11/2024
Nie sposób wyrazić dotykiem
Odkąd twoja teraźniejszość stała się
znakomitym rozwiązaniem
dla moich bolączek; odkąd ciało,
nasycone przez dotyk,
zamieszkało pośród sennych piedestałów –
zrozumiałam, jak niedużo dzieli
nasze łzy, jak bardzo podobne są
do siebie tęsknoty, wydarte z piersi wiatru.
Zrozumiałam, długo musiałam żyć,
aby oczekiwanie stało się pretekstem
do istnienia.
Dzisiejszego wieczora odzywają się
cienie, których się nie spodziewałam.
Przetaczają się burze – dla nich mogłam
obudzić się i patrzeć,
jak kolidują we mnie nieznane uczucia.
Aby nie drażnić nadziei, zamykam
drzwi do świata;
ten osobisty pragnę wręczyć tobie,
abyś mógł zasnąć bez wątpliwości.
Czają się krnąbrne obrazy –
nie widać w nich nostalgii, nie ma miejsca
dla lodowatych dłoni zimy.
Czas, wypielęgnowany i powierzony
przyszłości, obumiera dziś
pod grubą warstwą ciała, aby stać się
wiecznością, której nie sposób wyrazić
dotykiem, nadać imienia pocałunkami.
Tłamszę w sobie oddech,
będący zwiastunem powrotu.
Ukrywam kolejne uderzenia serca,
aby tańczyły pośród godzin,
w których odnalazłam czelność smutku,
obojętność straconych na zawsze,
zwiewnych poranków.