Fenomen, jaki stanowią kobiety malarki, jest jedyny w swoim rodzaju. Poprzez swoją niecodzienną wrażliwość, jakże inną od męskiej, doskonale uzupełniają świat sztuki. Kobiety, które zaczęły błyszczeć na firmamencie sztuk plastycznych, odnalazły się w tym znakomicie.
Przełom XIX i XX wieku umożliwił rozwój idei równouprawnienia kobiet niemal w każdej sferze życia, rozwój w pracy zawodowej, większy dostęp do edukacji, większe prawa polityczne i cywilne, zwracanie większej uwagi na to, co kobiety mają do powiedzenia, oraz co wnoszą do życia kulturalnego. Czas pokazał, że kobiety doskonale poradziły sobie zarówno na arenie politycznej, zawodowej, jak i sztuki wysokiej, niejednokrotnie wprawiając w zachwyt swoich odbiorców.
Jedną z takich kobiet jest niezwykła w swoim pięknie i wyrażaniu piękna – Georgia O’Keeffe, amerykańska malarka i pionierka amerykańskiego modernizmu, najbardziej znana ze swoich płócien przedstawiających kwiaty, drapacze chmur, czaszki zwierząt i południowo-zachodnie krajobrazy. Gdy wspominam Georgie O’Keeffe przychodzą mi także na myśl jeszcze inne kobiety, jakże wspaniała polska portrecistka- Olga Boznańska, która potrafiła zajrzeć w głąb duszy osoby portretowanej, i w swoich obrazach doskonale pokazać cechy charakteru i psychiki ludzkiej. Następnie polska malarka Zofia Stryjeńska, okrzyknięta księżniczką sztuki polskiej, która w swoich obrazach potrafiła uchwycić czar polskiej wsi i słowiańską duszę. Dalej kroczy Tamara Łempicka, królowa art Deco, której intensywne barwy i kubiczne kształty malowanych przez nią portretów, wprawiają w zachwyt kolejnych koneserów sztuki. Następnie idąc tym tropem mamy Fridę Kahlo, meksykańską malarkę, u której tragiczne wydarzenia odcisnęły swe piętno na życiu i twórczości, odsłaniając na obrazach emocje i głębokie przeżycia. A Magdalena Abakanowicz? Znana w świecie polska rzeźbiarka, której rzeźby odzwierciedlają: samotność człowieka i jego wyalienowanie w świecie. Jej rzeźby noszą nazwę Abakany od nazwiska artystki.
Takich kobiet, które miały i mają coś ważnego do przekazania w świecie sztuki, jest coraz więcej, a Georgia O’Keeffe jest jedną z nich, kobietą wyjątkową, niesamowicie utalentowaną, i niezwykle wrażliwą. Kobieta, która swoje inspiracje czerpała z rzeczywistości, którą potrafiła obserwować i nadając jej kształty i kolory, balansując na granicy abstrakcji, snu i niezwykłej, delikatnej ulotności.
Urodzona 15 listopada 1887 roku na farmie pszenicy w Sun Prairie w stanie Wisconsin od początku była zachęcana przez swoją matkę do zdobycia dobrego wykształcenia. Już jako dziecko interesowała się światem przyrody, była otwarta i pilna w nauce, chciała wiedzieć więcej, w związku z czym dużo się uczyła. Rodzice, którzy bardzo wcześnie zauważyli, że jest niesłychanie zdolna, zachęcali ją do dalszej nauki, zwłaszcza matka, organizując dla Georgii lekcje z lokalnym artystą.
Może to było zapisane w genach?
Obie babcie oraz dwie jej siostry także lubiły malować, nie ulega jednak wątpliwości, że to właśnie Georgia O’Keeffe doskonale potrafiła wykorzystać swój talent i wcześnie zainteresowała się karierą artystyczną, cały czas zachęcana i wspierana przez matkę.
Po ukończeniu szkoły średniej Madison High School, gdzie dała się poznać jako zdolna artystka i redaktorka artystyczna, kontynuowała swoją edukację artystyczną w Art Institute of Chicago od 1905 do 1906 roku. Była już wtedy początkującą artystką, która kierowała się duchem niezależności. W 1907 roku wyjechała do Nowego Jorku kontynuując studia artystyczne, oraz biorąc udział w zajęciach w Art Students League, gdzie uczyła się realistycznych technik malarskich. Jedna z jej prac zatytułowana „Martwy królik z miedzianym garnkiem” (Dead Rabbit with Copper Pot) przyniosła jej pierwszą nagrodę.
