Powieść Młokos Fiodora Dostojewskiego została przełożona przez A. Grodta i wydana w 2017 roku. Nie należy do zbyt popularnych i znanych powieści rosyjskiego pisarza. Jednak czas, który przeznaczymy na lekturę, nie będzie zmarnowany. Bohaterem i narratorem Młokosa jest Arkadiusz Makarowicz Dołgorukij. Ten młody człowiek pytany o nazwisko, zżymał się, gdy każdy pytający dodawał Książę. Nie był księciem. Za każdym razem tłumaczył, że nazywa się Arkadiusz Makarowicz Dołgorukij… Powieść jest jego autobiografią (Nie mogłem wytrzymać i siadłem zapisywać tę historię mych pierwszych kroków w szrankach życia, mimo że mógłbym obejść się bez tego… Jedno wiem na pewno: nigdy więcej nie siądę pisać autobiografii, choćbym dożył stu lat.).
Arkadiusz ma 21 lat. Jego sytuacja prawna jest dość zaskakująca. Biologicznym ojcem jest obywatel ziemski Andriej Wiersiłow, ale prawnym opiekunem Makary Iwanow Dołgorukij. Andriej Wiersiłow to wdowiec z dwojgiem dzieci. Matka Arkadiusza nazywa się Zofia Andrejewna. Na dodatek ich syn nie był wychowywany przez rodziców. Zajmowali się nim do 20 roku życia inni ludzie – między innymi Maria Iwanowna i Mikołaj Siemionowicz. Mieszkał z nimi w Moskwie. Uczył się w gimnazjum. Okres pobytu w szkole Toucharda był dla niego męką i utrapieniem. Wytykano mu jego niskie pochodzenie i poniżano. Przede wszystkim bardzo tęsknił za bliskimi. Po skończeniu gimnazjum nie planował studiować. Postanowił oszczędzać, by ćwiczyć silną wolę. Otrzymywał przez dwa lata po 5 rubli na miesiąc. Jego system odkładania pieniędzy wprost zadziwia w tak młodym wieku. Żył ascetycznie, mało jadł (podupadł na zdrowiu), przy odpowiednim stawianiu nóg mógł długo chodzić w tych samych butach… Dzięki tym żmudnym zabiegom odłożył 60 rubli, które potem dał matce, aby podreperowała domowy budżet, gdyż jak zauważył, żyła prawie w nędzy, w przeddzień nędzy. Ojciec Wiersiłow nie był wtajemniczony w przedsięwzięcie.
Losy bohatera tej długiej, liczącej 621 stron, wielowątkowej powieści, układają się różnie. Gdy przyjechał na wezwanie ojca do Petersburga, poznał dopiero prawdziwe życie. Hazard, uzależnienie, alkohol, intrygi, pomówienia, zadłużanie się, drogie stroje szyte u najlepszego krawca, stołowanie się w restauracji, trzymanie stałej dorożki. Matka i siostra proszą go, by nie grał (Widzisz, zadłużyłem się jak głupiec i chcę wygrać po to tylko, żeby oddać; wygrać można, bo dotychczas grałem bez obliczenia, jak wariat, no a teraz będę trząsł się nad każdym rublem… Nie będę sobą, jeśli nie wygram! Nie jestem zaślepiony namiętnością; i to nie jest dla mnie najważniejsze, to tylko przejściowe, zapewniam cię! Jestem dość silny, aby przerwać, kiedy zechcę). Tak oto tłumaczy siostrze… Podczas pobytu w Petersburgu dopuścił się wielu głupstw, niegodziwości i podłości – jak sam stwierdził. Będąc jeszcze pod opieką obcych ludzi, ciągle myślał o ojcu. Bardzo interesującym wątkiem jest trudna relacja Wiersiłowa z synem. Arkadiusz podziwia go i jednocześnie nienawidzi, marzy i śni o nim. Męczy się z tymi uczuciami i emocjami.
Wiersiłow to zagadkowa postać. Stracił okazję na trzy spadki. W perspektywie ma jeszcze na widoku jeden spadek i ma nadzieję go dostać. Liczy, że wreszcie uda się otrzymać spadek od Sokalskich. W domu próżnuje, kaprysi, zrzędzi i zachowuje się despotycznie. Towarzystwo odwróciło się od Wiersiłowa. Nawet jego dzieci z pierwszego małżeństwa go nie poważały. Miał takie trudne okresy w życiu – zostawiał żonę Zofię bez środków do życia, zakochiwał się, chciał się żenić z panną lat 17… potem wracał do Zofii. Wydaje się, że to człowiek chory psychicznie. Być może ma rozdwojenie jaźni. Być może chorobę afektywną dwubiegunową. Jest świetnym aktorem. Pewnego razu, gdy Arkadiusz jeszcze mieszkał w Moskwie, pojechał z opiekunami do teatru. Wtedy występował ojciec. Jak on grał… Wszyscy byli zachwyceni.
