Wybrałam się po kryjomu
Do sklepu niedaleko domu
Tradycyjnie z koszem w ręku
Bez jakiejkolwiek obawy czy lęku
Poproszę kilogram miłości
Szczyptę zazdrości
Mendel marzeń
Kopę pięknych zdarzeń
Tonę uśmiechu; nie!
Poproszę dwie
Za smutek podziękuję
Bólu nawet nie spróbuję
Dużą porcję wyrozumiałości
Bez dodatku złośliwości
Proszę zapakować
Tolerancji nie żałować
Dwie duże garście zrozumienia
Biorę w ciemno, bez patrzenia
Może kawałek dobrej zabawy
Tak, ten większy, będę miała do kawy
W razie gości będzie czym poczęstować
Dobrej zabawy nie będę żałować
No i co by tu jeszcze
Czy, aby do torby wszystko zmieszczę?
Wierności też dużo potrzeba
Jak powszedniego chleba
O matko, jeszcze wiara
Tej
bym sobie nie darowała
Leży tak wysoko na półkach
Ale za to w pięknych szkatułkach
Ile mi potrzeba, oj wiele, wiele
W domu, w kraju i w kościele
Tańsza by była bez opakowania
Nie potrzebuje dekorowania
No trudno, jaka jest, taką biorę
Powinna zrobić furorę
Tylko, czy ja to pudełko otworzę?
Najwyżej podważę nożem!
Żebym jej tylko nie
zbiła
Dopiero bym narobiła…
Jeszcze się rozejrzę
Inne kosze podejrzę
Co mają inni klienci
Bo ja robię zakupy z pamięci
Na dziś chyba wszystko mam
A w razie czego, dobrą radę dam
Teraz do kasy kieruję swe kroki
Kasjerka wolna, trzyma się pod boki
Podchodzę, liczy, dodaje, rachuje
Już wiem, że mi pieniędzy brakuje
Co odłożyć myślę, nadrabiam uśmiechem
Nie będę przecież parać się grzechem
No i znów będziemy moralnie wybrakowani
Ja się starałam, lecz wszystko do bani…
30.05.2021 r. 12:29