fbpx
+48 736-84-84-44
Zaznacz stronę

Niewidzialna Bitwa

Największa Kropla Światła wybrana z Przedwiecznej Bieli – matki Tęczy. Kropla ożywiona w Doskonałości Ukrytej i skropiona powagą Czerni. Hołubiona w Blaskach Wysokich, w radości i w pierwotnej ciszy. To najszersze kosmiczne skrzydła sypiące iskrami gwiazd, zalążkiem Tęczowej Kuli. To ten, który jest atlasem wielobarwnych słońc i wirem galaktyk Niewidzialnego Architekta. To ten, który nosił światło dla czerwonych ludzi. To ten, którego zrzucono z Najwyższej Góry, córki Przedwiecznej Bieli. Wyrzucono go z Pierwszego Domu Pierwszego Świata. To ten odrzucony od Złotej Bramy, prowadzącej do Pierwszej Myśli. To ten, który zakłada barwne maski, przywdziewa rdzawy pancerz i odkłada skarlałe skrzydła.

   To ten, który wciąż czeka.   

            Dla czerwonego człowieka, stworzonego na obraz Architekta i zaproszonego w niebieskie progi, ożywiona Czerń nie ma końca, ale ma swój początek. Wyrasta z Przedwiecznej Bieli jak Noc po długim, Pierwotnym Dniu. Znużony nim Architekt zasłania Pierwsze Światło, a w kroplach Czerni formuje nowe myśli.

            Jedna z pierwszych przybiera formę świetlistej, skrzydlatej postaci. Motyla na tle mrocznej ćmy. Życia zrodzonego z krótkiego, lecz potężnego błysku Ojcowskiego Umysłu. Życia, które potrząsa gwiazdami, a światom każe wirować. Postać ta jest bratem Miłości i Tarczy. Może być białym promieniem w ciemności albo kimś, kogo rozpozna obserwator – mały czerwony człowiek ulepiony w niskości. Na dnie Tęczowej Kuli Gwiazd.

            Świetlista, skrzydlata postać stawia podwaliny barwnych światów, w Niższym Ogrodzie budzi czerwonego człowieka i obiecuje mu orle skrzydła, spaceruje po najbielszych wyżynach i najczarniejszych nizinach, z jaszczurczym uśmiechem stoi obok krzyża Miłości, ogniem i żelazem toruje sobie drogę i pije absynt nad Sekwaną. Świetlista postać pała rządzą władzy, a swój tron pragnie wynieść ponad gwiazdy. Ponad Tęczową Kulę – podnóżek Niewidzialnego Animatora i jego Najwyższej Góry. Na drodze Świetlistego staje biały brat. Złota Gwiazda.  

                                                             *      *      *

To odważny błysk Pierwszego Światła. Szlachetny syn Przedwiecznej Bieli. Archanioł tęczowych słońc. Biała wieża i mur dla wszelkiej wrogości. Strażnik czystych przestrzeni. Najwierniejsza Tarcza Animatora i Niebieskoskrzydłych. Orzeł pośród wróbli. Błyskawica w stworzonej wolności. Dla Świetlistej Postaci jest bezwolnym głupcem i tchórzem. Tak, jak każdy wojownik jego Białej Armii.   

   Złota Gwiazda ostatecznie odrzuca buntownicze myśli i głosy skrzydlatych braci, stając na zwieńczeniu Złotej Bramy. Na wiecznym, Kryształowym Berle Animatora. Nad Błękitnym Szczytem Najwyższej Góry. W wiekuistym, Niebieskim Ogniu. Między jasnymi skrzydłami swego wojska,  które wypłynęło z wysokości jak szlachetne okręty Białego Króla. Jak prawica Architekta.  

   Gwiazda patrzy w szeroką, czerwoną dal: czarne chmury rebeliantów przesłaniają już ognisty horyzont Drugiego Świata, zrodzonego ze ślepych żądz. Buntownicy kłębią się jak zniecierpliwienie. Gotują się jak ślepa nienawiść. Stwarzają czarną pięść rewolucji. Ponad nimi, jak ciemny parasol zła, rozwija skrzydła ich wyniosły wódz. Niosący Czerń. Ten, który czeka w Mroku Wysokim.

   Gwiazda patrzy w prawo: jego Szmaragdowy Generał zawisa nad armią. Unosi dwie pary potężnych skrzydeł, osłaniając Błękitny Szczyt Najwyższej Góry. Szczyt Pierwszego Świata. Szmaragdowy stawia wielkie pióra, kosmiczne miecze nadziei. Dodaje sił jasnym legionom. Jest Zielonym Ostrzem Białego Króla.

   Gwiazda patrzy w lewo: jego Srebrny Generał unosi się nad połową armii. Pociesza ją mądrym słowem, wznosząc w pozdrowieniach białą dłoń. Jego moc pokrzepia każdego jasnego wojownika. Generał jest Niebieską Tarczą Białego Architekta.

                                                      *      *      *

Błękitny Szczyt tonie w Niebieskim Ogniu. Jasne legiony wypełnione są Płomieniami Życia – pierwszymi dziełami Animatora. Przedwieczna Biel Pierwszego Świata zabarwiona jest złotem i czernią. Obecnością Gwiazdy i armią butnej Świetlistości. Biel huczy uskrzydlonym wojskiem. Tęczowym wirem bitewnym.

