10/2024
Wyznanie introwertyczki
Nie możesz mnie całej zobaczyć
wiesz…
jestem jak bluzka włożona
zawsze na prawą stronę
czasem z kieszeni wypadnie wiersz
– gest w kierunku świata
w którym się trochę odsłonię
nie możesz mnie całej przeniknąć
wiesz…
sploty tkaniny życie utkało
niezwykle gęsto
nawet gdy tego bardzo chcesz
twoje starania na nic
osnowa traci wątek nieczęsto
nie możesz mnie całej odgadnąć
wiesz…
czas na materiał nałożył warstwy
jak rybią łuskę
myślę czy kiedyś że może gdzieś
starczy odwagi
na lewą stronę założyć bluzkę
Chwila nieistnienia
Pytał o mnie kamień przydrożny
zatęsknił twardziel za dotykiem moich dłoni
to nieprawda że kamienne serce
zimne jest jak głaz
w słońcu rozpala się powoli
uczuciem ostrożnym
poddaje palcom gładkość
rzeźbioną przez czas
pytała o mnie brzoza na rozdrożu szlaku
nie raz czekałam na podpowiedź jej szumiących liści
w którą stronę skierować
mam niepewne kroki
cieniste ażury kładzie
w skrzydła ptaków
i w boskie niezbadane
krętych dróg wyroki
i pytały o mnie rzepakowe pola
w złocistej tęsknocie płoną całe łany
aż niebo zbłękitniało
podwójnym lazurem
odbitym od toni
rzecznego zakola
skreślonego brzegu
zielonkawym piórem
wszędzie się pałęta nieobecność moja
co próbuje pustkę po sobie wypełnić
echo się odbija
od własnego brzmienia
i pulsuje cisza
smutnych serc ostoja
wymykam się chwili
swego nieistnienia
Przepowiednia
w nowym roku
brzydota stanie się dziełem sztuki
przenikliwe oczy tak zwanego
wymagającego odbiorcy
dojrzą w niej drugie dno
jakby pierwszego było mało
i stanie się to co stać się miało
nikt nie nazwie gorzkiego smaku goryczą
wszyscy powiedzą o nim
wyrafinowany
a grymas na ustach zamienią
na rozkosz podniebienia
bez zastanowienia
wyblaknie kontrast bieli i czerni
wchłonie go wszechobecna szarzyzna
i na siłę będą udowadniać
że można żyć
lawirując w tonacjach szarości
bez cienia wątpliwości