10/2024
Wolna od tęsknot
I nawet wcale już nie tęsknię
za pewnym krokiem w chłodny ranek,
gdy żółtym szlakiem serce mięknie
widząc Tatr szczyty rozpoznane;
za mgłą wśród wierchów rozścieloną,
która odsłania nagle przestrzeń,
dolinę kwieciem rozmodloną,
sięgając kwiatem skalnych zwietrzeń;
za kamienistym szlakiem, który
w deszczu nie ślizga się pod butem.
To granit taką ma naturę,
oporny także jest pod dłutem.
Tęsknota jakby mi zdrewniała,
sztywna niczym pnie drzew wiekowych
lecz może jakiś czar zadziała:
zmięknie, skuli się w kształt podkowy…
Na szczęście moje czy nieszczęście,
znów się rozpleni mi tęsknota,
wypełniać będzie coraz gęściej
mój dom, zniewoli aż po wrota.
To może nie budź się tęsknoto
i tylko wpleć się między wiersze.
Skruszysz się, jak wyschnięte błoto.
Wolna, patrzenie zyskam szersze.