11/2024
Chłopak wycięty z gazety
Nie mam odwagi wyjść sobie naprzeciw,
śnić o oczach niebieskich jak oceany.
One nigdy nie będą moje, ja nigdy nie będę
należeć do siebie.
W moim dużym pokoju, stoi tylko wielkie łóżko,
chowam się pod nim, uciekam od pytań.
Pod nim, drzewa się chwieją i wiatr nuci balladę
o chłopaku sklejonym z gazety.
Usiadł na chochole z kurzu i bezczelnie się gapi
świdruje mnie oczami wyciętymi z porannych Nowości.
Patrzą na mnie nekrologi, tanie meble, ogłoszenia towarzyskie, promocje z Biedronki.
Patrzę na siebie ja, wzrokiem wyciętym z taniego
brukowca, jestem dla siebie obcy.
Założyłem garnitur skrojony z Newsweeka, tylko rękawy
troszkę za krótkie i ta dziwna gęba na plecach.
Jestem zmyślony, w zmyślonym ubraniu, chowam się
pod moim wielkim łóżkiem, zamiotłem siebie pod dywan.
A na chochole z kurzu wciąż siedzi ten chłopak wycięty
z dzisiejszych Nowości i pokazuje najnowszy nekrolog.
Milky Way
i przyjdą po nas ci co grzebać będą w naszej przeszłości
ich psy tropiące wywęszą nasze grzechy
będziemy dla nich tajemnicą
rozkładać nas będą na czynniki sprzyjające okolicznościom
poznania naszych wartości
odkryją to cośmy skrywali w papierowych urnach
zanurzą usta w kamieniu naszych pomników
lecz jedno nie będzie im dane
dzielić z nami tę właśnie chwilę
kiedy galaktyki naszych dłoni spotykają się w połowie drogi
choćby mlecznej
panta rhei
przechodzi ochota na życie
z dłonią zatrzymaną w połowie drogi
do Ciebie
wszystko wokół ulega destrukcji
ludzie powiadają że jestem biodegradowalny
nurzam się we własnej krwi
której ciepłe strużki rysują na skórze
Twój portret
chodniki mojego miasta
patrzą zdziwione
na bose stopy przechodniów
wszystko stanęło
zamarło
wstrzymało oddech
zanim otworzysz drzwi do mieszkania
pozwól że podleję źdźbło trawy
które wyrosło na mojej dłoni
przechodzi ochota na życie w zawieszeniu
świat jest w ciągłym ruchu
a ja?
ja moja droga
chowam się w Tobie
z ustami zanurzonymi w płatkach wilgotnej róży