11/2024
Łatwo się skaleczyć każdym z nas[1]
W sercu kryształowej klepsydry
człowiek, odprysk lustra,
łatwo tnie krawędzie nieba,
po których chodzi w amoku.
Fragment chaosu wyłania z nocy
postacie bez twarzy,
dłonie delikatne jak pajęczyna,
dotyk, który chlasta
kroplę krwi w odbiciu wszechświata.
Dostając cios w plecy łatwo kruszeje,
zamienia się w pył, rozbite szkło.
Rozprasza światło tęczą bólu
w nieznanym wymiarze.
Kiedy chwyta za czerep upada
na kolana przed własnym odbiciem
w odłamkach innych.
Tren samobójcy
Ostrze wiatru cieniem krzywym tnie
agonii echo. Wołam z pustej ciszy.
Lustro ciała tłukę jak kryształ
Każdy odłamek niesie ból istnienia.
Czuję burzę, nieopisany amok
Krwawa łaźnia płynie rzeką huraganu.
Psyche szlakiem cieni strachu.
Przecinam skórę, by odnaleźć spokój.
W samookaleczeniu widzę jasność.
Łza, rubinowa biżuteria, piętnuje
na płótnie skóry samobójczy plan.
Oczy szkliste, szemrana nienawiść
do siebie, wciągają w piekło.
Każde pochlastanie ścieżką do wolności
złudnej zamkniętej w szramach po żyletce,
która cierpieniem dziara mój portret
dziewczyny z tatuażem autoagresji.
[1] Cyt. Maria Pawlikowska-Jasnorzewska.