07/2022
Rutyna
Przelotny rzut oka
nieskończony warkocz myśli
Ten dreszcz
napięcia rośnie
wygładza moje zmysły
Równowaga
Była tam czerwona woda
kwiaty przypominały strach
a ten zapach opętał powietrze
nikt nie podejrzewał że coś jest nie tak
badaliśmy tę przestrzeń
małe pajączki przynosiły nam moc
muchy uczesane w pogodę
słowa płynęły z ptasich rąk
każde stworzone na ten moment
z nieba spadały kamienne łzy
chmury roztrzaskane o podłogę
nikt nie słuchał a te łzy
prosiły tylko o wodę
drzewa stały się za słabe
otrute pajęczym domem
liście odeszły od razu
mieszkały same i w końcu były wolne
skrzydła komara to broń
ataku nie przeżyła rzeka
utopiła się w złowieszczych kwiatach
nie wiedziała, że trzeba uciekać
wszystko było na miejscu
małe stało się duże
żywicielska woda razem z wielkim życiem
odeszła na trochę dłużej
***
coraz chłodniejszy dotyk
nie wycofuje
podniecenia
zaczynam lubić
marznąć
i nie wiem
w kogo się zmieniam
kroję komfort
na kawałki
i dawkuję
chwil ciszy
później znowu
będzie płacz
znowu sztuczne
będą iskry
w pułapce uczuć
dla cienkich już
dreszczyków
wbijasz mnie w stół
zajadam łzy
i zabijam nadchodzącą
falę krzyku