fbpx
+48 736-84-84-44
Zaznacz stronę

Shurouk Hammoud

11/2024

Tłumaczenie wszystkich wierszy Bożena Helena Mazur-Nowak

 

 

Blind Time – Ociemniały czas

 

Na dzisiaj nic nowego.

Handlarze, z bogatą ofertą drewnianych płaszczy,

Niezmiennie są w dobrym nastroju,

Który towarzyszy im od urodzenia.

W tych krajach na mapie,

o których Bóg zapomniał,

Poeci wciąż udają, że są mądrzy,

Aby nie zawieść swojej próżności,

Nadal przepowiadają życie i śmierć,

Zbawienie i koniec.

W tym samym czasie

Tyrani,

Jak zawsze,

Mieszają w naszych snach

Pałeczkami z naszych żeber.

Ich dupy cuchną,

Z ich ust dobywa się odór strzelniczego prochu,

Który wlewają do ciał naszych dzieci,

Ciągle się powiększają, aż urastają do wielkości kraju.

Co się tyczy umarłych

Nadal się rozmnażają

Z entuzjazmem kochanków,

Którzy urodzili się

W tych gwałtownych czasach.

 

 

My handbag – Moja torebka

 

Moja torebka jest bardzo przestronna.

Są w niej guziki różnej wielkości,

Igła i czarne nici,

Które pozszywają poranione serce,

jak i podarte ubrania

Torebki higieniczne na wymioty,

które tutaj nie są rzadkością,

Mokre chusteczki do usuwania strzępów makijażu.

Moją torebkę wypełniają błahe przedmioty,

Pasta do butów straciła swoją ważność po drodze,

Komórka pełna imion, których nie potrafię już spamiętać,

Rozklekotane okulary wykonane przez optyka

Pod pretekstem, że nie widzę nic poza czubkiem własnego nosa,

Wykruszone papierosy i zapalniczka, która zaraz wyzionie ducha,

Zasuszone kwiaty i wiersze, które nie nadawały się do zapisania,

Chusteczki do nosa zmęczone pożegnaniami.

I ty mnie pytasz od czego mnie bolą plecy?

 

I am not here – Mnie tutaj nie ma

 

Nie słucham ciebie,

Zgiełk zapomniał przerwać rozmowę w mojej głowie.

Otwieram okna na zardzewiałe stoły nocy,

Na noże, tkwiące wciąż w karkach kochanków,

Trumny, które w nocy rozbrzmiewają melodią oczekiwania,

Żołnierskie buty, które straciły swoich właścicieli,

Torby, które obciąża tylko próżnia,

Morza, które bełkocą modlitwy za tych, którzy

zginęli w drodze po życie,

Piosenki wyśmiewające tych, którzy odeszli,

Na niebo, które dławi ucho świtu,

Domy, które zmieniły swoje nazwiska,

Flagi, których kolory skazano na śmierć

I barykady, których piaski uciekły przed krzykiem.

Powstały z letargu przemówienia,

Których już nikt nie wygłosi,

Więc proszę, nie rozdrapuj mojego milczenia.

Już mnie tutaj nie ma.

Mogiła zapomniała o telefonie zostawionym

W mojej głowie

I opuściła swoje zasłony.

 

 

Poeci spotkają się

 

Poeci na pewno się spotkają

Może w kawiarni, w której spotykają się bankruci

lub na chodniku, gdzie ludzie z marginesu palą swoją przeszłość

a może na scenie jakiegoś domu kultury, w jakimś kraju, który wojna

doprowadziła na skraj.

 

Uwierz mi, że poeci zawsze się spotkają

W hasłach zapisanych w słownikach,

Jąkając się na progach wierszy,

W zaułkach plotek, które wyostrzają języki zaprzyjaźnionych poetów,

Czy też w artykule, który mówi o plagiacie.

Może ich nazwiska zostaną sąsiadami jak szkielety

na zapomnianych półkach z książkami krwawiącego świata.

 

Lecz jeśli nic takiego nie miało miejsca, to

Ich oczy spotkają się na tej samej linii

Wiersza, którego wątek dryfuje oddzielając istnienie od nicości.

 

 

wygładzam swój głos

 

oczyszczam swój głos

Z żargonu miłości

Jeden po drugim

Obcinam paznokcie tęsknocie

Maluję usta na czerwono

Krwią, która z nich się sączy

Rozrzucam oczekujące listy

Zmieniając ich kolejność raz po raz

Po czym śmieję się radośnie z mojego zwycięstwa

nad kruchym dźwiękiem,

Którego kruszyny rozsypały się jak paciorki różańca,

kiedy mnie już znudziły.

Oczyszczam głos namiętności róż,

Które co dzień zmierzają aby umrzeć

W książce

Dlatego skracam im drogę.

Kruszę je zasuszam w oczach bezsensowności.

Mój sędziwy przyjacielu

Oczyszczam głos z pocałunków, pieszczot, pożądania

Z wszystkiego, co kaleczy struny głosowe

Z tęsknoty za bełkotem.

Czyszczę mój głos z miłosnego żargonu;

Noc nadgryza jabłko mojemu Adamowi

Czyniąc ze mnie oniemiałą.

Skip to content