fbpx
+48 736-84-84-44
Zaznacz stronę

Hubert Czarnocki

09/2023

Partyzant

Miał w oczach nieskończoność.

Nic stąd nie należało do niego

i on do niczego nie należał.

 

Żył z wami bez was, był obok.

Może posłano go tu z góry,

żeby zapalił kilka iskier

w kilku oczach. 

 

Żeby przekradał się obok was,

muskał wasze ciała jak wiatr.

 

Wielkie sprawy nie trzymały się go,

odpadały od niego 

niecierpiące zwłoki zdarzenia.

 

Gubił zapisane kartki, 

zapominał numery telefonów.

 

Do ostatniej kropli zapisywał 

sobą świat, rozdawał siebie

na wszystkie strony.

 

Przełamywał się każdym oddechem.

 

Odpływający

A oni wchodzą w niebo

cali w białych wstążkach.

Wypuszczają z rąk

siekiery, łyżki, szklanki,

zapominają numery

kont bankowych.

 

Ulice usuwają się

spod ich stóp.

Patrzą w dół

na swoje ciała

leżące w czółnach

trumien. 

Mówią do nich

przez chmury.

 

Widzą z wysoka,

że wszystkie ślady,

które zrobili

układają się

w krótki czytelny napis.

***

Leżę wyrzucony na brzeg,

owinięty w żagiel z gwiazd.

Zobacz jak bardzo

jestem pojedynczy teraz.

 

I że w tęsknocie

nie prześcigną mnie

najdalsze mgławice.

 

Zobacz, że mam

otwartą ranę w boku

po wyjętym żebrze.

A więc żebrzę

o okruch ciebie,

błagam o strzęp światła.

 

Nie tul już powietrza po mnie,

Sfruń nieśmiało w moje strony.

Przetnij mi niechcący drogę.

Upuść nieopatrznie jakiś przedmiot,

który mógłbym podnieść.

 

I chcąc zwrócić,

zabłąkać się przypadkowo

w twoje usta.

Skip to content