fbpx
+48 736-84-84-44
Zaznacz stronę

Norman Normal część I

epizod 1

 Kiedy poznałem Normana Normala

                       poczułem się nieswojo. We wzroku był tak zimny jak najchłodniejsza stal. Kolor jego oczu był siny. Sposób poruszania ciężki jakby nieporadnie automatyczny. Czy Norman Normal był człowiekiem?

Inni potwierdzają, że tak. Jednakże nie brakuje wątpliwości. Poznaliśmy się w dość nietypowych okolicznościach. Mianowicie w piwnicy, która służyła za chwilowy schron przed nalotami. Tam w sposób maszynowy i ciężki uścisnął moją dłoń mówiąc:

– Jestem Norman Normal.

Trochę byłem przerażony, jednakże w kącikach ust zamajaczył ledwo dostrzegalny uśmiech. Norman Normal brzmiało komicznie. Cała jego postać nienaturalnie wylewała się poza samą siebie. Nosił ledwo opinającą go marynarkę w kolorze marynowanego śledzia. Intelektualnie był całkiem sprawny i dość dobrze celował ripostą. Potrafiliśmy poruszyć niebo i ziemię w rozmowach, cytując literatów, filozofów, naukowców.

Norman sprawiał wrażenie oczytanego i całkiem obytego człowieka. Jednak w jego wypowiedziach dostrzegałem pewien automatyzm i kompletny brak empatii. Stąd zastanowienie nad jego ludzkich pochodzeniem.

Co prawda pracowałem z maszynami o wysokim stopniu zaawansowania, ale one bardzo różniły się od człowieka.

Ulubionym i często powtarzanym przez Normana słowem były – precjoza. Jednym z jego precjozów był szwajcarski stary zegarek, który z dumą nosił na ręce. Był to rzeczywiście drogocenny Philippe Patek.

Norman nie mówił o rodzinie, znajomych i nie odnosił się w swoich wypowiedziach do jakichkolwiek osób. Był ucieleśnieniem wyłącznie samego siebie.

Twarz Normala była pozbawiona uśmiechu, może czasem lekkie wygięcie ust go przypominało. Wyglądało to tak, jakby sterował nim jakiś wewnętrzny mechanizm. Czy bałem się Normana?

Moje obawy były uzasadnione. Jego trupi wzrok przerażał, kiedy wykładał swoje racje. Jego oczy wysyłały rakietnice, które paraliżowały mnie. Choć chwilami kiedy mnie słuchał, sprawiał całkiem dobre wrażenie.

Pewna kobieta o imieniu Leda twierdziła, że Norman jest stuprocentowym mężczyzną. Czy to była tylko jej fantazja?

Ktoś powiedział, że widział go pracującego przy kserokopiarce ,

                                                                                                która powiela ludzi.

 

epizod 2

 Człowiek, który ścina złych z nóg dobrą energią

                                  to bynajmniej nie Norman Normal. A wręcz odwrotnie. Ale może nie aż tak bardzo. Przesadzam nieco w ocenie, ale jest to zamierzone.

Moje wątpliwości, co do człowieczeństwa Normana, gdzieś układają się w swój sens. Ten wewnętrzny strach, który Norman budził we mnie, analizował dokładnie nasze stosunki, lecz bez wyjaśnienia. Trochę mnie fascynował i jednocześnie budził grozę swoim chłodem, jakby wyjętym z zamrażalnika.

W jego sinych oczach widziałem śmierć. A pod połami jego marynarki, szczury wyżerające jego życie. Jak ocenić kim był Norman Normal?

Potworem ze snów, który wciąż rzucał mną o podłogę każdej nocy, czy respondentem z piwnicy oblężonej nalotami? Nadal nie potrafię ustalić kim był

                                                                                                 Norman Normal.

epizod 3

­­W dalszej części naszych relacji                          

                   Norman przyznawał się do błędów, jakie popełnia się w myśleniu. Zdawał sobie sprawę z tego, że jego wiedza nie jest wyrokiem ostatecznym i ma swoje wady. Podobało mi się takie oddanie pola, poprzez zasianie w nim wątpliwości. Co czyniło z Normana niemalże człowieka. Jednakże pojawiały się wątpliwości, nawet grube i nieeuklidesowe i zupełnie nie związane z jakąkolwiek geometrią. Norman był bardzo niegeometryczny, wciąż bardziej wylewał się sam poza siebie, swoją nieprzystojną postacią  i kładł się na prawej połowie swojej śledziowej marynarki. Tam zasypiał, jak twierdził najlepiej. Zmyślał, czy mówił prawdę? Zawsze tak pewny siebie, a jednak z chwilami słabości. Nie potrafię dobrze ocenić Normala.

