Życie twórcy, to niespokojnie płynący strumień wydarzeń, przemyśleń, doznań artystycznych, wewnętrznych burz i ciągłych poszukiwań. Prawdziwy artysta nie zaznaje spokoju, przeżywa wewnętrzne rozdarcie, wciąż dążąc do doskonałości, aby ocalić w sobie coś z dziecka i zatrzymać ten pierwszy zachwyt wszechświatem.
Poruszanie się w świecie sztuki, stwarza możliwość poszerzenia wizji widzenia globalnego. Świat twórcy to światła błyskawic, światła poranka i zmierzchu w tęczy, przenikanie się kolorów. Często te odczucia przekraczają sferę ziemskiego widzenia.
Pisarz i malarz nie lekceważą niczego, co mogłoby rozszerzyć ich horyzonty widzenia.
Wchodząc w świat innych dziedzin sztuk pięknych: rzeźby, muzyki, architektury, niezwykle wzbogacają swój świat wewnętrzny.
Natchnienie lub wena twórcza to coś, czym określa się pierwiastek duchowy dzieła, obojętnie czy jest to powieść czy namalowany obraz. Każde takie dzieło zawiera w sobie doświadczenia, myśli i przeżycia autora.
Greckiemu poecie, Simonidesowi z Keos (556–469 p.n.e.) – twórcy epigramatu zawdzięczamy frazę: ,,Malarstwo jest milczącą poezją, a poezja – mówiącym malarstwem”.
Niektóre prądy w sztuce uczyniły malarstwo i literaturę sztukami siostrzanymi. Takie związki notowano w Romantyzmie i Młodej Polsce, jak również w sztukach XX wieku. Obie te dziedziny sztuki wzajemnie się inspirują, są lustrami i przeglądają się w sobie nawzajem.
Bywa, że po przeczytaniu: opowiadania, powieści, reportażu, nie pozostaje nam w pamięci nic poza gromadką bezbarwnych postaci. Pomimo starań nie możemy przypomnieć sobie tych bohaterów, ponieważ autor nie wyposażył ich w żaden żywy rys charakteru. Szarość ta nie wynika tylko z ubóstwa duchowego i niewiedzy autora, ale również z obojętności i ignorancji. Aby naprawdę ciekawie pisać, trzeba samemu stać się uczestnikiem zdarzeń lub przeżywać je razem z bohaterami. Są takie utwory, które, gdy czytamy, odnosimy wrażenie, że się dusimy, brakuje nam powietrza. Mamy uczucie, że coś musi się stać, przyjść jakiś huragan, burza i zburzyć tą duszną atmosferę. Lub odwrotnie, płyniemy z fabułą książki i nie możemy się od niej oderwać.
Pisarz, malarz nie może lekceważyć niczego, co poszerza jego horyzonty. Natchnienie może też płynąć z dzieła wielkiego mistrza, takiego jak Salvador Dali. Będąc w Figueras i Cadaques, przeżyłam zderzenie z tą sztuką, która zachwyciła mnie swą szaloną ekstrawagancją, a zarazem metafizycznością. Jego obrazy obudziły we mnie inspiracje do tego stopnia, że zaczęłam świadomie lub podświadomie adaptować elementy jego dzieł do moich obrazów i do poezji. Dla artysty natchnieniem może być dzieło innego malarza lub pisarza, które poruszyło jego zmysły do głębi i wyzwoliło własną ideę przetworzenia tego dzieła na swój indywidualny sposób.
Nie wierzę malarzom, którzy nie lubią muzyki ani literatury, nie wierzę pisarzom, którzy nie lubią malarstwa. W najlepszym wypadku są to ignoranci, hołdujący tylko temu, co sami tworzą.
Natura, przyroda również jest naszym natchnieniem, bo jesteśmy nieodłączną częścią jej wszechświata. Prawie każdy artysta kocha przyrodę i na swój zindywidualizowany sposób potrafi ją odbierać. Nie zawsze jest to cudowne uczucie kontemplacyjne, czasem przeradza się w ból, chęć protestu lub gniew.
