Wampiriada
Wystające kły, spiczaste uszy, wydłużone paznokcie i niepowstrzymana siła witalna ukryta w starczym ciele – tak jawi się hrabia Drakula, gdy Jonathan Harker przybywa po raz pierwszy do zrujnowanego zamczyska w Transylwanii, na Przełęczy Tihuta. Nietuzinkowość jego prezencji dodaje tylko mistycyzmu całej postaci, tej zadziwiającej kombinacji mrocznych pragnień, sprzecznych cech charakteru i nieodgadnionych planów.
Bram Stoker tworząc Drakulę zrewolucjonizował świat literatury grozy tak, jak Mary Shelley, prekursorka drukowanej literatury grozy. Utarło się, że nigdy wcześniej żaden
z autorów nie odważył się ucieleśnić i opisać legendarnych złych duchów i nocnych demonów. Ale czy jedynie inwencji Stokera winni jesteśmy podzięki za ikonicznego hrabiego?
Mitologiczne zagwozdki
Wampira – wzorem większości potworów znanych z horrorów – stworzyły wierzenia naszych przodków. Istota ta pojawia się u Słowian, ludów bałkańskich oraz wśród Rumunów. Stoker nazwał ją angielskim wyrazem vampyre, nasz krąg kulturowy zna go jako wąpierza. Wąpierz ten, i w tym tkwi problem, także niejedno ma imię i niejedną genezę.
Pogłoski o protoplastach wampirów znaleźć można już w mitologii starożytnej. Muzeum Brytyjskie w 1933 roku odkryło datowaną na II tysiąclecie p.n.e. terakotową tabliczkę z oryginalnym, skrzydlatym wizerunkiem kobiety o wymownej nazwie Królowa nocy. Hipotezy są różne – mogła to być bogini Isztar, Ereshkigal czy demonica Lilith.
Od wczesnych mieszkańców Mezopotamii mit przejęli zafascynowani magią Babilończycy, a dalej Hindusi (z boginią Kali), Persowie i ludy Europy. Swych braci wampir odnalazł też w krajach Orientu i Ameryce Środkowej oraz Południowej. Majowie wierzyli np. w Camazotza, co jest tym istotniejsze, iż demon ten przybierał postać nietoperza.
Dla autochtonów jukatańskich puszcz nie był to tylko symbol. Żyją tam bowiem prawdziwe wampiry (podrodzina nietoperzy) atakujące zwierzęta gospodarskie, czasem ludzi. Ich modus operandi do złudzenia przypomina literackie wampiry – przyczepiają się do ofiary, nacinają skórę i pobierają krew. Używają do tego jednak języka, a nie kłów.
W Europie przykładu z natury zabrakło, a wierzenia Greków czy Rzymian wytworzyły inny rodzaj wampira – ducha zmarłego człowieka. Wyrósł on z kultury funeralnej, bowiem od zarania dziejów grób nie tylko umożliwiał spoczynek zmarłemu, ale służył też jako blokada przed powrotem denata. Każde uchybienie w tym względzie mogło zakończyć się tragicznie – zmarły wstawał i wzbudzał popłoch wśród żywych.
Swą rolę w propagowaniu mitu mimowolnie odegrało chrześcijaństwo i dogmat nieśmiertelnej duszy, ale zacznijmy od Hellady. Grecy wierzyli, iż przemiana zmarłego dokonuje się przez wstąpienie jego duszy w nowe ciało lub przemienienie się jej w istniejącym. Rozpisywał się o tym nawet Platon, bo jak powiadają, włóczy się [istota] koło pomników
i grobów, gdzie już nieraz widywano jakieś do cieniów podobne dusz widziała.
Wampiryzm – czego można się spodziewać po kulturze zorientowanej patriarchalnie – przypisywano demonom żeńskim przyjmującym ludzką postać. Należały one – strzygi, lamie czy sukuby – do orszaku Hekate, bogini ciemności. Repertuar aktywności psychofizycznych raczej sztampowy – wysysanie krwi, zabijanie, uwodzenie, porywanie i zjadanie dzieci.
Starożytni chronili się przed nimi wszelkimi sposobami. Rzymianie powołali dedykowane kolegium kapłańskie, a Owidiusz podawał przepis na udaremnienie strzygom podchodów ku niemowlętom. Zdaniem wieszcza należało trzykrotnie dotknąć futryny liściem drzewa truskawkowego, skropić próg spreparowaną wodą, wypowiedzieć modlitwę i złożyć
w ofierze surowe wnętrzności dwumiesięcznej sowy.
