11/2024
wędruję do twoich rąk
mówią że jest we mnie
dużo jesieni
wplątuję się w skrzydła
odlatujących żurawi
na gałęziach nagich drzew
rozwieszam słowa naszej kołysanki
nitkami babiego lata
wędruję do twoich rąk
nakładam ciszę na powieki
wrosnę ci w sen
mówią że jest we mnie
dużo jesieni
cisza i wiatr
dla ciebie trzymam
w dłoniach ciszę i wiatr
twoim dłoniom oddam
martwe cienie
i jaskółki błękitnych źrenic
wrośniemy w gniazda brzóz
na brzegu ostatnich pożegnań
zamienimy się w szept
bezimiennych ptaków
przed świtem
Pod niebem ciężkim od snów
ptaki zanosiły się krzykiem,
a ona czekała na świt.
W dłonie nabrała ich zgubionych
piór, w oczy ostatnich ziaren
światła.
Zasiała w sobie ciszę.
Zwierzała się drzewom,
których niecierpliwe włosy
układała w długie warkocze.
Kiedy zrosną się jej skrzydła,
odejdzie z kluczem dzikich
ptaków.
wilcza rzeka
urodziła się za horyzontem
bez tła
prawem motyla
została na stałe
zostawiała ciepły oddech
na skórze najcichszych brzóz
przesiadywała nad wilczą rzeką
matka ziemia drżała
od jej łez
palce szukały ostatnich sekund
spragnionych nieba
kiedy brzozy umarły
wszystkie puste dni przykryła
słonym skrzydłem