Prawda
Prawda jest nieobliczalna
jak stonoga
w czasie liczenia swoich odnóży jak blask księżyca
smak bukietu
kobiety
uśmiech
myśl płochliwa
prawda jest banalna
i niebanalna zarazem
jak słowa rzucane
pod wiatr
obijające policzki
w drodze powrotnej
część przecież wraca
Niebyt
Pełzam w fekaliach wynaturzenia każda myśl
wilgotna i ciężka
coraz bardziej
wciskam się w Błoto głębiej
głębiej
i jeszcze
Błoto wymaga poświęceń
ono jest
było i będzie
lecz słów bezradności nic nie uniesie człowiek chce czynów
nie bezsilności
a ona jest miarą człowieka zawieszonego w nicości
Chaos
Wiatr roznosi pożywkę nienasycenia przypadkowo zupełnie Bo on wszystko roznosi Pospolitą naiwność
i olśnienie
pychę, nienawiść
i dumę
Niewidzialne podmuchy uczestniczą w fałszerstwie nie wiedząc o tym
nie czując
dumnie prężą
tumany
kurzu
Tajemnica
Mój Anioł na skrzydłach przyniósł rosę rzekł mi po cichu, że to pot
namęczył się Mój Anioł nad rozwikłaniem tajemnicy
światła, istnienia, dramatu ludzkiego wreszcie miłości
wspaniały Anioł, taki dobry – powiedziałem głaszcząc go po skrzydłach
dlaczego niebieska ta rosa, ten pot – zapytałem nic nie odpowiedział, uciekł
okazało się, że to nie Anioł i to nie był pot
tylko atrament, który zabarwił mi dłoń
po co zadałem to cholerne pytanie i skąd ten kolor
przecież jestem daltonistą