Skąd wziął się Marian Jan Kustra? Z Marsa czy z Wenus? Z jasnej czy z ciemnej strony Księżyca? A może z Jowisza… tego gazu nagromadzonego niepojętym istnieniem? A może z Saturna, co pierścieniami ozdobiony jak aureolą wyklętą poza nawias? Z Kosmosu niepojętego? Z energii? Z gliny ulepiony słowem Boga? A może ot tak… z genu nadzwyczajnego zwyczajnie człowieczego, ludzkiego?
3 maja 1946 roku, a właściwie w nocy z 2 na 3 maja, w domu pod numerem 39 przy ulicy Chłodnej, w dzielnicy Kokoszka, w robotniczym i biednym mieście Włocławku, urodził się poeta. Urodził się w ciszy nocy. Był piątek. Nikt w powstającej z gruzów wojny i okupacji Polsce nie spodziewał się, że ten dzień na zawsze wpisze się niepokojami społecznymi i śmiertelnymi ofiarami w historię narodu polskiego. Tym bardziej rodzice poety w nocy w czas narodzin upatrywali radość i odczuwali miłość. W ciszy nocy tuż przed buntem młodej inteligencji polskiej, otoczony wielką miłością rodziców i ciekawością pięcioletniego chłopca, przyszedł na świat poeta. Marian Jan Kustra. W nocy z 2 na 3 maja 1946 roku urodził się poeta. Otoczony miłością rodziców i brata, niczego nieświadomy żył w bezpiecznych ramionach matki, pod czujnym okiem ojca, w dziecięcych oczach starszego brata, w kraju ogarniętym zamieszkami majowymi.
Od siedemnastego roku życia brał udział w licznych konkursach literackich. W latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku został członkiem Klubu Literackiego Kujawy. Przez ponad 15 lat był jego czynnym członkiem. W międzyczasie dostał się w tryby machiny dziennikarskiej i pisał artykuły do czasopisma Życie Włocławka. Pisał o kulturze w małych miejscowościach i wioskach ziemi kujawskiej. Jeździł po ówczesnych domach kultury i obserwował życie kulturalne w tych małych ośrodkach. Włączył się w to życie aktywnie próbując stworzyć dziecięce teatrzyki poezji. Jednocześnie intensywnie zajmował się swoją twórczością literacką. Pisał i wydawał w czasopismach. Po latach współtworzył pismo kulturalno-artystyczne AWERS. W 1996 roku wydał tomik poetycki zatytułowany znamiennie Szaleju się najadłem. Potem Sprzedawcę zegarów. A później jak z rękawa wydawał kolejne zbiory poetyckie i literackie dzieła. Tworzył i współtworzył we Włocławku kluby i związki literackie: Klub Wolne Pióro, Stowarzyszenie Literatów Włocławka i Ziemi Dobrzyńskiej, Kujawski Związek Literatów, Ogólnopolski Związek Literatów, którego oddziały otworzył między innymi w Łodzi, Opolu, Płońsku, Kielcach, Pabianicach i w Warszawie. Poszukiwał nieustannie nowych talentów, by wspierać i promować. Ułatwić start w trudny świat rynku sztuki. Był członkiem Związku Literatów Polskich. Przewodniczył licznym ogólnopolskim konkursom literackim, a także Ogólnopolskiemu Konkursowi Poetyckiemu Zakładów Karnych, który został stworzony przez włocławski więzienny Klub Literacki: Bartnicka 10. Był twórcą niezmiernie płodnym. Wciąż wydawał wiersze i poematy. Pisał wiersze codziennie. A w swoim komputerze skrywał przed światem prozę historyczną. Całe życie Mariana Jana Kustry związane było z literaturą i z twórczością. Marian Jan Kustra – Poeta nietuzinkowy. Tworzył wiersze, które pięknie można czytać oraz delektować się ich słowami, metaforami, opisami, nastrojami i uczuciami.
