fbpx
+48 736-84-84-44
Zaznacz stronę

Lidia Ryś

11/2024

 

lawenda

 

tamto lato pachniało lawendą i drzewem piniowym

nie znosiłaś lawendy. to zapach starych szaf mówiłaś

dni były długie noce krótkie i gorące

tańczyliśmy beztrosko do świtu

 

rano zaskakiwał nas widok żaglówek stojących na piasku

woda odpływała wartkim nurtem. nieporadne kraby pokracznie

goniły umykające morze które wracało niezmiennie

każdego popołudnia

 

tymczasem nie ma reguł w twoich powrotach

do wspomnień. pamięć chaotycznie przemierza

opuszczoną przestrzeń. zapach lawendy stał się nieoczekiwanie

zapachem młodości

 

 

mimoza

 

być może jednak Paryż wart był mszy. drobne kwiaty mimozy

obiecywały mnóstwo słonecznych dni, układały usta w uśmiech

na schodach przed Sacré-Cœur starszy mężczyzna grał na harfie

 

nie rozpoznaliśmy melodii. wielu rzeczy nie rozpoznaliśmy

w tym wieku częściej niż w miłość wierzy się w rozczarowanie

nie ufa się zmysłom, słucha się rozumu i ciężko już o rezygnację

z ułożonych skrupulatnie planów trzymanych długo pod kluczem

 

nie było fałszu w tej urzekającej melodii płynącej ponad miastem

nie było go i w nas, ale mimoza okazała się wróżbą. zniszczył nas

brak dotyku

 

 

kochankowie

 

nie znały was tamte miasta ani tamte pokoje

łóżka nie układały się pod wasze wypukłości, wklęsłości

ściany dziwiły się okrzykom i westchnieniom

krótkie sny błądziły pod sufitami nie wydostawały się

 

na zewnątrz. świat był szary, czerstwy jak chleb

który nie syci. wciąż głodni wpadaliście w tęczową bańkę

mrużyliście oczy od kolorów i światła, dopóki nie pękła

nie rozpadła się na dziesiątki kropel. od czasu do czasu

 

czujesz je na policzkach

 

 

tamtego dnia

 

tamtego dnia nie spodziewałam się niczego dobrego

ani złego. dzień był zwyczajny, zimowy, chłodny

czas zdawał się milczeć jak woda w stawie

 

nie spieszyło mi się donikąd. jak zwykle

po południu upychałam pogniecione wspomnienia

w zacinających się szufladach, wygładzałam dłonią

 

uparte skrawki, udając, że przydadzą się

jeszcze. nie byłam wcale gotowa na spotkanie

z tobą twarzą w twarz. bez makijażu byłam bezbarwna

 

ale zostałeś

 

 

 

nie chcemy pamiętać

 

jesteśmy śmiertelni. nie chcemy pamiętać

pijemy białe wino, budujemy domy

w nich cztery łazienki i dwie garderoby

 

planujemy wakacje na odległych wyspach

zmieniamy meble w kuchni, suknie

płaszcze, buty, pijemy białe wino

 

zaciągamy kredyt na nowszy samochód

dzieci ślemy na studia, pijemy białe wino

na zmarszczki mamy botoks, na depresję spa

 

wierzymy w bliski awans, że możemy

wszystko. wciąż nam brakuje czasu

pijemy białe wino. nie chcemy pamiętać

 

jesteśmy śmiertelni

starczy jedna chwila

Skip to content