07/2022
Tekst inspirowany obrazem: Chagall, Zegar z wahadłem i błękitnym skrzydłem (1949)
Chagall, Zegar z wahadłem i błękitnym skrzydłem (1949)
Tam cichnąć w tobie skrycie przed złowrogim światem
Kazimierz Rink
czysta przygodo w zapalczywym styczniu
u chałup ściętych w nieruchomy pas
zaraz pod niebem skąd stary kur krzyczy
że idzie pora pozbawiona gwiazd
proszę ubłagaj dla nich ciut z wieczności
proszę cię spostrzeż czym się różni mróz
od czułej woli która rusza w pościg
najlepszym tropem co z obojga wzrósł
oni kochali się na pierwszym śniegu
wolni a przy tym zaplątani w los
z szorstkiej niebieli jak obłędny biegun
czy sięgający poza światy most
oni odbili swe kontury w czasie
w odwiecznych śniegach wypalili ślad
gdy stary niemrok za widnokrąg zaszedł
i księżyc nieco z nocy na noc zbladł
zegar z wahadłem i błękitnym skrzydłem
jest najcenniejszym gmachem w całej wsi
bo z jego środka po ptaszemu bije
serdeczna wierność z dwu zaledwie sił
z gorączki dłuta w drewnie do trzech wieżyc
gdzie zgrzyt we wiórach raz na dobre ścichł
sięgną po siebie samych jak należy
a złe wahadła nie nastąpią w nich
z gorączki złotej naokoło godzin
z dwojga dobrego w ich powabnej grze
znów w archanielski i błękitny podziw
wpadł młyn kosmiczny i u góry wre
niechże tej chwili nic już nie prześwietla
księżyc godzina zawieja czy chłód
niech stare mrozy trzeszczą jak basetla
basetla niechże im wyskrzypi cud
portret podwójny bo odbity w szybie
za którą ponoć lśni kosmiczna dal
i na brzemienne śniegiem dachy dybie
po których ponoć chadzał dziś Chagall
Tekst inspirowany obrazem: Beksiński, Bez tytułu (1984)
Beksiński, Bez tytułu (1984)
albo akt, który nie jest taki beznadziejny
A nigdy nie zabłądzi,
Kto tak umysł narządzi,
Jakoby umiał szczęście i nieszczęście znosić […].
Jan Kochanowski
Którzy połknęli haczyk krzyża, będą go trawić aż po grób
(pominę, ile z dwojga wyżarł pożółkły w czasie krótki ślub).
Przez lata ich skostniałym żyłom matkował nieomylny puls,
że tu rozchodzi się o miłość, której nie zmorzy los czy ból.
Więc oto – jak powietrze wokół: szarzy, lecz nadal barwnie cni,
z żywą ostrogą w każdym boku, nie baczą na dziurawe dni.
Tak ich dotknęła ta melodia, że wielki zegar wstrzymał dech
i zaniemówił wszelki zodiak na jednoczesny świt i zmierzch.
Oto – kalendarz się nie sili zaczerpnąć spadających gwiazd
(żadna nie skrzywdzi takiej chwili, gdy z prochu wstaje chory chwast).
Przyjrzyj się, Boże, ze swej góry, przypatrzcie się ze wszystkich stron:
w podskórnej ciszy bez wichury piętrzy się mały, ufny schron.
W tym schronie wiedzą – jak się zdaje – Z tej biedy wykiełkuje sens.
Zamożni – tylko sobą wzajem przełamią zardzewiały wiersz:
Erotyk wart zagłady ciała, przewrotu na rozstaju sztuk,
po którym przyjdzie inny hałas: z innego świata inny Bóg.
Tekst inspirowany obrazem: Macierzyństwo, Wyspiański (1905)
Macierzyństwo, Wyspiański (1905)
Ne me quitte pas
Jacques Brel
na opłotkach rzęs – jeden wielki blask
skupia cały sens potwierdzeniem łask
matka – i jej bóg – mniejszy niźli dłoń
rodzą się – ze smug – dla tysięcy słońc
śnieżnobiały Staś – jak najlepszy wiersz
a najlepsza baśń – jak ta biała pierś
między nimi bluszcz – nadczasowy smak
do potęgi wróżb – między tik a tak