Prawie wszyscy lubimy słuchać bajek i tajemniczych opowieści. Zatem opowiem Wam dziś moi mali Przyjaciele, historię którą przekazał mi pewien mój znajomy. Starszy, bardzo kulturalny pan Zbyszek. Był on doświadczonym leśniczym. Żył w starej leśniczówce, w środku wiekowego, gęstego boru. Ciężko było dojechać do niego, bowiem prowadziła tam tylko jedna leśna, kręta droga. Gdy wiał silny wiatr, to łamał gałęzie drzew, a czasem nawet przewracał całe drzewa, które leżały wówczas na tej drodze. Jeszcze gorzej było w zimowe, pochmurne dni. Wtedy cała trasa była zasypana śniegiem, a tworzące się zaspy uniemożliwiały przejazd samochodem. Nawet idąc pieszo, trzeba było przedzierać się przez nie, grzęznąc po kolana w białym puchu. Pan leśniczy, choć żył samotnie, tryskał humorem i był pełen werwy. Kochał swój las, znał w nim każde drzewo i każdy strumień. Jako leśniczy czule opiekował się żyjącymi tam zwierzętami i roślinnością. Często w zimowe, mroźne dni pod jego dom przychodziły głodne sarny i jelenie. Pan Zbyszek wychodził wówczas z domu, szedł do stodoły i wynosił dla swoich gości naręcze siana. Musicie wiedzieć, że żadna sarna ani jeleń nie uciekały przestraszone, widząc tego człowieka. Zwierzęta znały pana Zbyszka i nawet przytulały się do niego, dopominając się głaskania. To była prawdziwa przyjaźń człowieka ze zwierzętami. Las był królestwem ciszy i spokoju. A rządy nad tą krainą sprawował mądry, wrażliwy i kochający zwierzęta, leśniczy.
W niektóre opowieści pana Zbyszka nawet ja nie mogłem uwierzyć. Jednak później przekonywałem się, że były one prawdziwe. Zadziwiał mnie fakt, że gdy jakieś zwierzę było ranne, to podchodziło pod dom leśniczego, a ten wychodził do niego i najdelikatniej jak potrafił, opatrywał je. W pobliżu domu pana Zbyszka znajdowało się jezioro, zasilane wieloma strumieniami. To jezioro zamieszkiwały bobry. Były największą miłością naszego leśniczego. Często w wolnych chwilach siadał na brzegu, by obserwować pracę i zabawę swoich ulubieńców. Zwierzęta również nie bały się pana Zbyszka. Nieraz podchodziły i kładły się zmęczone przy jego nogach. Mamy małych bobrów, gdy tylko widziały leśniczego, także zbliżały się do niego z potomstwem, a on wtedy rozpoczynał zabawę z nimi. Taki pogodny nastrój przyjaźni człowieka ze zwierzętami trwałby dalej, gdyby nie banda łobuzów, którzy pewnego letniego dnia przyjechali na quadach i motocyklach do lasu nad jezioro. Pan Zbyszek właśnie spędzał czas nad wodą, bawiąc się z bobrami, gdy huk silników wystraszył wszystkie zwierzęta. Cała gromadka szybko schowała się w błękitnej fafli jeziora. Nasz leśniczy zaczął głośno wołać do intruzów, że nie wolno tu wjeżdżać, że ten teren jest zamknięty dla pojazdów, oraz że popełniają wykroczenie, w związku z czym powinni zaraz odjechać. Niestety to nie zadziałało na łobuzów, którzy nie tylko nie zamierzali opuścić tego miejsca; ale jeszcze zaczęli głośno krzyczeć na pana Zbyszka i ubliżać mu. Jeden z tej bandy nawet chwycił kij i rzucił w leśniczego. Ten zdołał się jednak odchylić i na całe szczęście kij w niego nie trafił. Nagle stała się rzecz niezwykła, której nawet w książkach dotąd nie opisano. Banda łobuzów zaczęła szybko uciekać. Pan Zbyszek stał jak osłupiały, nie wiedząc, co się dzieje. Sądził, że będzie dalej wyjaśniał tym dzikusom, zasady przyzwoitego zachowywania się w lesie. Po chwili zauważył jednak, że uciekających ludzi goni cała gromada bobrów. Wokół naszego leśniczego też było ich kilka, a każdy gotowy do obrony swojego przyjaciela. Nasz bohater stał dłuższą chwilę wyprostowany, nie mogąc zrozumieć, co się właściwie dzieje. Przywiązanie bobrów do niego było tak ogromne, że od razu postanowiły mu pomóc. Te inteligentne zwierzęta gotowe były poświęcić dla niego nawet własne bezpieczeństwo. Przez głowę przelatywały mu tysiące różne myśli. Ale jedno było pewne: warto być porządnym człowiekiem.
Ale pewnie jesteście ciekawi, co dalej z bobrami? Otóż nasz pan leśniczy poszedł nazajutrz nad jezioro, gdzie zaniósł dwa duże worki świeżych gałązek brzozy, które one bardzo lubiły. Była to dla bobrów wspaniała uczta. Cieszyły się zwierzęta i cieszył się też pan Zbyszek. Wiedział, że ma w nich wspaniałych i oddanych przyjaciół. To jeszcze nie koniec tej niesamowitej opowieści. Po kilku dniach od tego zdarzenia, gdy nasz bohater przyszedł nad jezioro, zobaczył spokojnie bawiące się bobry. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że obok stały trzy quady i cztery motocykle. Wszystkie te maszyny miały poprzegryzane opony i były poważnie uszkodzone. Pan Zbyszek zrozumiał, co się stało. Grupa łobuzów wróciła nad jezioro, by zemścić się na bobrach. Zwierzęta były jednak sprawniejsze i zwinniejsze. Przegoniły nieproszonych, niemiłych gości, gdzie pieprz rośnie. Pan leśniczy zawiadomił o tych zdarzeniach również policję. Policjanci z łatwością odszukali grupę aroganckich motocyklistów, którym sąd nakazał wpłacić dużą kwotę na rzecz ochrony przyrody oraz przeprosić pana Zbyszka. I ci młodzi wandale tak właśnie musieli zrobić.
Moi mali słuchacze pamiętajcie, że w życiu trzeba być porządnym człowiekiem. Nie wolno niczego niszczyć ani dopuszczać się wybryków, które mogą szkodzić ludziom czy zwierzętom. Trzeba szanować przyrodę, a ona zawsze odwdzięczy się nam, choćby swym pięknem. Jeśli nie będziecie hałasować w lesie, to zwierzęta nie będą się Was bały, a rośliny szybciej i piękniej będą rozkwitać. Pamiętajcie również, że idąc do lasu wchodzimy do krainy zwierząt. My mamy ulice, domy i miasta, one natomiast mają las, tam żyją, jedzą i wychowują swoje dzieci. Gdy będziecie w lesie nie zakłócajcie krzykiem i głośną zabawą życia tej czarodziejskiej, leśnej krainy.