Wampir wcale nie musiał jednak być krwiożerczy. Historyk Flegon z Tralles podawał los dziewczyny, która jedynie wstawała z grobu i nocami nawiedzała młodzieńca w swym rodzinnym domu, nie czyniąc mu krzywdy. Ferment zasiała religia, szczególnie prawosławie, twierdzące, iż duchy to zawsze sztuczki diabelskie. Tymczasem wampir, powtórzmy, oznaczał po prostu ducha zmarłego.
I zaliczał się do szerokiej grupy upiorów, a jego imię jest pochodną słowiańskiego słowa opyr lub opir. Bułgarzy wierzyli w ustrele, Bośniacy w zwiastujące zarazę lampiry, a Rusini w upyry, w które mógł przemienić się każdy, kto zasłużył na miano heretyka. W Rumunii – bo to ona interesuje nas najbardziej – wampir pojawił się oficjalnie w XVII wieku, choć już sto lat wcześniej spalono na stosie kobietę oskarżoną o bycie strzygą.
Plejada inspiracja
Na płaszczyźnie literackiej mitu wampira podjęli się pionierscy romantycy. Jego obraz nakreślił w dziele Wampir John William Polidori, a jeszcze wcześniej nieśmiałe próby powołania demona popełnił też George Byron w słynnym Giaurze. Niemal 60 lat po nim ukazała się gotycka powieść Carmilla autorstwa Josepha Sheridana La Fanu. Z założenia
o idealnej kombinacji wampira i gotycyzmu wyszedł także Bram Stoker.
Dla Irlandczyka Drakula (będę posługiwał się kursywą również w odniesieniu do literackiego bohatera) była debiutem niespodziewanym, nad którym pracował w tajemnicy już od roku 1890. Miał wówczas 43 lata i całe swe niepozorne życie spędził w towarzystwie matematyki, pracując przez kilka lat w administracji centralnej Irlandii Północnej. W głębi duszy pasjonowała go jednak literatura i teatr.
Pasja ta doprowadziła go do posady zarządcy londyńskiego teatru Lyceum, w którym grał ubóstwiany Henry Irving. Niedługo potem przyszły pisarz doznał we śnie „objawienia”
i wpadł na koncept powieści z wampirem jako głównym antagonistą. Oniryczną przygodę, która stanowiła iskrę inspiracji, zawarł potem na kartach powieści w stosunku niemal 1:1.
Do pisania przygotowywał się skrupulatnie, korespondując, czytając i zbierając tony informacji. Nieocenionym wsparciem okazał się dla niego Arminius Vambery, węgierski orientalista osiadły w Londynie. Choć jego epistolarne konwersacje ze Stokerem nie zachowały się, panowie niemal na pewno odbyli kilka spotkań twarzą w twarz, w trakcie których Irlandczyk wyciągał z Vambery’ego historie o rumuńskich wampirach i rejonie Wołoszczyzny.
Z początku Stoker nie myślał wcale o Drakuli. Powieść miała nosić tytuł Umarły lub Hrabia wampir, a pisarz zmienił zdanie dopiero, gdy zapoznał się z postacią Vlada Tepesa, znanego jako Włada Palownika, a potocznie – Włada Drakulę. Co ciekawe, na rok przed pierwszym wydaniem książki w 1897 roku, w Londynie ukazała się monografia hrabiego.
Niewykluczone, że Stoker się nią posiłkował, podobnie jak korzystał ze znalezionego w Whitby Raportu z księstw Wołoszczyzny i Mołdawii, który wydał angielski dyplomata William Wilkinson. W księdze tej – jak zauważa biograf Włada Drakuli, Matei Cazacu – Stoker znalazł przypis, iż w języku wołoskim Drakula oznacza diabła. To wystarczyło, by porzucił postać hrabiego, a na jego miejsce powołał wampirzego możnowładcę.
