11/2024
Czarne na białym
Nie lubię nagłych wizyt
ciętych kwiatów
bieli na ścianie
telefon to nie szatański wynalazek
a umrzeć w pięknym stylu
znaczy wystroić się jak na bal
jasnowidzów kojarzę z ciemnej strony
chodzili po ścianach
zamiast przebić mur
wyglądało niebezpiecznie
wszystko jedno
nie żyje gardenia
jak to mówią – trzask prask
i gdyby nie czarne na białym
przeżyłabym że to ja
Wystarcza
Roztrzaskują swoje głowy
by zwiedzić choć jedną półkulę
nie chcą się spóźnić
więc nerwowo sprawdzają czas
mogliby luźno szukać wejścia
ale po co skoro wolą wyjść
zamiast rwać ostatni włos
wróciliby pierwszemu
wolę odrodzenia
żeby wiodło się znakomicie
mogą wyciąć nerkę
wyjąć oko
wyrwać bok
jacy mądrzy i szczęśliwi
bo wystarcza im co mają
a jaka ja głupia
mnie wystarcza czego nie mam
Wynalazki
Kiedy na nich patrzę
mijają lata
puste dłonie
w oczach ćwierć zdania
nogi bez zapowiedzi
mówią o sobie – wynalazki
idą półkrokiem
stoją w półkroku
głowa wysoko
zdrowi i śmiertelnie poważni
nie chcą się śmiać
mówią – bez przesady
wydłuża się moja szyja
kiedy na nich patrzę
oczy wchodzą do głowy
i nic i nic a jednak
tracę wiarygodność
gdybym widziała siebie
śmiałabym się
nie mówiąc przesadnie
głowę schyliłabym nisko
patrząc pod nogi