Będąc w Nowym Jorku, który dawał duże spectrum możliwości, nadal rozwijała się jako artystka, poszerzając swoją wiedzę, odwiedzając galerie i muzea. Zwłaszcza „Galeria 291” założona przez fotografa Alfreda Stieglitza, była ważną i pionierską galerią, która podniosła poziom sztuki fotografii i malarstwa oraz wprowadziła awangardową twórczość współczesnych artystów amerykańskich jak również europejskich.
Niestety po roku musiała przerwać studia i wrócić do domu, do Wirginii, ponieważ jej rodzina przeżywała ciężkie chwile. Matka umierała na gruźlicę, a firma ojca zbankrutowała. Georgia O’Keeffe nie mogąc sobie pozwolić na kontynuację studiów artystycznych, wyjechała do Chicago pracując jako artystka komercyjna. W roku 1912 roku zaczęła uczęszczać na zajęcia plastyczne w letniej szkole Uniwersytetu Wirginii. Poznała tam różnych artystów oraz ich spojrzenie na sztukę, dzięki czemu, sama zaczęła eksperymentować z własnym malarstwem, odchodząc poniekąd od realizmu, i rozwijając własną ekspresję, która zaczęła być bardziej abstrakcyjna.
Georgia O’Keeffe była niezwykłą malarką o wielkim, nieprzebranym potencjale kobiecości. Kiedy patrzę na jej obrazy, zwłaszcza obrazy przedstawiające kwiaty, nie mogę wyjść z zachwytu nad: fakturą, kolorem, kompozycją, które aż krzyczą świeżością, oczarowują pięknem, porywają, zachęcają i uwodzą. Chyba żaden inny artysta, ani żadna inna artystka, nie potrafi tak zachwycać i subtelnie uwodzić swoimi obrazami, jak uwodzi swoimi kwiatowymi kompozycjami ta amerykańska malarka. Patrząc na ich kolory i linię, widzimy linię kobiecego ciała, jakże pięknego i zmysłowego, iskrzącego feerią barw i kształtów. Bliskość i intensywność doznań, delikatny, subtelny erotyzm, ta niecodzienność w malarstwie w tamtych czasach oddziaływała i nadal oddziałuje na odbiorcę. To magia i sen jednocześnie, które wzajemnie się przenikają, by w ten właśnie sposób wyjść na światło dzienne. Jej obrazy były jak zwierciadło jej osobowości, oryginalne, nietuzinkowe, wyjątkowe, jedyne w swoim rodzaju.
Sama Georgia O’Keeffe podkreślała, że pozwala, aby jej obrazy same przemówiły do odbiorcy, nie ufała słowom, ale ufała kolorom i kształtom. Wystarczyło spojrzeć na obrazy, aby zobaczyć w nich coś dla siebie, coś swojego, kobiecego i to, co Georgia O’Keeffe chciała pokazać. To była jej wizja siebie, dla niej najlepsza, bo własna. Na początku może trochę surowa, irracjonalna, ale niezwykle intuicyjna i kreatywna. Mawiała, że w każdym obrazie całe jej życie wraca do niej, nie tylko kwiaty, kawałek kości czy niebo, ale wszystko. I to właśnie widziała na swoich obrazach, kiedy były już skończone, na początku jest puste płótno, a na końcu widoczne całe życie. Namawiała, aby patrzeć na gwiazdy krążące wokół głowy, jeżeli tylko nadarzy się okazja, i nie będzie to tylko magia, ,,to będziesz Ty” – dodawała.
Kolory na jej obrazach są: jak półszept, półświatło, pół miękkiego płatka. Miała to wszystko w głowie, czasem zastanawiała się, jak to wszystko się tam dostało, skąd pochodzą te kształty i pomysły, które były jej tak bliskie, tak naturalne dla jej sposobu bycia. Chciała usunąć te wizje z głowy i przynieść je światu, właśnie poprzez swoje obrazy. Jej sztuka jest cudownie kobieca, to esencja samej kobiety, którą widać w każdym pociągnięciu pędzla. To trochę jak miotanie wiatrem, ruch i falowanie, a potem podróż do wnętrza istoty kobiety.
