystko, na każdym zakręcie, każdym skrzyżowaniu, rogu kamienicy, nadzieja wzbierała i serce waliło jak młot. Jaki młot? Jak kwintet młotów pneumatycznych! 
Rozpierało mnie takie naiwne podniecenie, dziecięca ciekawość! 
A może jednak – może się uda? Może wreszcie poznam miłość życia, wystarczy tylko skręcić i…
Za zakrętem znowu nic. A nogi mi już odpadały. A w brzuchu burczało coraz bardziej. 
Godzinami chodziłem wypatrując tęsknie i… nie spotkałem miłości swego życia. 
W końcu zrezygnowany i z przetrąconą kieszenią, udałem się przekąsić małe co nieco w pierwszej z brzegu knajpce. Potem poczłapałem pocieszyć się w gronie starych dobrych wiarusów przy uśmierzającym ból duszy wywarze chmielowym.
,,Nie wierz nigdy kobiecie” – koleżance więcej nie uwierzę, to pewne.


                               ***   

Godzinę wcześniej minął sklep łowiecki. Na wystawie leżał róg myśliwski. 
Za ladą stała piękna dziewczyna – jego niedoszłe przeznaczenie…

Skip to content