fbpx
+48 736-84-84-44
Zaznacz stronę

1.

Wieczory ostatnio wcześniej przysiadają w fotelu i dłużej milczą wpatrzone w moje spojrzenie. Nasłuchują nocy. Wypatrują. Czekają.

Nigdy nie zdążę wyprzedzić wieczoru. A noc zawsze zjawia się cicho i zaskakuje mnie. Okala, może nawet osacza. Krąży wokół moich myśli. Snom wyspać się nie daje. Serce do galopu namawia. I brak mi tchu.

Nocą tylko wiatr w oczach słychać, stąpanie mrozu powolne i ciche – wiatrem podszyte.

Moje sny kreują impresje i surrealizm w kontrapuncie do realności.  Ta rzeczywistość tworzy myśl i rozprzestrzenia ją. Samotność nocy, która nie może spać porusza mnie i wnika w moje sny. Próbuje przywłaszczyć sobie sen.  

O godzinie trzeciej, która ani nocą już, ani jeszcze rankiem nie jest, a zimową porą daleko jej do przedświtu; więc o trzeciej –  oczy otwierają mi myśli snujące się w tęczówkach odcieniami i nie wiedzieć kiedy ani jak przenikają obrazami do głębi źrenic, by zaraz potem słowem przysiąść na koniuszku języka i zauroczyć się oddechem.

Poranek wita mnie spojrzeniem. Wtulony w oczy. Czeka z kawą i dobrym słowem. Żałuję, że muszę iść, że czasu nie mam, by pogawędzić.

Gdy wracam, wieczór zaskakuje mnie swoją obecnością. Czas przecieka mu przez palce. A po poranku pusta filiżanka i słowo na koniuszku języka. 

2.

Internet stał się wszędobylski.  Zawłaszczył całą przestrzeń.  Nasze interakcje rozrosły się w Sieci. Nie chcę być złowioną rybą.

Internet zawarł sojusz z samotnością. Samotność szczerzy swoje kły radośnie. Rozsiadła się wygodnie – ślepiami strzela na lewo i prawo, w górę i w dół. Jest w każdej komórce i cząsteczce. Jest kwintesencją cyfryzacji. Współczesną bronią zagłady.

Noce są puste i pełne czuwania –  gdy pojawia się świt, widać już tylko czarną dziurę. Nie ma nadziei. Mogę skoczyć z mostu lub upić się.  Zawsze to jakiś odlot i zwrot akcji. Mogę zastygnąć lub zwariować. 

Nie spotykam się już z przyjacielem. Nie pamiętam, jak Nie pamiętam, jak cudownie można poczuć się, przemierzając czas z kimś bliskim. A może nigdy tego nie zaznałam? Noce są pełne rozpaczy –  pozbawione snów i marzeń. 

3.

Poranki ostatnio nazbyt pośpieszne i umykające. Nim się zanurzę, już znikam.

Poranek lśni obietnicami i umyka. Niepoprawny marzyciel i optymista. Jakby z innego świata.

Otwiera moje myśli przebudzeniem i  wtedy już nie daje spokoju.

 To nowe spojrzenie, te olśnienia niekiedy proste, lecz nie naiwne.

Niekiedy poranki są senne i zwodnicze.

Poczęstujmy się dziś uśmiechem. Takim stąd do tam. Stąd do tutaj. Stamtąd do stąd. Uśmiechem rozległym – choć w kropli jednej uchwyconym. Tym, który w nas oddycha. Nie pozwólmy mu się zadławić czasem.

Spójrz – biel kwiatów w zjednoczeniu barw – taka jasność. Skosztujmy jej myślami i uczuciami. 

Pragnę być światłem, nie ciemnością.

4.

Twój śmiech dźwięczy we mnie. Śmierć nie ma dostępu. Płonie w pryzmacie łzy. Nie chce uwierzyć w nicość. Cisza tęskni do ciebie. 

Moja cisza spotyka się z twoją. Ulotność nie może wniknąć w nas. Twoja cisza sięga teraz wieczności i lekko muska moje sny. 

Sny bywają kapryśne i nieznośne. Zbuntowane i skryte w myśli. Bywają też ciszą i wytchnieniem. Czasami stają na barykadach.

O świcie spijam rosę z oczu uwolnionych. W moich oczach słychać wtedy wiatr.

5.

Cyfrowe spektrum krąży wokół.  Szczerzy wilcze kły. Samotne jak wilk stepowy. Zamknęło rzeczywistość w swojej kuli. Toczy się, zbija kolejne kręgle. Nie chcę być ani kulą ani kręglem. Wracam do snów. Tworzę je i materializuję. Nadaję im sensualność.

 Pomiędzy zmysłami słychać stąpanie powolne, ciche, wiatrem podszyte.

6.

Cisza nocy jest jak polifonia dźwięków. Noc poprzez ciszę czyni słyszalnym to, czego nie słyszy się za dnia. Nocą myśli spoglądają w twarz i bywa, że wiercą emocjami, próbują skruszyć nas. Bywa, że kołyszą sny. 

Sny otwierają światy rozmaite.

Taka bywa noc – podszewka dnia.

7.

Czas przysiadł we mnie w ostatniej chwili przed zmrokiem. Kropla westchnęła na rzęsie oka. Pod powiekami –  deszcz zatrzymany. Płonie. 

Znieruchomiała odnajduję powietrze. Cisza pieści zmysły. Nie myślę. Splatam krew w strumień chwili. Żyły pulsują w rytmie wiatru. 

Przynaglona mgnieniem spojrzenia – dotykam czasu. Tańczę z wiatrem na ¾ w cieniu nocy. Raz dwa trzy –  znikam. Raz dwa trzy – pojawiam się. 

Staję się wiatrem. Snem. 

8.

Dzisiejszej nocy krążąc po starej uliczce, poczułam jak umierają sny. Świat przewlekł podszewkę na wierzch i prują się szwy uliczne. Miasto znika. Tylko wiatr złapany oddechem – zostaje.

Błądziłam pomiędzy zmysłami. Odbijałam się jak echo w ciemnych ulicach miasta. Sen jak hologram dnia snuje się za mną. 

Kanały przenikają miasto. Płyną ociężale i zatapiają oddech. 

Mgła nadciąga znad rzeki. Unosi sny. Wtapiam się w biel i staję się mgłą. 

9.

Mary, zjawy, przywidzenia krążą po pokoju nocą, by pierzchnąć z pierwszym brzaskiem. Umykają przed jasnością. 

Tworzę sny. Daję im mój oddech. Noc patrzy oczami moich snów. Zamieszkałam z dala od ciemnej ulicy – chronię sny przed śmiercią.

Wyśnił mnie sen. I jestem jego prawdą. Wizualizacją niepojętego, niepoznanego. Jestem także snem snów. Materią  i antymaterią. Gdy jednoczymy się – ulegamy anihilacji. Gdy spoczywam – promieniuję i staję się lekka.  

Jestem impresją – otwartą. Surrealizm potyka się o moją przestrzeń. Każdej pustej nocy. Każdej chwili czuwania w czasie.

Wiatr.

10.

Jestem blisko. U podnóża samotni. Nie czekam. Donikąd nie podążam. Milczenie bywa w nas. Pomiędzy nami. A nasza prawda rozszczepiona w kropli czasu.

Skip to content