Miałem do czynienia z pewnym robotem Sob-213. Był zaprogramowany na autodestrukcję, odwleczoną nieco w czasie. Przypominało mi to trochę Normana Normala, w niektórych momentach jego zachowań i wypowiedzi.

Jego początkowa pewność siebie z czasem zaczęła przygasać.

Tak, jakby psuł się wewnętrznie.

                                                         Po ludzku?   Czy programowo?    

 

  epizod 4  

Czasem miałem wrażenie,

                   że mam do czynienia z fantomem,  z połączeniem snu z jawą, czy też niezwykłą wizją w postaci Normana Normala. Prześladował mnie, stał się obsesją. Starałem się kontrolować tę znajomość i badać ją na wszelkie możliwe sposoby. Próba oceny tej znajomości była tak niemożliwa, że aż stawała się absurdem. Starałem się wypracować metodę, która pozwoliłaby mi na sięgnięcie w głąb psychiki Normala i poszukanie w niej jakiejś prawidłowości, która z kolei pozwoliłaby mi dostarczyć więcej dowodów na to, czy Norman był człowiekiem, czy też nie. Tak więc znajdowałem się wciąż w martwym punkcie.

Gdy zadawałem mu bezpośrednie i niewygodne pytania,zbywał mnie milczeniem lub nieokiełznanym, nieludzkim wręcz śmiechem. Czasem zaczynał płakać lub demonstrować klauna, wywijając swoją śledziową marynarką.

W jego oczach nie widziałem już tego pierwotnego, sinego spojrzenia. Pewność siebie ulotniła się jak pierwszy śnieg, który nie czynił zimy. Normal przypływał i odpływał jak wizja lub statek, który co rusz zawijał do portu

                                                                              w pogorszonym stanie.

epizod 5

Czym jest destrukcja…

                                     właściwie autodestrukcja? Może ona dotyczyć ludzi, a także wszystkiego innego, co człowiekiem nie jest. Może postępować powolnie lub stać się wręcz natychmiastowym aktem samounicestwienia.

Miałem wrażenie, że właśnie Norman Normal jej ulegał. Z pewnością taki proces w nim samym zachodził i był niezatrzymywalny.

W mojej firmie zajmowaliśmy się pracami  nad autodestrukcją u robotów z serii Sob-213. Był to proces sztucznie wywoływany poprzez programowanie Sobów. Dotyczyło to modeli od 213 do 217 obdarzonych swego rodzaju sztuczną inteligencją. Roboty nie posiadały wiedzy o własnym programie. Obserwowaliśmy w jaki sposób funkcjonują i jak takie procesy u nich zachodzą. Okazało się, że pewne drobne zmiany w programie oraz bieżące modyfikacje, powodowały wydłużenie lub skrócenie procesu destrukcji. Roboty wyniszczały same siebie w dowolnym czasie, czasem wymykając się spod kontroli programu.

Norman pozostawał dla mnie nieokreśloną jednostką. Jeśli nie był człowiekiem, to musiał być istotą spoza naszego układu, doskonałym humanoidem świetnie zaprogramowanym do  relacji z ludźmi i do złudzenia przypominającym człowieka, niemalże w każdym względzie.

Jego zachowanie było wysoce emocjonalne. Potrafił być nieprzewidywalny. Ciągnęło go do ludzi tak po prostu. Tylko czy miał w tym określony cel badawczy, czy też swobodnie i spontanicznie nawiązywał kontakty?

