fbpx
+48 736-84-84-44
Zaznacz stronę

Mój mały, wielki świat

Często przejeżdżam obok gmachu Akademii Muzycznej imienia Karola Lipińskiego we Wrocławiu. Okazała budowla z przełomu XIX i XX wieku najlepiej prezentuje się wieczorem, pięknie podświetlona i stanowiąca interesującą całość z fontanną i dwiema rzeźbami Ernsta Segera, zatytułowanymi: „Walka” i „Zwycięstwo”, potocznie nazywanymi  „Lwami”.

 Z miejscem tym wiąże się wiele moich wspomnień z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy było siedzibą Państwowej Bursy Szkół Artystycznych (w skrócie PBSA) i gdzie – z racji pracy mojej Mamy – byłam stałą bywalczynią. Uwielbiałam ten kompleks, z jego niepowtarzalną, artystyczną atmosferą, z nietuzinkowymi ludźmi – studentami, wychowawcami, licznym personelem, a także ze sławnymi i wybitnymi gośćmi. Najbardziej zapamiętałam piosenkarkę i prawdziwą gwiazdę, Violettę Villas oraz profesora Aleksandra Bardiniego, wybitnego aktora, reżysera teatralnego i telewizyjnego oraz wykładowcę.  

Jako kilku i kilkunastoletnie dziecko najbardziej lubiłam wszelkie zakamarki Bursy, które aż prosiły się, aby je odkrywać.

Już od wejścia ogromną, ciężką bramą, poprzez schody z portiernią po lewej stronie, panowała tam nieco mroczna aura tajemniczości. Znalazłszy się za stróżówką, należało zdecydować dokąd iść dalej – prosto, w prawo, w lewo czy schodami w górę? Każda opcja miała swoje zalety, ale na początku najczęściej wybierałam kamienne schody z wygładzonymi przez lata stopniami i poręczami. To tam, na dwóch piętrach, za zamkniętymi drzwiami wielkich sal, młodzi muzycy ćwiczyli grę na wszelkich instrumentach. Dźwięki pianina, gitary, skrzypiec, trąbek, saksofonów i wiolonczel mieszały się na głównym korytarzu.  Wyobrażałam sobie wtedy, że jestem księżniczką w pałacu i że to dla mnie gra ta osobliwa orkiestra. Udawałam baletnicę lub tańczyłam w rytm bardziej nowoczesnych utworów. Najczęściej byłam sama, lecz zdarzało się, że ktoś zagadnął mnie życzliwie, aby szybko powrócić do swoich zajęć i tym samym pozwolić mi na dalszą eksplorację przestrzeni. Kiedy czułam potrzebę zaczerpnięcia świeżego powietrza, zbiegałam po śliskich schodach na parter i dawałam nura przez drzwi, prowadzące na podwórko. W podwórzu również słychać było, przez otwarte okna, wszechobecne dźwięki muzyki. Ale moją uwagę przykuwały już inne elementy życia PBSA. Od podwórza wchodziło się bowiem do kuchni i na stołówkę (która przyciągała dokarmiane przez wszystkich koty), do gorącej pralni, magla (ten zapach!) i warsztatów (ale te interesowały mnie najmniej). Zaplecze Bursy było imponujące. Jawiła mi się ona jako samodzielne królestwo, w centrum którego – właśnie w podwórzu – rósł olbrzymi kasztanowiec. Wraz z trawnikiem stanowił on źródło niezliczonych odkryć i eksperymentów botanicznych i zoologicznych. Do tej pory zbieram kasztany, gdy tylko mam okazję.

Państwowa Bursa Szkół Artystycznych została przeniesiona najpierw na ulicę Lelewela w 1982 roku, by dziesięć lat później trafić na ulicę Trzemeską, gdzie znajduje się do dziś. Sam budynek przy Placu 1 Maja (obecnie Jana Pawła II) został natomiast poddany gruntowemu remontowi i rozbudowie. Jako dziecko nie zdawałam sobie sprawy, jak trudne warunki mieszkaniowe mieli tam studenci wrocławskich szkół artystycznych: wieloosobowe pokoje, łazienki na korytarzach, sale ćwiczeń – choć piękne i często zabytkowe – również pozostawiały wiele do życzenia, choćby pod względem akustyki.

Uroczyste otwarcie nowej siedziby Akademii Muzycznej miało miejsce w 1993 r., co upamiętnia płaskorzeźba nad wejściem do budynku. Uczelnia wytrwale, od 1948 roku, gdy powstała jako Państwowa Wyższa Szkoła Muzyczna, przekształcona w Akademię Muzyczną imienia Karola Lipińskiego w roku 1981, buduje swoją markę na mapie muzycznych szkół wyższych w Polsce. W roku akademickim 2022/23 kształciło się tu prawie 700. studentów i doktorantów zarówno z Polski jak i z zagranicy. Gmach dzisiejszej Akademii Muzycznej imienia Karola Lipińskiego powiększył się o dawne, odzyskane od miasta Wrocławia, budynki przy ulicy Podwale oraz o dobudowane, nowoczesne sale koncertowe (warto wybrać się w listopadzie na I Międzynarodowy Konkurs Skrzypcowy imienia Karola Lipińskiego, koncerty muzyki klasycznej, jazzowej, czy wokalne), studia nagraniowe i dydaktyczne z  bogatym zapleczem socjalnym, usytuowane są od strony ulicy Zelwerowicza. Do głównego gmachu dobudowano nawet dodatkową kondygnację. Stare podwórze zmieniło się w bogate w zieleń patio, z pergolą ze stolikami i ławeczkami. Ani śladu po stróżówce (zastąpiła ją nowoczesna recepcja, znajdująca się już w innym miejscu), stołówce, pralni i maglu. Ale kasztanowiec – choć z listkami pokrytymi rdzą i poprzycinany – wciąż stoi, gotowy, jak dawniej, zrzucić jesienią swe kolczaste owoce…

Podczas mojej sentymentalnej podróży do tego wyjątkowego miejsca wszystko wydawało mi się inne niż kiedyś, oczywiście bardziej nowoczesne, ale i mniejsze. Świat widziany oczami dziecka jest niewątpliwie osobliwy– wielki i tajemniczy. Zmiany związane z dorastaniem, jak i te wynikające z rozwoju i postępu, przeplatają się, tworząc historię we wszystkich możliwych wymiarach. Mój mały, wielki świat stanowi jej maleńką cząstkę.

Skip to content