fbpx
+48 736-84-84-44
Zaznacz stronę

Modlitwa dłoni

Kolejny dzień zamieć miota się kąsając przydrożny krucyfiks. Zagęszcza powietrze. Wypełnia przestrzeń. Napiera. Przycicha i znów wybucha.
W zmaganiu natury z wiarą, przemocy z łagodnością, instynktu z miłością, wycie uderzeń wiatru przeraża.
Stabilność zmrożonej ziemi zdaje się być jedynym pewnym schronieniem.
W izbie, kobiece dłonie w nieustannym ruchu…szczelniej owijają chustą głowę, ramiona i piersi.
Zacieśniają pasek serdaka, zatrzymanym ciepłem wyciszając dreszcze.
Na powrót utykają gałganowe strzępy, wyrwane wiatrem ze szczelin okna.
Z przegniłego parapetu zgarniają warstwę śniegu. Przerzucają do dzbana.
Kobieta nie wyciera rąk. Patrzy na kryształy roztapiające się z wolna na rozwartej dłoni, mocząc zsiniałe palce, pokryte łuszczącą się skórą. Pergaminowa tkanka zrogowaciałych odcisków dawno już utraciła elastyczność. Pęka, przepuszczając wodę i krew, stygnące w woskową powłoczkę.
A dłonie już przecierają stół. Kamienny czworokąt nakryty deską z ugładzonymi drzazgami.
Stawiają miskę z kartoflami. Parują jeszcze.
Ułożone w szczypce, wygarniają z pudełka resztkę zbrylonej soli, rozkruszonymi drobinami oprószając szkliste bulwy.
Nabożnie sięgają po gliniastą kromkę chleba. Przełamują na ułamki. Zanim podadzą ustom… znak krzyża. Trójca palców w imię Ojca dotyka czoła, Syna na piersiach kładzie, Ducha Świętego przenosi na ramiona.
Codzienna modlitwa dłoni.
Ofiara całopalna za przetrwanie. Za powrót. Za oczekiwanie na Boga. Szatan już jest. Panoszy się siarczyście, krzyżując wiarę w zmrożonym piekle Syberii.

 

Skip to content