Mariana poznałam w latach dziewięćdziesiątych XX wieku. Mieszkałam wówczas we Włocławku. Taka dziesięcioletnia przygoda z tym miastem i ludźmi tegoż miasta. Stawałam się rozpoznawalna w tym mieście z racji swojej drogi poetyckiej. Marian – poeta inny spośród tych, których znałam. Charyzmatyczny idealista, zapaleniec. Zakochany w sztuce. Byliśmy obok siebie w tym światku twórców włocławskich. On szedł swoją ścieżką, znany, popularny i ceniony, ja intrygująca, czasami denerwująca, indywidualistka ceniąca sobie swoje poczucie wolności, stawiająca je na piedestale, wolny duch, nonkonformistka pełną gębą, ale nie za cenę wartości innych ludzi… Tak więc, On ze swoja grupą , a ja pośród innych, ale sama. Pewnego dnia zaczęłam pracować nad antologią poezji więziennej i tu nasze drogi się skrzyżowały. Marian w tym samym czasie założył oddział Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Literatów i zaprosił mnie do tak znamienitego grona. Czy miało dla mnie to jakieś szczególne znaczenie… raczej nie… jedyne znaczenie dla mnie ważne i godne rozważań, to przestrzeń międzyludzka, a takie członkostwo mi to umożliwiało. Stowarzyszenie stało się też wydawcą tej antologii, którą zatytułowałam „Cień serca”. I tak zaczęła się nasza przyjaźń. Twórcza i ludzka, zwyczajna i niezwyczajna zarazem… Pisaliśmy zupełnie inaczej i co innego… ale dzięki temu chyba bardziej potrafiliśmy docenić wzajemnie warsztat literackiego wyrazu i przekazu. Dodatkowo połączyła nas moja recytacja wierszy. Byłam osobą zapraszaną i proszoną na wieczory autorskie jako recytatorka. Któregoś dnia Marian poprosił mnie o przeczytanie kilku wierszy na jego wieczorze autorskim i tu wpadliśmy oboje jak przysłowiowa śliwka w kompot. Raz ja byłam śliwką, raz Marian. A kompotem co…. I woda… bez niej nic.. czyli My: Marian i ja. Czasami kompot sfermentował i wiecie już, alkoholem winnym stawał się i niewinnym… upajał i upijał… A my woda na młyn słów… To był dobry czas dla Mariana jako twórcy.
Zatem poeta i artysta, idealista, działacz kultury i przewodnik stada… przyjaciel i człowiek w istocie ludzkiej… krążył z tej ziemi kujawskiej po ziemi polskiej i rozsiewał słowa. Piękno siał. Często nie na ziemi żyznej i owocującej, niestety.
Pewnego dnia rozejrzałam się w sobie, wokół siebie, i wyjechałam. Po osiemnastu latach wróciłam pseudonimem na portalu społecznościowym, na Facebooku. I nasza przyjaźń znów ożyła artystycznie. Wydaliśmy wówczas wspólną książkę poetycką pt. ,,Taniec”.
Marian Jan Kustra… to była zaiste niesamowita mieszanka: idealista, odrealniony poeta, a zarazem pasjonat polityki – realista, działacz, marzyciel… patriota, człowiek zaangażowany w życie społeczne i kulturalne.
W moim komputerze znajdują się pliki z twórczością Mariana Jana Kustry oraz wywiad-rzeka, który prowadziłam z nim. Jest też niewydany tomik Mariana, który redagowałam i który nosi znamienny tytuł „Moja abdykacja”.
Marian Jan Kustra odszedł od nas 25 sierpnia 2021roku. Żyje jednak w naszych wspomnieniach i w swojej poezji.
Marian Jan Kustra – Moja abdykacja
Nie dajcie umrzeć poecie przy niedopitej kawie.
W jego lękach rodzi się abdykacja umysłu i droga donikąd.
po której nie toczą się już słowa, lecz cisza.
Nie pozwólcie odejść poezji, bez niej staniemy się wypierdkami
pustych salonów i pustych galerii.
Nie zapominajcie poezji – ona mądrością narodu.
Tylko umysłowe karły uciekają przed książką.
Bez Słowackiego staniemy się pustynią,
Nic nie znaczącym słowem pośród tłumu.
Nie zamykajcie poezji w muzeach, do których nie zaglądacie.
Abdykacja poezji stanie się jej śmiercią.
Głupotą jest pogarda dla książki i dla jej historii.
Jeśli mam żyć w takim świecie – abdykuję.
Życie w niemocy tego, czego oczekuje umysł, jest męką.
A cóż warta droga, którą idziemy, pozbawieni myśli.
Pójdę na święte wzgórze i tylko tam zaznam ciszy, swojej – własnej.
Na czerpanym papierze stworzę wiersze dla przyszłych pokoleń.
I choćby tylko wyrobnikiem zostać dobrego słowa – zostanę.
A później niech mnie chmury zjednoczą.
Między nimi mi żyć z błogosławieństwem Boga.
Dziś abdykuję – abdykuję od dnia codziennego
zabiorę ze sobą biblioteki łapczywie zbieranych książek.
Niechaj się inni toczą ciemnogrodem.
Mnie w nich inne widzenie świata.
Mnie w nich przekazywana pamięć bajek w rękach matki
Abdykuję, by w niebiosach toczyć dysputy z Mickiewiczem.