11/2024
Odpady
Zauważyłem że się powtarzam
Metafory zużyte jak zęby
Starego alkoholika
Podlewam słowa sentymentami
Z rodzinnej wioski
Koszmary i flupy z nicości
Dzikie kwiaty zmieszane
Z chroniczną depresją
Lepsze jest milczenie
Na granicy światów
Wycofanie do nory
Wilka i lisa
Smakowanie wschodów
Czułe sny o zbawieniu
W cieniu twojego serca
Niewyrażalny odrzucony
Eurydyka o srebrnym głosie
Schodzi jak anioł w doliny
Ciemnej wyobraźni, kiedy
Jeszcze pelargonia kwitnie
Dla nas, wędrowców, zapomnianych
Przez świat. Delikatne dłonie
Zapalają świece ciał, szukamy
Prawd w odwiecznych drzewach,
W locie pszczół i w nutach Beethovena.
Nie śpij nasturcjo z Torunia,
Obudź mnie, kiedy noc kusi
Zgonem, wierzę w listek
Twojego uśmiechu, żyjemy
Bez grzechu, oddani rzekom
I górom, samotne ptaki
W ciemnej dolinie