Pamiętam, że kiedy mieszkałam w pobliżu lasu, odgłos wycinanych drzew, powodował u mnie fizyczny ból, nie wiedziałam dokąd uciec, aby nie słyszeć elektrycznych pił i odgłosów upadku drzew. Wiele razy doznaję uczucia gniewu na widok bezmyślnego niszczenia przyrody. Zachowanie krajobrazu w jego niezmienionym, naturalnym kształcie, to sprawa wagi państwowej, sprawa patriotyzmu i umiłowania ojczyzny
Oddziaływanie estetyczne przyrody jest silne. Bez niego nie mielibyśmy tak olśniewających twórców: poetów, pisarzy i muzyków, jakimi byli: Mickiewicz, Słowacki, Norwid, Sienkiewicz, Chopin, Moniuszko, Szymanowski, Wieniawski, Matejko, Chełmoński, Podkowiński i wielu innych. Wszyscy artyści zawsze szukali i szukają inspiracji twórczej w otaczającym ich wszechświecie. Rzeczą zrozumiałą jest, że przyrodą zachwyca się ten człowiek, który ją kocha.
Miłość do ojczystej przyrody jest istotnym przejawem miłości do rodzinnego kraju. Uczmy więc młode pokolenia patriotyzmu poprzez sztuki piękne, poprzez szacunek do przyrody i do całego wszechświata.
Pejzaż działa na nas zawsze, niezależnie od tego, jak bliski jest naszym odczuciom i czy wiernie oddaje koloryt narodowy czy regionalny.
Mieszkałam kiedyś na Mazowszu i do dzisiaj wspominam ten bezkresny horyzont z polskimi wierzbami. Stare pnie ze sterczącymi gałęziami latem pokryte liśćmi, które w szumie wiatru przypominały muzykę Chopina. Wiosną natomiast sterczały rozczapierzone, usiane srebrnymi baziami, ciepłymi w aksamitnym dotyku. Czuło się, że bazie są żywymi istotami, które chłoną całe ciepło wiosennego słońca. Kochałam ten krajobraz, choć czasem bywał szary, ale z szarością i podmuchem północnego-wschodniego wiatru, był piękny w swej nostalgii.
Podczas podróży zachwycałam się często egzotyką obcej roślinności, ale nie przysłoniła mi ona jednak w żaden sposób naszej rodzimej przyrody. Przez kilka lat mieszkałam na Wyspach Kanaryjskich. Naturalnie urzeczona byłam pięknem i ciekawą subtropikalnością. Z pasją malowałam tamtejsze krajobrazy.
Podróżując przed wielu laty, podziwiałam przyrodę śródziemnomorską, kolor Morza Adriatyckiego, różowo-niebieską, prawie fioletową poświatę nieba nad Wenecją. Latami wspominałam swoje pobyty na Sycylii, gdzie zachłysnęłam się zderzeniem kultury: greckiej, rzymskiej i arabskiej. I jeszcze do dziś… wspominam to bajeczne powietrze Sycylii, przepełnione zapachem kwitnących migdałów i pomarańczy, czerwone jak ogień drzewa oleandrów na ulicach w Taorminie. Wspaniały i bezkresny widok z drogi do wulkanu Etna, gdzie czasem wiosną ukazywały się w dali kontury Półwyspu Apenińskiego.
Nic jednak nie zatrze pamięci emocjonalnej o ojczystym kraju, wręcz przeciwnie jeszcze boleśniej ją wyostrzy. Doświadczyłam tego wiele razy, kiedy przyjeżdżałam na plenery malarskie i bardzo osobiście odbierałam nasz rodzimy krajobraz. Nigdy nie zamienię tych polskich krajobrazów na wspaniałe piękno Wysp Kanaryjskich czy sycylijskich.
