Opowieści z ogrodu…
Pewien chłopiec spędzał wakacje u swojej babci na wsi. Był bardzo szczęśliwy, biegał sobie z kolegami od rana do wieczora. Czasami nawet babcia musiała nieźle się nachodzić po okolicy, aby swojego wnusia znaleźć i przypomnieć mu o obiedzie czy kolacji. Taki był rozbawiony, rozbiegany…. Zbliżał się jednak koniec tych swawolnych dni. Babcia poprosiła więc swojego wnuczka Jarusia, żeby spędził z nią trochę czasu i pomógł w sadzie. Zaprowadziła go tam i pokazała piękną, starą jabłoń, na której rosły i uśmiechały się do chłopca z góry, ogromne, czerwone jabłka. Jaruś zaraz podbiegł do drzewa, urwał sobie jedno i zaczął jeść. Było słodkie i soczyste… tak mu smakowało, że zaraz po zjedzeniu jednego, zerwał sobie kolejne i również je zjadł.
– Babciu, babciu, jakie pyszne są te jabłka. Czemu wcześniej mi ich nie pokazałaś? Tylko dopiero teraz kiedy niedługo wyjeżdżam. Jadłbym je przez cały czas.
– Nie pokazałam Ci Jareczku – odpowiedziała babcia – bo były jeszcze kwaśne i niedojrzałe, więc i tak byś ich nie mógł wcześniej jeść.
-Widzisz, ile ich jest na drzewie?
– Tak babciu, widzę, bardzo dużo! – chłopiec spoglądał w górę i podziwiał drzewko.
– I w związku z tym, mam do ciebie prośbę kochany wnusiu – zwróciła się babcia do chłopca.
– Spójrz, tam stoją kosze i skrzynki, jest też drabina. Jabłoń jest już stara, więc ciężko jej dźwigać tyle owoców. Trzeba zerwać jabłka, zanim same spadną, gdyż gałęzie mogą się połamać. Czy mógłbyś, to zrobić dla tej jabłonki?
– Dobrze babciu, jutro to zrobię. Teraz jestem umówiony z kolegami, będziemy grać w podchody.
– W porządku, idź wnusiu i baw się dobrze – odparła spokojnie babcia.
Chłopiec pobiegł do kolegów i jak zawsze bawił się do wieczora.
Nastał kolejny dzień, ale Jaruś w ogóle nawet nie wspomniał o jabłonce, ani o tym, że pójdzie do sadu. Zaraz po śniadaniu pobiegł znów do kolegów. Babci było smutno, ale już nie nalegała, nie przypominała chłopcu o ich rozmowie. Czekała i obserwowała, co zrobi jej wnusio. Minęły kolejne dwa dni, a Jaruś ani myślał o spełnieniu obietnicy
Przyszedł czas pożegnania, koniec wakacji. Pora powrotu do domu, do obowiązków, do szkoły. Przed wyjazdem Jaruś pożegnał się z babcią i obiecał, że wróci tu w następnym roku w wakacje. Babcia przytuliła wnuczka czule i cieszyła się, że był zadowolony z pobytu u niej, oraz że chce tam wrócić za rok.
Minęła zima, wiosna i… przyszły wakacje. Wnusio znów pojawił się u babci. Jak tylko przyjechał, nie poszedł do kolegów, lecz pobiegł najpierw do sadu. Chciał znów zjeść te pyszne jabłka, których tyle było na drzewie w ubiegłym roku. Jakież było jego zdziwienie, kiedy stanął pod drzewem i mocno musiał się natrudzić, by znaleźć chociaż jedno. Bardzo się zmartwił i zastanawiał – co się stało?
Babcia poszła za nim i wszystko widziała. Podeszła do niego, a chłopiec zapytał zmartwiony:
– Babciu, czemu na drzewie nie ma jabłek? Przecież o tej samej porze w ubiegłym roku, było ich tak dużo?
A babcia spokojnie odpowiedziała:
– Widzisz wnusiu, w ubiegłym roku na tej jabłoni było dużo owoców, a ty obiecałeś je zerwać, by ulżyć jabłonce, która miała za ciężko. Prosiłam cię, jednak mimo złożonej mi obietnicy, nie zrobiłeś tego. Drzewko więc pogniewało się, że nie miał mu kto przyjść z pomocą. Jabłonka pomyślała sobie wtedy, że skoro nie miał kto zerwać jabłek, to znaczy, że nie są nikomu potrzebne, że cały jej trud był na marne i nie warto więcej owocować…
– To przeze mnie babciu – powiedział ze skruszoną miną chłopiec.
Masz rację, przepraszam.
I poszedł, bardzo przejęty tą sytuacją, nie do kolegów, lecz do domu babci, do pokoju, w którym mieszkał. Siedział tam do samego wieczora. Babcia przygotowała kolację i poprosiła wnusia, żeby zszedł na dół, bo posiłek już jest gotowy. Jaruś przyszedł, ale nadal był smutny i zmartwiony. Było mu wstyd przed babcią, że nie dotrzymał danego słowa, nie wypełnił obietnicy, i teraz nie ma jabłek. Kiedy już zjadł i wstawał od stołu, babci zrobiło się żal chłopca, bo widziała, że naprawdę martwi się i jest mu smutno. Powiedziała więc:
– Podejdź tu do mnie kochanie, proszę – chłopiec podszedł niepewnie do babci, a ona wzięła go na kolana i czule przytuliła mówiąc:
– Nie martw się Jarusiu, to nie twoja wina, że jabłoń w tym roku nie ma tylu owoców, co w ubiegłym. Drzewka owocowe tak już mają, że jednego roku rodzą bardzo dużo owoców, a w kolejnych mają ich mniej, bo muszą odpocząć. Jabłonka nasza w tym roku odpoczywa. Ale mam nadzieję, że wyciągniesz z tego jakąś lekcję, kochanie.
– Naprawdę tak jest? To nie moje wina? Babciu, tak się cieszę. Przepraszam cię, już więcej tak nie zrobię. Daję słowo honoru, że zawsze już będę dotrzymywał słowa.
– Bardzo dobrze kochanie, bo właśnie tak trzeba. Obietnicy trzeba dotrzymywać…Myślę, że jabłonka też spełni swoją i w przyszłym roku da nam znów dużą ilość pięknych, czerwonych, soczystych jabłek…