   Złota Gwiazda uderza z wyniosłej bramy. Z lśniącego majestatem Pierścienia Pańskiej Siódemki. Jasne pióra jak kosmiczne miecze ścinają buntownicze głowy, gdy wódz wiruje niczym nagła śmierć. Jego skrzydła rozłupują smoliste pancerze i kaleczą dumne twarze. Skrzą się w straszliwych błyskach. W potwornych zmaganiach wysokich sfer.

   Szmaragdowy Generał walczy po prawicy. Zielone ostrza jego oręża z piór przecinają wrogie tarany, rozrzucają krwawe strzępy i niszczą istotę czarnych legionów.

    Kirowy Deszcz spada z Białych Wysokości. Dalekie niziny dotknięte chorobą.

   Srebrny Generał wiruje po lewicy. Wznosi żyjący mur. Rozbija się na nim ostatnia Pięść Nienawiści. Trzeci dowódca gruntuje Niebieską Tarczę.  

   Lecz przed Białą Armią zawisa Niosący Czerń. Ten, który czekał wysoko.  

   Mrok rozszerza się. Jego smoliste macki oplatają Błękitny Szczyt. Szarpią złotym pierścieniem bramy. Wznoszą się ponad Niebieski Ogień. Duszą każdy oddech.

   Złota Gwiazda strząsa czarne kajdany. Podnosi białe skrzydła. Oddycha Pierwszym Światem. Do boju rzuca kwiat swojej armii.

   Jasne legiony w bitewnych zawirowaniach. W bohaterstwie i w poświęceniu. W kirowych mackach Świetlistego Księcia. W złamanej zieleni i w spękanym srebrze. W ramionach ostatniej czerni. W szponach nicości.

 Tak więdnie Biały Kwiat Najwyższego Błękitu, a generałowie krzyczą w ranach.

   Chmurzy się jasne czoło Złotej Gwiazdy. Rośnie biały gniew. Miecze mocarnych skrzydeł wznoszą się w Niebieskim Ogniu. Błyszczą w Siódmym Pierścieniu. Żyją w wiecznym duchu Największego Animatora.

   Serce wojownika skreśla brata.

   Uderzenia mocarzy potrząsają Najwyższą Górą. Kryształowymi pałacami niebieskiej arystokracji. Wieżycami sześcioskrzydłych, przybocznych Niewidzialnego Architekta. Twierdzami cierpliwych Mocy. Księstwami Wysokiego Ognia. Spadają ciemne i jasne ciosy. Burzą pradawną Białą Głębię. Kłębią się światy, drży podnóżek Najwyższego Animatora – Tęczowa Kula Gwiazd. Chwieje się w niej mały dom czerwonego człowieka.

   W krótkim błysku największej mocy rozpalony miecz skrzydła Najwierniejszego Wojownika Białego Króla, rozbija czarny kirys rebelianta. Niosący Czerń upada w Przedwieczną Biel.

   Świetlisty Książę dostrzega swoją klęskę. Na chmurnej twarzy rodzi się strach. Smolisty mocarz spada z pierścienia pańskiej bramy. Uciekają białe przestrzenie. Coraz szybciej łączą się kolory Najwyższej Góry. Obrazy odrzuconego szczęścia, nabierają barw. Szponiasta dłoń rysuje złoto ścian. Piękno Pierwszego Domu. Szpony łamią się, drżą bezsilne palce. Zamykają się kryształowe okiennice Niebieskoskrzydłych. A w mglistych nizinach – Tęczowa Kula Gwiazd zatopiona w czerni kosmosu.

   Tak, jak mały, szary świat czerwonego człowieka.

   Złota Gwiazda staje dumnie na Królewskiej Siódemce. Uśmiecha się. Oddycha Bielą Pierwszego Świata.

   – Victoria !

   Głos Białego Wojownika brzmi jak piękna melodia.

                                                          *       *       *

Chuda, smutna istota. Kloszard. Siedzi przygarbiony, okryty zniszczoną, czarną marynarką. Na łysej głowie zgnieciony cylinder. W spękanych dłoniach  – obity kielich zielonego trunku. Wokół – kawiarniany gwar. Głosy nocnego Paryża.

            Kolejna noc w czarnych wiekach. W epokach odrzucenia i łapczywego chwytania ludzkich dusz – niewidzialnej energii dającej światło dnia. Otwierającej długie lata oczekiwania.  

            Rośnie jednak światło w ciemnych oczach włóczęgi: potężny krąg mrocznych, uskrzydlonych postaci, które zawisły nagle przed nim, nie może być złudzeniem! To grono pożerających Niziny i urastających do Wyżyn. Miecz Odwetu. Oręż z prastarego, Kirowego Deszczu. Duma i nadzieja!

   I widzi go on, Pradawny Przegrany.

   – Chmary ludzkich dusz jak rosnące słupy ognia i płomienne skrzydła. Jak brama do Białych Wysokości! – głos czarnych istot rozbrzmiewa poręką.

   Chuda istota wstaje. Chwiejnym krokiem odchodzi od okrągłego stolika i opuszcza małą kawiarnię. Czerwoni i nieświadomi sączą swoje wzloty i udręki.

 Przed odrapanym wejściem pustka i cisza. Kloszard patrzy w rozgwieżdżone, letnie niebo i zaciska dłonie, z których wyrastają czarne szpony.

   – Wrócę tam, niesiony pewnością okrzepłego wojska! Moje ostrze znajdzie Niewidzialnego!

   Głos pijanego kloszarda jest skrzekliwy.

Skip to content