08/2023
Gdzieś tam Paryż
gdzieś tam Paryż
et son savoir-vivre
a tu
Błądzim
błądzim paniusiu błądzim
po tych Zaroślach, Pustelniach i Ciemnych Lasach
tam światła Tour Eiffel
et la Folies Bergère
a tu
Zamarte
martwe paniusiu wszytko martwe
od Ogorzelin i Zawady po Barłogi
tam kochankowie
wpadają na jedną noc
a tu
Zazdrość
zadrościm paniusiu zazdościm
w Wymysłowie, w Zapędowie i w Skrajnej
gdzieś tam Paryż
et les chaussures Louboutin
a tu
Błądzim
błądzim paniusiu błądzim
po Czarnej Wodzie, w Białych Błotach i Glinie
tam bąbelki szampana
la Veuve Clicquot
a tu
Zabijak
piją paniusiu i codziennie biją
od Nicponi i Ubogiej po Głodowo
tam co rano
inna kawa przy tobie
a tu
Czarna Woda
wodzim paniusiu wodzim oczyma
o Świcie po Szumiącej Grzecznej Pannie
gdzieś tam Paryż
et le boulevard Saint Germain
a tu
Błądzim
błądzim paniusiu błądzim
w Gajewie, na Pastwiskach i w Pięćmorgach
tam wielki świat
i Hotel Ritz
a tu
Zacisze
cichaj paniusiu cichaj i nie otwieraj
Gęby ani w Głuchej ani na Pustelni
tam co rano Paryż
i jego savoir- vivre
a tu
Radzim
radzim paniusiu radzim
jak żyć
w Brzemionach i w Zaroślach
po tych Trudnych Gniewnych paryskich Rozdołach
Teatr w Londynie – pierwszy akt
przepych przewija się po holach
w salonach na mój widok perły
puszczają do siebie oko zerkając w
bok nic nie mówią o klekoczącym
wózku ani o napędzie na bose nogi
nie komentują drewna z zadrami
nie plotkują o gałązkach brzozy
mój wehikuł zaparkowany obok
limuzyn jeszcze pachnie lasem
przepych przewija się po salach
w barach diamenty chrząkają
gdyż muszą delikatnie odkaszleć
zakłopotanie bo nie mogą trafić
salon po salonie szukają widowni
korytarz za korytarzem a salony
pełne foteli czerwonych foteli
pani siedzi w loży na piętrze
bileter obejrzał wejściówkę
schodami do góry i na wprost
Teatr w Londynie – drugi akt
żołnierze jak kukiełki leżą na swoich
miejscach bo spektakl się jeszcze nie
zaczął w bezruchu walczą z tremą
tymczasem
przepych przewija się po holach
w salonach na mój widok perły
puszczają do siebie oko zerkając w
bok nic nie mówią o klekoczącym
wózku ani o napędzie na bose nogi
nie komentują drewna z zadrami
nie plotkują o gałązkach brzozy
mój wehikuł zaparkowany obok limuzyn
pokryty żywicą i igliwiem jeszcze pachnie
pachnie wiecznie zielonym dzikim lasem
zimozielona z koroną z odnóżkami
rosnącymi w rozłożystych okółkach
siadam w przestrzennej loży na piętrze
tymczasem
kurtyna idzie w górę i kukiełki
rzucają granatami po scenie
nożami rozrywają ubranka
podcinają gardła odcinają
rączki i nóżki wypruwają flaki
publiczność pełna zachwytu
czeka na kolejny piękny akt
aplauz
a za opuszczoną kurtyną zbierają do kubłów kawałki
potem pozłacany holl i śmietnik
w kulisach nowi żołnierze wyczekają w napięciu na kolejny akt
Teatr w Londynie – finał
żołnierze jak kukiełki leżą na swoich
miejscach bo finał się jeszcze nie
zaczął w bezruchu walczą z tremą
tymczasem
przepych przewija się po holach
w salonach na mój widok perły
puszczają do siebie oko zerkając w
bok nic nie mówią o klekoczącym
wózku ani o napędzie na bose nogi
nie komentują drewna z zadrami
nie plotkują o gałązkach brzozy
mój wehikuł zaparkowany obok limuzyn
pokryty żywicą i igliwiem jeszcze pachnie
pachnie wiecznie zielonym dzikim lasem
tymczasem
przepych przewija się po salach
w barach diamenty chrząkają
gdyż muszą delikatnie odkaszleć
zakłopotanie bo nie mogą trafić
salon po salonie szukają sceny
korytarz za korytarzem a salony
pełne foteli czerwonych foteli
zimozielona z luźną koroną z konarów
rosnącymi w rozłożystych okółkach
siedzę w przestrzennej loży na piętrze
tymczasem
kurtyna idzie w górę i kukiełki
rzucają w siebie granatami
nożami rozrywają swoje ubranka
podcinają sobie gardła odcinają
rączki i nóżki wypruwają flaki
publiczność pełna zachwytu
delikatnie klaszcze i klaszcze
diamenty wzrokiem kierują
apele w kierunku tej która
świszczy i popiskuje fuka i
chuligańsko gwiżdże
Scotland Yard wydaje się bezsilny wobec
zaistniałej okoliczności i obawia się że ten
dzień wpisze się do historii jako dzień kiedy
gwizd sosny rozprzestrzenił się poza stolicę