02/2020
u babci
krótkie spojrzenie na pożółkłe fotografie
i znów zanurzam się w stawie nasłuchuję
kumkania żab rama męskiego roweru uwiera
tak bardzo że zapominam o pokrzywach
przy rowie i zsiadłym mleku na brodzie
wracamy przemoczeni kto pierwszy ten
lepszy do stogu siana wiader z deszczówką
kogut pieje głośniej gdy zbyt wcześnie
zaglądamy do kurzych gniazd zbyt późno
wracamy z zagonów ozłoconych kłosami
zmiany
obserwuję sposób w jaki mi ciebie zabiera
a ty podświadomie pozwalasz na to porzucasz mnie
powoli z twoim odejściem nadchodzi jesień
pamiętam soczystą zieleń gdy w upalną noc
wracaliśmy do siebie odurzeni twórczymi słowami
poetów o rozszczepieniu miłości do ludzi
wtedy głosy powtarzały bym nie uzależniała się
od soczystości żywicy z przeszczepionych drzew
i znów tylko na chwilę – ogień deszcz ty
rocznica
nie poradzę sobie z żadnym słowem
spoiwem klamrą czy więzadłem
powietrze które nabieram do płuc
wydaje się zbyt gęste od wilgoci
poranek jest tak samo upalny jak wtedy
gdy po raz ostatni poczułaś ból i głód
trzymałyśmy się za ręce moc płynąca
z kurczowych objęć uchodziła do nieba