Arkadiusz mieszkał ze swoją rodziną jeden miesiąc. Potem się wyprowadził z domu Wiersiłowa, ale odwiedzał matkę i siostrę Lizę. Bardzo je kochał i szanował. Ojca także kochał, ale uważał, że on go poniża i traktuje niepoważnie jak młokosa. Czasem rozmawiają ze sobą szczerze. Ojciec zapewnia go o swej miłości. Bardzo trudno zrozumieć ich wzajemne i skomplikowane relacje.
W Petersburgu Arkadiusz poznał różne rodziny, przede wszystkim księcia Sokalskiego (nie miał związku z tymi od spadku). Przez cały czas trwania akcji powieści przewija się sprawa dokumentu, który posiada Arkadiusz. Wdaje się w intrygi. Ich zrozumienie wymaga od czytelnika uwagi lub zrobienia notatek, bo doprawdy trudno pojąć, o co tym ludziom chodzi. Zapewne rolę najważniejszą odgrywają pieniądze i romansowa plątanina. Żeby pojąć tę romansową plątaninę, trzeba uważnie czytać powieść.
Arkadiusz zakochał się w pięknej córce księcia Sokalskiego – Katarzynie Nikołajewnie Achmakowowej, która jest wdową po generale. Najpierw zauroczył go jej obraz (Znałem już jej twarz ze świetnego portretu, który wisiał w gabinecie księcia, uczyłem się na pamięć tego portretu przez cały miesiąc). Gdy ją ujrzał na żywo, tak zbladł, że książę się wystraszył… Dla młokosa Katarzyna jest świętością!
Interesujące jest studium uzależnienia od hazardu. Tematyka bardzo dobrze znana pisarzowi Fiodorowi Dostojewskiemu. Pokazuje system działania przemysłu hazardowego. Kto, gdzie i u kogo mógł grać w ruletkę lub bank. Nie wszystkich wpuszczano do domu gier. Arkadiusza w te sprawy wprowadzał książę Sergiusz Sokalski. Grał w trzech domach, między innymi u Zierszczykowa. Gdy wygrywał, miał przyjaciół. Dlaczego grał? A choćby tylko dla samej gry, dla wrażenia, przyjemności, ryzyka, hazardu i zysku… (A zatem, czy mogłem nie być zirytowany na siebie, widząc, w jak nędzne stworzenie przeobrażam się przy stole gry?). Każdy powód był dobry. Wątek księcia jest także bardzo interesujący. Powoli w trakcie czytania powieści zostają ujawnione jego niechwalebne czyny. O dobrych uczynkach dowiadujemy się w trakcie lektury. Dzięki miłości do Lizy książę stał się lepszym człowiekiem. Szkoda, że ich związek skończył się tragicznie…
Główny bohater przeszedł bardzo długą drogę, nim doszedł do wniosku, że życie, które wiódł, było niegodziwe. Podjął pracę, by utrzymać matkę i siostrę Lizę. Postanowił – za namową dawnej opiekunki Tatiany Pawłowny – wstąpić na uniwersytet. Nie wiemy, jak potoczyły się jego losy, ale znając jego silną wolę, można zaryzykować twierdzenie, że nie stoczył się na dno… A na początku miał ideę: Idea moja – to zostać Rotszyldem. Być bogatym, a kobiety mieć u swych stóp.
W Młokosie jest wiele wzruszających scen. Mimo trudnych relacji syna z ojcem lub ojca z synem, potrafią ze sobą rozmawiać i być jak prawdziwa rodzina. Ojciec mówi: – Kochany… bądź zawsze tak czysty duszą jak teraz. Inna ze scen dotyczy jedynej wizyty matki w szkole u syna. Gdy przybyła na spotkanie, zostawiła mu batystową kraciastą chusteczkę, w której było 80 kopiejek. Raz jeszcze przeżegnała się, raz jeszcze wyszeptała jakąś modlitwę i nagle – nagle złożyła przede mną tak samo jak na górze przed Touchardami, powolny głęboki, długi ukłon, nigdy tego nie zapomnę! – wspominał Arkadiusz. Te sceny bardzo wzruszają.
Czy Fiodor Dostojewski musi być tak bezlitosny dla swoich bohaterów? Musi obnażać ich dusze? Na niektórych nie zostawiać suchej nitki! Ujawniać wszystkie bezeceństwa i niegodziwości nie tylko w czynach, ale i w myślach. Przed bacznym wzrokiem Dostojewskiego nie uciekniesz.