fbpx
+48 736-84-84-44
Zaznacz stronę

Przepis na bigos

Działo się to w ubiegłym roku. Wzięłam się za gotowanie bigosu, gdyż przypomniałam sobie, że jadałam w Polsce u dalszej ciotki taki bigos, jakiego w żadnej restauracji nie serwują. Kapustę poszatkowałam, kawałek wieprzowiny wyciągnęłam z lodówki, wędzoną kiełbaskę położyłam bliżej. I już chciałam zacząć gotować, gdy nagle zdałam sobie sprawę, że zupełnie nie pamiętam, co i w jakiej kolejności trzeba dodawać. Można było oczywiście zajrzeć do Internetu  i wydobyć stamtąd jakieś dwieście przepisów. Ale mnie zachciało się właśnie tego bigosu, który był w Polsce, zimą, w Krakowie, gdy za oknem padał śnieg, a przede mną było jeszcze dziesięć dni wspaniałego urlopu.

Odnalazłam numer telefonu i zadzwoniłam do tej właśnie wspomnianej ciotki. A ona ucieszyła się, że dzwonię i krzyknęła w stronę przeciwną do słuchawki: „Jacek! Nataszka dzwoni. – Jak to jaka?! Ta z Petersburga!”. I głos męża ciotki gdzieś w oddali radośnie zadudnił: „Cześć Nataszko”. Od razu przeszłam do sedna: „Ciociu, daj mi proszę swój przepis na bigos!”. A ciocia na to: „Ależ oczywiście, moja droga! Zaraz znajdę. Gdzieś go tu zapisałam. Już nie polegam na pamięci. A póki szukam, opowiedz mi, co u ciebie?!”.

Opowiadam, co u mnie słychać, a ciotka krzyczy do słuchawki: „Oj, a jakie zdjęcie właśnie znalazłam! Ty z naszym maleńkim Krzysiem, u was w Petersburgu! Pamiętasz? Kiedyś do was przyjechaliśmy. Jakaś ty tu wesoła, z kokardą! Oj, a nasz Krzyś się żeni. W tym roku. Jego narzeczona Magda… a ty ją znasz? No… jest taka ładna! Jacku! Opowiadam Nataszce
o Krzysiu, że się nam żeni!”. „Aha!” – odezwał się basem Jacek z głębi domu.

 Trzymam w gotowości ołówek, bo przecież trzeba będzie zapisać ten przepis na bigos, gdy gdzieś obok rozlega się dzwonek komórki. I ciotka radośnie krzyczy do mnie: „Nataszko! Nie odkładaj słuchawki! To akurat Krzysio dzwoni!”. I kontynuuje już z Krzysiem: „Cześć, synku! А ja tu właśnie z Nataszą rozmawiam! Tak-tak, z Petersburga!”. I ciotka znowu krzyczy do mnie przez słuchawkę: „Krzyś tu pyta, czy siedzisz przed komputerem?”. Ja na to: „Obok, ciociu, obok!”. Ciotka znów radośnie: „Krzyś zaraz zadzwoni do ciebie na Skype”. А ja nie będę odkładać słuchawki. Porozmawiamy we trójkę!”. Łączymy się z Krzysiem. Widzę go na ekranie
i zaczynamy gadać.

Krzyś woła do komputera narzeczoną Magdę. I teraz już rozmawiamy we czwórkę: ciotka, Krzyś, Magda i ja, a jeszcze od czasu do czasu gdzieś z głębi domu słyszymy Jacka.

Magda pokazuje mi przez kamerkę internetową swoją suknię ślubną i welon, Krzyś – odświętny garnitur. Potem razem pokazują mi jeszcze swojego szczeniaczka. Szczeniak gryzie klawisze notebooka i śmiesznie liże ekran. A my zgodnie śmiejemy się.

Próbuję powrócić do tematu  bigosu i znowu mówię jednocześnie do słuchawki telefonu i przez Skype: „Nieśmiało przypominam o przepisie na bigos!”. Ciotka krzyczy do słuchawki: „Nataszko! Za nic w świecie nie mogę go znaleźć! Ale jeszcze szukam! Poczekaj!”.