Tu zieleń jest jakby zieleńsza, kwitnąca koniczyna, stokrotki budzą wspomnienia i ten zapach przyrody wyzwala uczucie przywiązania. Wszystko wydaje się bezcenne i tak jest rzeczywiście. Trawy, drzewa, pagórki, łany dojrzałego zboża, jakby zasłuchane w dźwięki dzwonu z pobliskiego wiejskiego kościółka, poruszają we mnie emocje więzi z ziemią ojczystą i czasem powodują wzruszenie. Kwiaty polskie też pachną inaczej. Gęste kiście akacji, wilgotne z mieniącymi się srebrem płatkami, odurzają swym zapachem. Róże wszelkich wielkości i kolorów: od złotej, purpurowej do bladoróżowej, przyciągają swą pięknością każdego, kto na nie popatrzy.
Może właśnie dlatego lubię malować pejzaże, bo one są jak niespodzianka. Lubię też podziwiać obrazy innych malarzy, moich kolegów z pleneru, każdy widzi niby to samo, lecz inaczej. Ile dusz, ile par oczu, tyle różnych wizji tego samego krajobrazu. To fascynujące, że światło i barwy każdy odbiera inaczej, każdy widzi w tym samym coś innego. Przenikające kolory, proporcje, wypukłości, wyrazistość kształtu, rytm i melodie, budzą duszę artysty.
Prawdziwy malarz-pejzażysta pracuje w plenerze o każdej porze roku, niezależnie od pogody, nawet wtedy, kiedy pada deszcz i woda zlewa się z farbą, kiedy wiatr wyszarpuje mu blejtram, a ręce kostnieją z zimna. W przeciwnym razie, nie zobaczy tych barw deszczowego dnia, nieprzytulnej szarości, czerni nieba i całej gamy kolorów jesiennej słoty.
Barwy i światło w naturze nie tyle trzeba obserwować, ile po prostu żyć nimi. Tworząc dzieło sztuki, należy posługiwać się tylko tym, co zdobyło miejsce w naszym sercu. Tym co nas poruszyło do głębi i wyzwoliło najsilniejsze uczucia. Gdy kontemplujemy, budzi się w nas niepokój poprzedzający katharsis lub coś w rodzaju orgazmu. Wiem dobrze, jakie silne uczucia może w nas obudzić piękno natury lub piękny obraz, rzeźba, obiekt naszej kontemplacji.
Przed laty odwiedziłam w Londynie Narodową Galerię Sztuki, która mieści się przy Trafalgar Square. Są tam bogate zbiory z ostatniego tysiąclecia, a jako że jest to galeria państwowa, udostępnia je bezpłatnie, będąc w Londynie warto ją odwiedzić. Szukałam tam obrazów weneckich malarzy, a właściwie obrazu Francesca Guardi, którego zawsze podziwiałam za wspaniałe kolory weneckiego nieba. Obraz „Wenecka Laguna” jest mały – lecz w swej wspaniałości wielki.
Malarz często dostrzega to, czego inni nie widzą, lecz dzięki obrazom otwierają się im inne perspektywy. Dzieła takich twórców, jak Rafael, Michał Anioł, Da Vinci, można podziwiać godzinami, im dłużej się człowiek w nie wpatruje, tym silniej wzbiera w nim niepojęte wzruszenie. Zawarta w tych obrazach doskonałość duchowa, wyzwala moc geniuszu i pobudza, aby stworzyć nowe dzieło.
Od dawna wiadomo, że sztuka wymaga od artysty bezgranicznego poświęcenia. Często obalenia reguł, stworzonych przez innych, i poruszania się własnymi drogami. Tylko wtedy można posiąść ową magiczną, metafizyczną siłę, która popycha nas w życiu do tego, aby tworzyć. Sztuk pięknych nie da się ujednolicić i zamknąć w określonych formach. Sztuka pisania poezji, malowania, komponowania muzyki jest organizmem żywym, tak żywym, jak ludzie, którzy ją tworzą. Dla każdego twórcy to, co stworzył, jest jego własnością duchową i fizyczną, jest jakby jego nowo narodzonym dzieckiem, z którym wiąże go nierozerwalna więź.
Życie artystów i twórców jest z reguły trudne, ale cytując Zbigniewa Herberta …,,tylko życie trudne jest godne artysty” (z listu do studentów PWST, Warszawa 12.01.1995).