W 1916 roku zadebiutowała swoimi obrazami w Nowym Jorku we wspomnianej „Galerii 291” Alfreda Stieglitza, właściciela, kuratora i jednego z najsłynniejszych artystów fotografów tamtego czasu, który oczarowany jej malarstwem, powiesił bez jej zgody dziesięć jej obrazów obok takich artystów jak Pablo Picasso, August Rodin czy Paul Cézanne. Obrazy trafiły tam podesłane przez jej przyjaciółkę ze szkoły artystycznej Anitę Pollitzer. To było jak wygranie na loterii, ponieważ Alfred Stieglitz od razu zapragnął mieć je u siebie. Pokazane kompozycje zdobyły uznanie u widzów i krytyków, a tym samym zapoczątkowały drogę pełną sukcesów artystycznych Georgii O’Keeffe. Od tej wystawy rozpoczęła się znajomość, przyjaźń, a potem także miłość malarki Georgii O’Keeffe i dwadzieścia lat starszego wizjonera Alfreda Stieglitza. Darzyli się ogromną namiętnością i wzajemną fascynacją, doskonale rozumieli się artystycznie, pomagając sobie nawzajem. Dzielili ze sobą życie prywatne i zawodowe, obydwoje niezwykle uzdolnieni, budzili duże zainteresowanie. Ona była dla niego muzą, natchnieniem, on zaś był orędownikiem jej pracy i promował jej malarstwo. Był jej podporą i doskonałym partnerem, rozumiejącym jej obrazy, zachęcającym do dalszego malowania.
W tamtych latach Georgia O’Keeffe stała się jedną z najważniejszych i odnoszących największe sukcesy artystek amerykańskich. W czasach, gdy świat sztuki był zdominowany przez mężczyzn, ona wspinała się po szczeblach sukcesu, aby osiągnąć jego szczyt. Jej sukces uczynił z niej ikonę dla późniejszych pokoleń nie tylko kobiet, ale i mężczyzn. Była pierwszą kobietą malarką, której obrazy zakupiło Museum of Modern Art.
Pod koniec lat dwudziestych odbyła podróż do Nowego Meksyku, gdzie zainspirowały ją pejzaże, architektura i kultura. Wracała tam potem często, aby czerpać inspiracje i malować. Po rozstaniu z Alfredem Stieglitzem zamieszkała w Nowym Meksyku na stałe, wciąż malując, inspirując się, odkrywając siebie i przelewając na płótno to, co ją zachwycało, uwodziło, zaskakiwało. Stworzyła tysiące prac, z których wiele jest wystawianych w muzeach na całym świecie.
Myśląc o Georgii O’Keeffe i patrząc na jej obrazy, jestem nie tylko zachwycona i zahipnotyzowana całym tym pięknem, ale także zafascynowana nią jako kobietą i jej życiem, które było niezwykle bogate w doświadczenia, odkrywanie krok po kroku siebie i tego, co świat miał jej do zaoferowania. Udało jej się czerpać z tego pełnymi garściami, i przekuć swoje doświadczenia, emocje i czasem trudne wybory w sukces, co nie było takie łatwe w tamtych czasach. Miała długie, owocne życie, zmarła dożywszy imponujących 99 lat, jako kobieta świadoma, odważna i niezależna, znająca swoją wartość. Zostawiła po sobie nie tylko nowe tchnienie, jakby jednocześnie narodziny: wiosny, lata, jesieni i zimy w jednej osobie, ale też, a właściwie przede wszystkim- tysiące obrazów, rysunków i fotografii jej pięknego, kobiecego ciała.
Jeżeli ktoś chce jeszcze bardziej poczuć ducha tej niezwykłej kobiety, to Muzeum Georgia O’Keeffe w Santa Fe w Nowym Meksyku poświęca się misji: ochrony życia, sztuki i spuścizny artystki, oferując wycieczki po jej domu i pracowni, która jest narodowym zabytkiem historycznym. W tak magicznym miejscu nasz zachwyt ma szansę sięgnąć być może zenitu.
Niech więc ten zachwyt trwa, niech poprzez swoje obrazy zostanie nieśmiertelna i uwodzi swoją sztuką kolejne pokolenia, jak uwiodła mnie… Georgii O’Keeffe
Georgia O’Keeffe, Red Canna , 1924 (Muzeum Georgia O’Keeffe)
Georgia O’Keeffe, Grey Lines with Black, Blue and Yellow, 1923, olej na płótnie. 48 × 30 cali (Muzeum Sztuk Pięknych, Houston, Georgia O’Keeffe Museum
Georgia O’Keeffe. Shell nr 2, 1928. Olej na pokładzie, 236 x 184 mm. Muzeum Georgia O’Keeffe.