Krzyś pyta przez Skype: „Jaki przepis? Na maminy bigos?”. Ciotka krzyczy do niego przez komórkę: „Tak! Na bigos! Nie mogę znaleźć!”. Krzyś mówi: „Przecież ciocia Mitia przyrządza go tak samo, jak ty! Zaraz zadzwonię do niej z drugiego telefonu, nie rozłączajcie się!”.

Krzyś wybiera numer cioci Mitii i mówi: „Ciociu Mitiu, tu Krzysiek. Dzwoni do nas właśnie Nataszka z Petersburga i  prosi o twój przepis na bigos!”. Ciocia Mitia też radośnie krzyczy tak, że słyszę: „Krzysiu! Przekaż Nataszce pozdrowienia! Zapytaj ją proszę, jak mama, jak babcia, jak tam wszyscy bliscy?! A ja zaraz poszukam przepisu! O, mam go! Zapisuj: naszykować kapustę, 300 gram wieprzowiny, dorzucić domową wędzoną kiełbaskę …. Oj, słuchajcie! Przecież nasz Paweł jutro leci do Petersburga służbowo! Nataszka może się z nim spotkać!”. Krzyś mówi do mnie: „Słyszałaś wszystko, tak?”. „Tak”- odpowiadam radośnie. „Oczywiście, że spotkam się z Pawłem! Dajcie mu mój numer telefonu, a mnie – numer lotu           i numer jego komórki!”.

Krzyś mówi do cioci Mitii: „Ciociu! Podaj nam numer lotu, godzinę przylotu oraz telefon do Pawła!”. Ciocia Mitia krzyczy do Krzysia: „Krzysiu, nie odkładaj słuchawki! Zaraz zadzwonię do Pawła i wszystkiego się dowiem!”. Ciocia Mitia dzwoni do Pawła i krzyczy do niego: „Właśnie mam na linii Nataszkę! Tak-tak! Z Petersburga! Jutro wyjdzie po ciebie na lotnisko, podaj numer swojego lotu! Nataszko zapisuj: dwieście trzydzieści dziewięć, Warszawa- Petersburg, jedenasta piętnaście waszego czasu. Zapisałaś? Dobrze! Oj, to ja w takim razie lecę kupić prezenty! Paweł zawiezie je do Petersburga!”. Krzyczę: Krzysiu, powiedz cioci, żeby się nie kłopotała prezentami!”. Ale ciocia Mitia już się rozłączyła, zapomniawszy o bigosie. Krzyś
i Magda również szybko się ze mną pożegnali, też chcąc zdążyć przekazać mojej rodzinie drobne prezenty, polecieli do sklepów. A i moja dalsza ciotka krzyczy przez telefon: „Nataszko, przecież kiedyś ci obiecałam kupić nasz cudowny miód! Pobiegnę po niego, jeszcze zdążę. Do widzenia moja droga!”.

Wracam do kuchni, w zamyśleniu spoglądam na przygotowane produkty, a potem zdecydowanym ruchem wkładam z powrotem do lodówki kapustę, kawałek wieprzowiny
i wędzoną kiełbaskę. I też lecę do sklepu, żeby kupić coś dla rodziny i przekazać przez Pawła! Po powrocie do domu wkładam maleńkie prezenty w ozdobne torebeczki, a potem szybko smażę jajecznicę, zjadam i kładę się spać. Przecież jutro czeka mnie spotkanie z moim wesołym kuzynem i będę potrzebować sił, żeby się pośmiać.

Nocą śni mi się ślub Krzysia, szczeniak zjadający notebooka, dalsza ciotka z mężem Jackiem, Paweł z walizką i całe góry bigosu, na który do dziś nie poznałam przepisu. Za to dowiedziałam się, że moje więzy rodzinne  są silne jak nigdy!

Skip to content