                                             W nieznanym, nikomu niewiadomym… 

epizod 6

Czas spędzany z Normanem Normalem

                                                        był nieszablonowy, jakby wyjęty z ram godzinowego schematu. W rozmowach z nim odczuwałem stan lekkiej euforii jak i bliżej nieokreślonego strachu. Z każdego punktu widzenia Norman wydawał się być nieodgadniony. Nie umiałem w oparciu o tę relację, stworzyć jakiejkolwiek teorii. Nie umiałem nawet, odpowiedzieć sobie na pytanie: czy lubię tego N.N?                                                                                                                                           

Jaki był jego stosunek do mnie? – to znajdowało się poza sferą moich dociekań. Tak, jakby miał nade mną dziwną władzę,  która paraliżowała mój umysł i demonizowała moją duszę.

Po naszych spotkaniach czułem rodzaj moralnego niesmaku. Nie mogłem uwierzyć, że mogę tolerować jego cynizm, brak empatii oraz pewien rodzaj nienawiści do ludzi. Pomimo iż niekiedy potrafił się pokajać, a nawet wzruszyć, to po chwili jego własne demony triumfalnie obwieszczały: –  jesteśmy Normanem Normalem!

A jego śledziowa marynarka trzęsła się na nim

                                                                             jakby ze śmiechu. 

epizod 7

Czeka na mnie pan Norman Normal

                                  – zagadnąłem kelnera po wejściu do restauracji.

– A tak, proszę przejść do sali ekskluzywnej, to ta zaraz na lewo. Tam oczekuje na pana, pan Normal.

Norman był nadzwyczaj zadowolony z siebie. Wstał na powitanie, poklepał mnie po ramieniu i powiedział: – zamawiaj, co tylko chcesz, ja płacę.

Rozejrzałem się po sali ekskluzywnej, jednak nie zauważyłem w niej nic, co by ją odróżniało od tej przy wejściu.

– Skąd nazwa tej sali ? – zapytałem.

– Jest dla wyjątkowych gości, ma przypisaną odrębną kuchnię, a co za tym idzie także menu –

odparł triumfalnie N.N.   

Ciekawe czy tu podają warany z Komodo – pomyślałem w głębi ducha.

Po chwili, jak spod podłogi, wyłonił się kelner, podając nam podwójne, atłasowe menu.

– Na twoim miejscu zamówiłbym steka, zobacz, jaki tu mają wybór – oświadczył Norman.

Stek Vivaldi,  Rock Stek, Punk Stek  – muzyczne steki? – zapytałem.

– Nazwy mięsiwa biorą się z tego, jakiej muzyki słuchała  krowa przed pójściem pod nóż.

– Słucham? Zmyślasz chyba, poza tym ja nie jadam mięsa.

– Mówię poważnie, krowy z których przyrządzają tu steki, pochodzą z hodowli, w których od lat cielęcych słucha się muzyki – roześmiał się Norman.

– I ty w to wierzysz?  W szlachetność dania? Wyczuwasz ten smak półkrwistych i krwistych nut? Będziesz, to jadł kluczem nutowym? A punk stek podają w agrafkach  i znaczkach z symbolem wolności?

– Wyobraź sobie, przerwał Norman, że to całkiem poważna rzecz. Krowy są karmione ekologiczną paszą z domieszką piwa japońskiego lub sake i …

– Ha, ha – przerwałem. –  A potem chwytają za instrumenty i zaczynają tworzyć oborowe kapele.  – Ha, ha– śmiałem się szyderczo, wyobrażając je sobie jako Beatlesów w czarnych garniturkach i białych koszulach. Lecz był to śmiech wzburzonego.

– Zwykle słuchają muzyki klasycznej – wtrącił Norman. – Jednak pewna hodowla eksperymentuje z mocniejszymi klimatami. Czekam na te krwi-sto-meta-lowe, których nie ma jeszcze w menu – sylabizował.

Pomyślałem, jak bardzo jest to chore. Tak, jak sam N.N., którego zawsze bawiło to, co mnie brzydziło. Co jest wynaturzeniem i eksperymentem dla zarobku, ku zadowoleniu człowieczych rządz.  Co akurat w tym wypadku jest horrendalnym nadużyciem praw zwierząt.  I jest szczytem bezczelnego, drańskiego pojęcia hedonizmu, w którym zatraca się człowieczeństwo.

Nie byłem w stanie złożyć zamówienia. Nie miałem ochoty na oglądanie i słuchanie śpiewających steków.

Po wypiciu jedynie szklanki wody na przekór prośbom Normana, wyszedłem z ekskluzywnej sali, udając się ku wyjściu.

                              Na Normanie nerwowo zatrzęsła się marynarka.

