fbpx
+48 736-84-84-44
Zaznacz stronę

Hubert Czarnocki

10/2024

***

 

Czas rozprawił się z nami dokładnie.

Zgwałcił nasze twarze i wybił nam zęby.

 

Podpalił nam ubrania i siekierą

przekreślił nasze inicjały na drzewie,

pod którym kiedyś leżeliśmy.

Porachował nam wszystkie kości.

 

Na koniec jego palec zawisł

nad klawiszem Delete.

Chwyciłem go i szybko

nacisnąłem Backspace.

 

***

 

Wyrwałem je krwi i powietrzu.

Napisałem każdym oddechem.

Wytęskniłem ze światła.

Wydymiłem półprzymkniętymi

ustami.

 

Tyle razy chowałem je

w butelce i wrzucałem

w potok nieba.

Do kogo je milczałem?

Na czyich dłoniach

chciałem zapisać?

 

Długo w nocy pochylony

stawiałem koślawe znaki,

moje kulawe modlitwy.

Moje kulawe gołębie,

które wylatywały

z moich ust.

 

I siadały na twojej

dłoni Boże i długo długo

opowiadał ci mnie.

 

Zapachy

 

Nigdy nie spodziewał się, że historia jego życia

będzie historią zapachów. Prędzej oczekiwałby,

że będzie to opowieść złożona z dźwięków,

kształtów czy kolorów.

 

Ale to właśnie zapachy przywoływały najbardziej

i przypominały najsilniej. I nie miało znaczenia,

że niektórych z nich mógł nie czuć kilkadziesiąt lat.  

 

Wystarczyło, że przejeżdżał czasem latem wieczorem

przez jakąś wieś i poczuł zapach dymu z komina.

Przed oczami stawał mu zaraz obraz dziadków

grzejących na piecu dla niego pięcioletniego

wodę na mycie.

 

W takich miejscach, w takich wioskach

prawie wszystko pachniało czymś

i zapach był czymś więcej niż zapachem,

skoro mógł w jednej chwili przypomnieć

walczących ze sobą ołowianych żołnierzy,

spracowane dłonie dziadka i tornister

z kolorowymi kredkami. A nawet ją,

biegnącą drogą od lasu w sukience

poplamionej jagodami.

Skip to content