fbpx
+48 736-84-84-44
Zaznacz stronę

Beata Poczwardowska

11/2024

 

Z cyklu: Dychotomia

 

 

***

 Mój świat zmalał nagle Może jednak niepostrzeżenie

Cichcem Powoli od sączącej się degrengolady przełomu wieku

 

W każdej chwili mógł wpaść w szparę płytek chodnikowych

Lub w wykruszoną fugę między cegłami domu

 

Nie wiedziałem w co wierzyć więc wierzyłem w naukę

I utkwiłem na placu wolności w pułapce jak lis we wnykach

 

Groteska stała się moim wybawieniem Do czasu

Prawda stanęła na mojej drodze Patrzyła w oczy

 

Schroniłem się pod mostem Cykady grały koncert

Maciejka kwitła pośród traw odkrytych odpływem

 

W mieście sterczącym nad rzeką kłamstwo kosiło domy

Świat się nagle załamał choć można to było przewidzieć

 

Rozłożyłem się pod mostem Rozrosłem bluszczem

Wątłym Gibkim Zimozielonym Zapatrzonym w niebo

 

Mój świat uczepił się ziemi na brzegu Styksu

Gdy przekwitła maciejka wplotłem się w sieć dekadencji

 

I nie pamiętam

czy stałem się wierszem czy wiersz stał się mną

 

***

 Myśląc o sztuce myślę o życiu

Szukam możliwości życia i kreacji

 

Utrzymanie się na powierzchni przerosło wartości

Przypominało brutalnie rzeczywistość biznesu

 

Myśląc o życiu myślę o sztuce

Szukam możliwości przetrwania

 

Depresja i alienacja stały się modą w relacji

Nie znalazłem w nich miejsca dla siebie

 

Żyjąc myślę o aksjomatach

Szukam sensu w absurdzie 

 

Wyobcowanie i samotność stały się znakiem czasu

Egocentryzm manierą i potrzebą zaistnienia

 

Sens znajduję w absurdzie i absurd w sensie

Gdy aksjomaty wprowadzam w życie

 

Niczego nie kreuję Po prostu jestem

 

 

***

 Krążę zdumieniem po ruinach mojej rzeczywistości

Świat rozpadł się niespodziewanie pociskiem postępu 

Potykam się o pustkę i rodzinę poległą w karierze  

Kikuty samotności sterczą ciszą oniemiałą z niepojęcia

 

Błąkam się zagubiony i zgubiony Wpatruję się w masę gruzu

Nie rozpoznaję pamięci Nie znajduję znajomych twarzy

Serce łopocze na wietrze Strach dusi i zatrzymuje kroki

Rozgrzebuję domy Szukam bliskich Dotyka mnie lęk

 

Dostrzegam bilbord pomiędzy ziemią a niebem

Adresy www i linki stron przemykają przez ekran

Wirtualna rzeczywistość pulsuje w mojej głowie

Rozpad świata gorszy od ruin Alienacja po pustce

 

Siadam na zgliszczach człowieka i odwracam wzrok

Nie ma gdzie spojrzeć by ukoić samotność i niepokój

Myśli snują się niezatrzymane spojrzeniem

Nie rozpoznaję w nich siebie ani nikogo innego

 

W poezji ratunku szukam Ale i poezji nie znajduję

Postanawiam umrzeć na tym pustkowiu człowieka

Serce spiskuje Nie chce przestać kochać

Zanurzam się w oddechu I oddech żyje za mnie

Skip to content