 

epizod 8

 Norman był nastawiony na wszelką konsumpcję i zawsze oczekiwał jej na wysokim poziomie. Niczego sobie nie odmawiał, nosił się modnie i bogato. Lubił emanować drogimi rzeczami, jakby chciał przez to powiedzieć: stać mnie. Jednakże brakowało mu klasy. Jednym słowem Norman Normal był snobem.

Pomijając tę cechę, nieco lepszych dopatrywałem się w jego wiedzy i sposobie jej przedstawiania. Potrafił być niezgorszym oponentem, interesująco argumentującym swoje wywody przeciwko moim. Dobrze się poruszał w wielu dziedzinach. W tych momentach najbardziej ceniłem sobie naszą znajomość. Aczkolwiek brakowało mi w rozmowach z nim żywiołowości i gorączki umysłów, ponieważ Norman był chłodny, zasadniczy i nieco schematyczny. Zupełnie tak, jakby ktoś dyktował mu wypowiedzi. 

Czasem jego wzrok stawał się ognisty, dziwny i rażąco przenikliwy. Wypowiadał wtedy wierszem takie słowa:

                                      Łatwe są Grzechy

                                     twarde kolana szatana

                                    a gdy zastuka kopytami

                                    stajemy się jego niewolnikami

Po czym śmiał się razem ze swoją marynarką i bardziej niż kiedykolwiek wylewał się poza samego siebie. Jak dziecko nauczone pewnej formułki, która ma działać  na wzór zaklęcia, a jednak odwracać uwagę

                                       od rzeczy istotnych.

 

epizod 9

Ruszyłem za Normanem ulicą.

                                                    Szedł dość lekkim frywolnym krokiem, prawdopodobnie po lunchu wracał do pracy. Moje prywatne śledztwo miało na celu ustalenie, gdzie Normal pracował. Nie chciałem opierać się o domysły i jakiekolwiek domniemania. Podążałem za powiewającą na wietrze jego śledziową marynarką w nadziei, że nie odkryje skradającej się za nim postaci.

W istocie dotarłem do miejsca, które swoją obecność obwieszczało tabliczką: – Klonowanie Wstępne – Zakład Nowoczesnych Technologii Uniwersytetu im. Stephena Hawkinga.

Aha. Pomyślałem. Więc tak. Ktoś widział przecież Normana przy kserokopiarce, w której kseruje się ludzi.

Klonowanie było naówczas zaledwie początkiem, wstępem do wielkich przemian w kwestii powielania ludzkości. Jak do tej pory udało się stworzyć klona, który mógł przetrwać ok. 24 godziny, a po tym czasie znikał połowicznie stając się własnym hologramem, który w końcu całkowicie się rozpadał.

Czy Norman mógł posługiwać się własnym klonem?

Jeśli tak, czy robił to dla przyjemności

                                                                 czy też miał jakiś określony cel  lub zadanie?

 

epizod 10

Pod kserokopiarką, przy której pracował Norman,

                                                 znajdowała się tajemna klapa, tak dobrze zintegrowana z podłogą, iż gołym okiem trudno było ją dostrzec.

Normal miał swój sposób na przesuwanie kserokopiarki i szybki dostęp do lochu znajdującego się pod tajemną klapą. Późną nocą, kiedy Zakład Nowoczesnych Technologii był już zamknięty, Norman wraz z dozorcą przenosili do lochu dziwne pakunki. Równocześnie  system kamer pozostawał w uśpieniu, przekazując sztuczny obraz, tak zwanego niedziania się.

Postanowiłem rozpocząć poważne śledztwo. Czułem, że Norman wykorzystuje mnie do jakiegoś nieznanego mi celu. Wiedziałem,  jak bardzo zależy mu na utrzymaniu naszej znajomości. Każde jego zachowanie było swego rodzaju sztuczką, która miała mi zaimponować, coś ukryć lub zainteresować na tyle, abym chciał kontynuować tę znajomość.

Owszem, wiedziałem, że mam w nim dość ciekawego respondenta, jednak mój niepokój rósł.

Norman zasiał we mnie wiele nieukierunkowanych,  zupełnie niespójnych ze sobą uczuć. Bałem się go i jednocześnie

                                                   chciałem  kontrolować.

Skip to content