02/2020
DOM Z MGŁY
gdybym umiał zbudować dom dla ptaków pewnie bym
w nim zamieszkał. to niby takie proste. kilka deseczek gwoździ
i jest dom. żadnych telewizorów i gazet z wiadomościami
o kolejnych trzęsieniach świata. żadnych spikerów
mówiących co i dlaczego mam robić.
gdybym umiał zbudować dom dla ptaków zawiesiłbym go
w moim ogrodzie na gałęzi nieistniejącego już orzecha
i stałbym się jak on poza zasięgiem ludzkiego wzroku. odporny
na uderzenia jak mgła co się ścieli nad ranem. wierzyłbym
w niebo tak bliskie że na wyciągnięcie ramion.
gdybym był ptakiem zbudowałbym dom z mgły
julia
julia ma osiemdziesiąt siedem lat. ciągle pamięta
potajemne schadzki z romeo i kradzione pocałunki
na parkowej ławce. jej ukochany wyjechał
tak daleko gdzie światy się kończą lśniącym karawanem. czasem
czyta od niego listy ukryte pod marmurową płytą. niekiedy
przychodzi do niej kobieta z dwójką dzieci mówiąc że to jej
prawnuki. podsuwa kolorowe cukierki na lepszą pamięć. julia
chowa je na dnie wazonu z zasuszonymi kwiatami
które dostała od ukochanego. nie ma prawnuków ani problemów
z pamięcią. ciągle jest młodą dziewczyną. przed oczyma
ma wciąż roześmianą twarz swojego romeo który powróci
lśniącym karawanem.
NIM SEN NADEJDZIE
tylu moich przyjaciół wymaszerowało w sen. jeszcze
dudnią mi w głowie bębny ich butów uderzające o bruk
niedokończonych wojen. pozostały po nich porozrzucane
guziki od mundurów wierszy. odbezpieczone granaty słów
których nie zdążyli wyrzuć na papier lub choćby na wiatr. nocą
zamiast baranów liczę kroki tych którzy przekroczyli linię
frontu. powoli zajmuję ich pozycje. za nimi
już tylko sen.
___
01/2020
bez ciebie
Ewie
gdy ciebie nie ma sprzęty nie chcą mnie słuchać. zegarek przestaje chodzić jakby chciał powiedzieć że w samotności czas przestaje się liczyć.
psują się okulary i moje książki obrażone
kryją się po kątach na znak protestu
że nie mogą być czytane.
Telefon milknie i pokazuje tylko sygnały że nie chce ze mną rozmawiać.
Woda z kranu płynie jakby wolniej.
Bez ciebie czują się samotne
nawet sprzęty w naszym mieszkaniu.
Granice miłości
Ewie
kocham cię najwięcej we wszystkich światach. Bez względu na którym będę za chwilę. w każdym aż poza granice zrozumienia. Nie sposób przecież miłości zamknąć
w siatce południków i równoleżników nakładanej
na teleskopowe oczy uczonych. Ograniczyć atmosferą czy litosferą. Jednego świata
za mało aby pomieścić coś
co nie ma granic.
Nie mów mi o jutrze
nie mów mi o jutrze, to taka umowna data
wymyślona na potrzeby chwili. Wciąż trwa dzisiaj. Jeszcze
ciągle mogę nie oglądać telewizji i liczyć spadające
z drzew liście. Mam czas do zimy czyli kilka miesięcy.
Później mogą odłączyć prąd. Elektroencefalogram pokaże prostą po której należy przebiec na drugą stronę.
A co jeśli jutra nie będzie i pozostanę z wielkim znakiem zapytania,
z wiecznie otwartymi z przerażenia ustami? Teraz mów do mnie jeszcze oczyma dotykiem dłoni muśnięciem włosów po policzku. Słowa Tetmajera mieszają się z kroplami potu na czole. Coraz bliżej
do zimy. Liście przykryje biała niepamięć .w którą
skryją się razem z moją mrówką. Noszę ją w sercu
jak talizman chroniący mnie przed sobą.
O północy zatrzymał się zegar i nie wiem po której jestem stronie.