11/2024
zanim
zanim zbutwieją korzenie
i w kącikach ust
pęknie ostatnie niebo
niech w gniazdach naszych dłoni
wykluwają się pudrowe myśli
z krawędzi zielonych rzęs
spijajmy perłowe okruchy
porannego deszczu
otulmy skronie płatkami jabłoniowej ciszy
ponad taflą czarnej łąki
wypatrujmy
roju migoczących chrząszczy
niech porwie nas dzikość
jesiennego wiatru
nim pod skórą
skruszeją hamaki pajęczyn
perłowe okruchy –
zanim zgasną
lśniące pąki gwiazd
a niebo zadrży pod skrzydłem
kroplami świtu
wtulimy policzki w miękkie gałęzie
wierzbowych dłoni
podzielimy na dwoje
perłowe okruchy pierwszej rosy
kropla jabłoniowej ciszy
na brzegu zielonych rzęs
tli się pierwsza kropla
jabłoniowej ciszy
bezszelestnie opada na skronie
muśnięciem
pudrowych okruszków
z południowym wiatrem
wlewa się do ust
zasypia w gniazdach miękkich dłoni