fbpx
+48 736-84-84-44
Zaznacz stronę

Poezja Wiesława Fałkowskiego – Pierwsze miejsce

06/2021

 

– za tworzenie filmowych kadrów narracji uczuć oraz kreowanie rzeczywistości w fabule faktów i poezji.

 

Spadająca kromka chleba

martwisz się
gdy upuszczona kromka chleba
spada masłem w dół
i prosisz mnie o garstkę cudów
nie wiem czy w dłoni
zdołam utrzymać
na nieskończenie krótką chwilę
chociaż jeden cud
by odmienić los
nawet gdybym był święty
i znał wszystkie dobre anioły
które obok diabłów siedzą na główce szpilki
a Bóg mi świadkiem
nie żyłem jak święty
i nie poznałem ani diabła ani anioła
poznałem ciebie
wiem
że można być szczęśliwym
bo do szczęścia
nie potrzeba aż tak wiele
i nie warto martwić się
zawsze spadającą masłem w dół
kromką chleba
Budząc się na brzegu rzeki Gade

samo życie wystarczy
pomyślałem
siedząc na balkonie mieszkania
na piątym piętrze
słońce
wbrew specjalistom od pogody
nadal ogrzewa
moją stronę ulicy
piję poranną kawę
palę
każde zaciągnięcie dymem sprawia
że po plecach przebiega dreszcz
żyję i to wystarczy
bawię się samochodzikami
takie maleńkie kręcą się
na magicznej karuzeli
kuriozalnego ronda
przesuwam je po jezdniach
siłą własnej woli
tak mi się przynajmniej zdaje
wystarczy że żyję
któregoś poranka
obudzę się na brzegu rzeki Gade
z przeszywającą umysł myślą
że życie to jednak zbyt mało
trzeba jeszcze coś czuć

stanę na krawędzi
skoczę
nie spadnę kamieniem w dół
lecz pofrunę ptakiem
poczuję że żyję
tak mi się przynajmniej zdaje

 

 

Może pojutrze

dzisiaj
srebrny rogal księżyca
banalnie lśni na granatowym niebie
jutro schowane
w cieniu moich oczekiwań
mam nadzieję
na pełnię
może pojutrze

 

Espresso

na ulicy
prowadzącej stąd donikąd
w cichym barze espresso
z głośnika w suficie sączy się byle jaka muzyka
na niby skórzanym fotelu siedzi mężczyzna
zapatrzony na krople
spływające obfitym deszczem
po innej stronie okna
młoda Chinka
(z chińskimi kobietami jest tak
że nie wiadomo dokładnie w jakim są wieku)
stawia na kulawym stoliku biały kubek
pełen aromatycznego naparu
mężczyzna upija łyk
próbuje w czarnej kawie
rozpuścić zbyt gorzką samotność
wieczorem siedząc w niby fotelu
w niby pokoju na poddaszu
zasłuchany w sonatę Schuberta
na arpeggione i fortepian
rozpuszcza gęstniejącą samotność
w kieliszku czerwonego wina
(podobno wino robi się z winorośli
rosnących na słonecznych stokach wzgórz)

deszcz nie przestaje padać
spływa i spływa kroplami
po innej stronie niby okna

 

Okruszyny

kiedy poruszam palcami
czuję śmierć
szorstką
jak ziarenka piasku
które garściami brałem
z plaży
gdzie szumiało morze
to nie ziarenka piasku
a grudki czarnej ziemi
gdy pługiem obracałem pole
na skraju wsi
pod lasem
gdzie wiatr melodię dziwną gwizdał
na wierzbowych witkach
to nie grudki czarnej ziemi
a okruszyny niespełnienia
ty wiesz o czym mówię
kiedy zamykasz usta
a otwierasz umysł
wszystko znika
zrozumiesz
a może to tylko słowa
które nadaremno sypałem
naiwnie myśląc
że ktoś je przeczyta

teraz ocierają palce
boleśnie kalecząc
kiedy nimi poruszam
śmierć czuję
nie żałuję
może ktoś kiedyś powie
że żyłem

 

Skip to content