09/2023
Żona Lota
Bezimienna żona imiennego
Już zawsze będzie nieruchomą w oczach nazwanego miasta
I nienazwanej chwiejności w stronę upadłego
Deszcz palił jej włosy a żwir ranił bose nogi
Może w dłoni ściskała ostatnią pamiątkę
Może trzymała rozerwane sukno szaty
Wyobrażam sobie jej oczy i ostatnie spojrzenie
Stały się lustrem dramatyzmu świata
Odbiciem słonych łez
Zatrzymana córka niezatrzymanego żywiołu
Matka żona i kochanka
Czy wiedziała że twarz jej zastygnie gdzieś między czasem a wiecznością
Czy gdyby mogła jeszcze raz biec przed siebie
Z tym samym uporem spojrzałaby za lewe ramię
Może słyszała kobiecy głos gdzieś z oddali, który szeptał jej ulice domy i zaułki
Może nie słyszała nic i tylko szum pożogi akompaniował jej w ostatnim pożegnaniu
Przecież to mogła być każda każda kobieta
Lecz to ona była matką dzieci Lota
Herą domu tego który upadał gdzieś w językach ognia
Bezimienna żona imiennego
Zatrzymana kapłanka niezatrzymanego
Gdybym wiedziała
Nie wiem
Nie wiem i wielkie to szczęście
Gdybym wiedziała, czy bym nadal
Patrzyła pod nogi
Liczyła dni
Miała nadzieję
Czy bym nadal
Stała na szali
Ukrywała oczka w żorżetowej falbanie
Deptała trawniki
Łuskała fasolę
Pastowała buty
Gdybym wiedziała,
Już nie musiałabym
Pilnować szczegółu i pamiętać o połamanych okularach
Nie musiałabym dbać o wizje Dantego
Nie musiałabym czekać rozważać kontemplować milczącej poezji
Nie musiałabym czytać klepsydr ani ich odwracać
Nie musiałabym tak wiele
Nie mogłabym trzymać się zbawiennej poręczy jutra
Licentia poetica
Byłam jestem będę
Wykrzyczę te trzy słowa na arenie całego świata
Nikt nie zdoła powstrzymać dźwięku wyzierającego sponad mojej krtani
I wyrzucanych do przodu spracowanych dłoni
Nie widzę nieśmieszności patosu tej chwili
I nikt nie pochwyci mojego śmiechu
Ani nie zakwestionuje śmieszności ostatniego słowa
Nie wiem co jest lepsze – mieć głos czy rozum
Nie wiem też co jest gorsze – ochrypnąć na oczach świata czy postradać zmysły w samotności
Nie mam patentu na moje słowa
Nie płacę też tantiemów twórcom mojego myślenia
Mam tylko kilka kropel atramentu jasne światło lampy niezapisane kartki
I zapisaną tablicę moich przodków