Po wnikliwszej obserwacji okazuje się, że nawet fabuła Drakuli może mieć głębsze podłoże niż wyobraźnia Stokera. Bliźniaczo podobna opowieść pojawia się w wydanej 18 lat wcześniej książce Kapitan Wampir, pióra Belgijki Marie Nizet. Dwie pary kochanków stawiają w niej czoła wampirowi, pułkownikowi rosyjskiej armii. Podobieństwo rysuje się już na początku; wszak dwie pary kochanków to też Jonathan Harker-Mina Murray oraz Lucy Westenra-Arthur Holmwood.
Szersze konotacje daje porównanie z dziełami brata pisarki, Henriego Nizeta – Sugestią i Hipnotyzmem, studium krytycznym. Nie tylko dlatego, iż Drakula posiadł obie zdolności, ale też z powodu tego, że Nizet należał do grupy badaczy nauk ezoterycznych. W ramach obrzędu składał hołd u stóp pomnika holenderskiego lekarza o nazwisku…van Helmont. Przypadek? Wszak specjalista z powieści nosił nazwisko van Helsing.
Oczywiście Irlandczyk dodał też sporo swojej własnej kreatywności – londyńskie środowisko, przestrzeń Whitby, rezultaty osobistych badań nad mieszkańcami Transylwanii czy Szeklerami (grupą etniczną osiadłą w rejonie Siedmiogrodu). Tymczasem za modela do nakreślenia prezencji hrabiego (być może także jego temperamentu) nieświadomie służył podobno znany nam już Henry Irving. Aktor był zresztą tak zdziwiony publikacją powieści, że miał powiedzieć: Nie miałem zielonego pojęcia, że Stoker miał w sobie coś takiego; był kimś, kto bardzo mocno stąpa po ziemi.
Nie przeszkadzało mu to zgrabnie łączyć kolejnych motywów z pogranicza fantastyki
i horroru. Trzy strzygi (usiłujące wyssać krew z Jonathana) to wedle niektórych reminiscencje trzech czarownic z Makbeta. I tu postawić należy z pozoru oczywiste pytanie – czy sam Wład Drakula – jako postać historyczna – był wampirem?
Chaos trawestacji
Jego przydomek niezmiennie asocjowany jest z okrucieństwami, których XV-wieczny hospodar miał się dopuszczać. Skojarzenie jest jednak błędne, bowiem jak już zauważyliśmy, Drakula ma związek z diabłem. W języku rumuńskim opisuje go słowo drac, a dodanie końcówki ula to podkreślenie, że chodzi o syna. Ojciec hrabiego znany był jako Wład Diabeł.
Zbiegiem okoliczności jest tedy, że Drakula swoimi czynami zapracował sobie na to przezwisko i wszedł do kanonu legend jako okrutnik. Historia ta bierze swój początek w jego krwawej rozprawie ze zdrajcami winnymi śmierci ojca, których podstępnie zaprosił do twierdzy. Niektórych wbił na pale, innym kazał podróżować morderczymi szlakami Karpatów.
Poczynania te nie stanowiły wyjątku. Drakula nie wymyślał nowych tortur – nabijanie na pal stanowiło wschodni odpowiednik łamania kołem. Istnieją mroczniejsze opowieści – jak ta, iż książę kazał nacierać jeńcom wojennym stopy solą zlizywaną następnie przez kozy, które ostrymi językami zdzierały również skórę – lecz trudno je udowodnić.
Kuszący wizerunek antagonisty nie wytrzymuje porównania z wierzeniami samych Rumunów. Gdy odkryto grobowiec Drakuli w Snagovie, ciało księcia (wyłączając brak głowy) było doskonale zachowane, lecz przy kontakcie ze świeżym powietrzem, natychmiast się rozpadło. Tradycja regionu hrabiego każe sądzić, iż zachowane przed rozkładem ciało świadczy raczej o świętości.
Z pewnością hrabia nie posiadał też cech, które uznawano za podstawowe kryteria w rozpoznaniu wampira. Demon taki mógł pochodzić od dziecka urodzonego z okręconą wokół szyi pępowiną albo od matki, która w trakcie ciąży piła wodę skażoną diabelską śliną. Nie ma żadnych złudzeń co do tego, iż – jak zauważa Cazacu – Drakula nie pozostawiał też po sobie śladu kurzych łap, nie miał paszczy niczym ogr i nie błyskał czerwonymi źrenicami. A to ostatecznie wyklucza jego wampirzy rodowód, pozostawiając żądzę krwi jego książkowemu odpowiednikowi.